Rozdział 13

24.6K 1.6K 167
                                    

a/n
Gwiazdkujcie, komentujcie, a najlepiej oba, uwielbiam czytać Wasze komentarze. Kogo shipujecie? Przynać się, jestem ciekawa :D
#TroubleFF
_______________________________

Przeczesałam włosy palcami i związałam je szybko w kucyk, zagryzając wargę w skupieniu. Uśmiechnęłam się lekko do swojego odbicia w szybie biblioteczki; moja twarz znowu miała przyzwoite kolory, wracałam do siebie po tym wszystkim. Policzek, który wymierzyłam Ashtonowi dosłownie i w przenośni poprawił moje krążenie. Czułam się lepiej, że w jakiś sposób wyładowałam na nim całą frustrację, która mnie wypełniała; jak to mówią, lecz się tym, czym się zatrułeś.

Miałam nawet przez chwilę wyrzuty sumienia. Naprawdę, było mi głupio, że zachowałam się tak, jak się zachowałam. Z drugiej strony każde z nas było winne. Ja, że nagle postanowiłam stać się uczuciowa, zaufać, stracić kontrolę nad sobą. On, że był idiotą, który nie widział podstawowych rzeczy, ale to chyba było akurat do przewidzenia. Boże, ta sytuacja jest taka głupia, tak niedorzeczna, nierealna. I wina stała po mojej stronie. Ale kiedy powiedziało się już a, trzeba powiedzieć b.

Chciałam mu dać szansę. Jedną. Jedną, małą szansę. Żywić się nadzieją, że ten dupek coś zrozumie. Zmęczyłam się zaprzeczaniem – trzy miesiące? Cztery? A może to już pięć, odkąd chodziłam z głową w górze, negując wszystko, co Ashton robił i mówił. Nawet ja nie miałam siły na takie zabawy.

Przypomniały mi się jego ręce, których dotyk powodował u mnie gęsią skórkę. Ciepły oddech, owijający szyje, szorstki język, którym podejrzewam, że potrafił zrobić cuda. Zaczerpnęłam głośno powietrza i otrząsnęłam się z majaków. Do niczego to nie prowadziło.

Wyszłam z mieszkania, zamykając cicho za sobą drzwi i przekręcając klucz w zamku. Kolejna sobota, kolejny dzień do przetrwania. Odpuściłam sobie pracę, już kilka dni wcześniej informując Michaela, że nici z weekendowego seksu. To, co mnie zaskoczyło w czasie rozmowy z nim, była autentyczna troska w tonie głosu chłopaka, a potem pytanie, czy nie potrzebuję czegoś, bo mógłby mnie odwiedzić w domu. Przewróciłam wtedy oczami; Michael chyba nie do końca rozumiał termin kumple z korzyściami.

Byłam już spóźniona, tak bardzo spóźniona, że aż samej mi było wstyd. Prawie biegiem szłam przez zatłoczone ulice miasta, wciskałam się w najmniejsze szczeliny między ludźmi, byleby tylko zdążyć na czas na miejsce umówionego spotkania. Przesiadając się z jednego autobusu do drugiego w końcu wpadłam do metra dosłownie minutę przed jego odjazdem i przykleiłam się czołem do szyby, dysząc ciężko. Szlag by to trafił, jak trzeba to nigdy komunikacja w tym przeklętym mieście nie jeździ na czas.  Powinnam w końcu zainwestować wprawo jazdy, bo jak tak dalej pójdzie, to spóźnię się na własny pogrzeb.

Luke czekał na mnie, siedząc na podwyższeniu przy jednej z figur w Central Parku. Zwolniłam trochę kroku, kiedy upewniłam się, że mnie zobaczył; czułam ulgę, że nigdzie nie poszedł, co w sumie mogło się wydarzyć, skoro spóźniłam się o dobre czterdzieści minut.

- Weild, zapomniałem, że nigdy nie używałaś zegarka – zaśmiał się Luke, obejmując mnie ramieniem i przytulając na powitanie. Pokręciłam głową zrezygnowana, odsuwając się od niego.

- Wiesz, Hemmings, następnym razem, jeśli karzesz mi dojechać na Manhattan z Brooklynu, to licz się z nieuprzejmością transportu publicznego, który, nawiasem mówiąc, mnie nienawidzi – parsknęłam, zaplatając ręce na piersiach. Blondyn zagryzł wargę, patrząc na mnie ze złośliwymi iskierkami w oczach.

- Gdybyś nie oblała trzy razy testu na prawo jazdy, nie miałabyś pewnie takiego problemu – zaśmiał się, szczerząc do mnie zęby. Przewróciłam oczami zirytowana i rozejrzałam po parku. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jesień coraz bardziej atakowała drzewa, a powietrze wokół nas było wyraźnie zimniejsze. Dni stawały się krótsze, jak marzenia i pragnienia, którymi się otaczaliśmy. Wzdrygnęłam się lekko, czując na sobie wzrok idącego obok mnie Hemmingsa. Potarłam palcami o materiał brązowego swetra, rozgrzewając lekko ramiona.

Trouble / Ashton IrwinWo Geschichten leben. Entdecke jetzt