dvyliktas [full]

436 75 28
                                    

Blask księżyca wkradł się przez okno do pokoju Hoseoka. Światło padało na twarz pogrążonego we śnie chłopaka, nieznacznie mącąc jego sielankę. Mruknął coś niewyraźnie, pocierając nos i tylko przewrócił się na drugą stronę. Nie był nawet świadomy faktu, że cały wieczór sprowadził go do tego właśnie momentu, kiedy to spał jak zabity na podłodze, nie mając nawet żadnego koca. O poduszce mógłby pomarzyć. Zbliżała się czwarta nad ranem. Nayon tylko uśmiechnęła się słodko, spoglądając na przyjaciela swojego brata.

Jin zajmował miejsce tuż obok niej. W rękach trzymał kubek z gorącą herbatą i starając się nie obudzić Hoseoka, cicho rozmawiał z dziewczyną. Oboje starali się mieć na uwadze to, że Jung mimo wszystko musiał iść następnego dnia do pracy. W pierwszym momencie Seokjin próbował jeszcze przenieść chłopaka do łóżka, ale kiedy nawet przy pomocy Nayon nie byli w stanie tego zrobić, po prostu zostawili go na podłodze. Liczyli, że nie przyprawi to Hoseoka o ból pleców.

Kim rozciągał usta w uśmiechu, błądząc myślami gdzieś we własnej głowie. Starał się przypomnieć sobie rozmowę z przyjaciółmi, ale chociaż z jednej strony zdawało mu się, że pamiętał każdy najmniejszy szczegół, nie potrafił przywołać w myślach ani jednej rzeczy. Atmosfera zaczęła mu się udzielać i najzwyczajniej nie mógł się skoncentrować. Miał mętlik w głowie, a myśli przychodziły i odchodziły jedna po drugiej. Co, gdyby Namjoon nagle wrócił teraz do domu? Co powinien mu powiedzieć? Jak powinien się zachować?

Chwilę później poczuł, jak ktoś szturcha go w ramię. Nayon.

- Wszystko w porządku, oppa? - zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem.

- Tak, tak. Idę do łazienki, wybacz na chwilę - odstawił kubek na stoliku i ostrożnie przeszedł nad Hoseokiem

Chłopak wyszedł z pokoju, pozostawiając Nayon w kompletnej ciszy. Już wcześniej było cicho, od pewnej chwili nawet nie rozmawiali, ale teraz to milczenie zdawało się jej wręcz puste. Zimne i nieprzyjemne. Zapach Jina rozpłynął się w powietrzu zaraz po jego wyjściu i coś w tym wszystkim sprawiło, że serce jasnowłosej zwolniło i ścisnęło się. Niby spędzili razem cały wieczór, ale nie nadrobili prawie nic. Tematem przewodnim był przecież jej brat. Dziewczyna nie uważała tego za jakiś szczególny kłopot, tak długo jak oznaczało to spędzanie czasu z Seokjinem. Jej serce pomijało niektóre uderzenia, kiedy tylko na niego patrzyła. Zwykłe zauroczenie wcale nie uciekło nigdzie z czasem, zamiast tego zmieniając się w silniejsze i bardziej... nieopanowane uczucie.

I faktycznie, temat rozmów nie przeszkadzał jej, dopóki nie zaczęła zauważać tego wszystkiego. Tego,jak oczy Seokjina zaczynały błyszczeć, gdy tylko usłyszał imię Namjoona. Tego, jak prostował się i przeczesywał włosy dłonią, zupełnie jakby jej brat miał zaraz wychylić się zza rogu. Tego, jak wiele razy mrugał, starając się kontrolować oznaki zdenerwowania, że Nayon aż chciała zapytać, czy wszystko z nim dobrze. Ale przecież nawet z nią nie było.

Nasłuchiwała uważnie, ale nie doczekała się dźwięku otwieranych drzwi. Jedyne pokoje, do których Jin mógł wejść bez tego, była kuchnia i pokój Joona, który zostawił otwarty jeszcze przed wyjściem. Dreszcz przebiegł wzdłuż pleców jasnowłosej. Podniosła się z kanapy.

W tym samym czasie, Jin przekroczył próg pokoju Namjoona. Rozejrzał się dookoła tylko raz. Zaraz po wejściu mógł wyczuć, jak bardzo przesiąknięte jest aurą młodszego chłopaka. Wzdrygnął się.

- Ach, Namjoonnie.

Przeciągnął palcami po ścianie pomieszczenia i jeszcze raz je obejrzał. Było ciemno, wszystko schowało się gdzieś w cieniu. Nie żeby jakkolwiek odstraszyło to Jina. Nie zawahał się ani na moment. Usiadł na podłodze, na środku pokoju. Skrzyżował nogi. Wbił spojrzenie w księżyc. Ten sam księżyc, który Namjoon musiał teraz widzieć ze stacji benzynowej za każdym razem, kiedy wyglądał przez okno. Westchnął.

- Kim Seokjin, co się z tobą dzieje? - zapytał prawie bezgłośnie sam siebie - Co ty tak właściwie wyprawiasz? - mruknął i potrząsnął głową. Po chwili zacisnął palce w pięść i podniósł spojrzenie pełne determinacji - Nigdy tak naprawdę nie miałem szansy ci tego powiedzieć, Namjoonnie... - jego głos odbił się od ścian w pustym pokoju - zawsze nazywałem cię swoim przyjacielem. I byłeś nim naprawdę! Tylko... tylko że kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem, zapadłem się pod twoim spojrzeniem, och, dlaczego to musi być takie trudne? - przygryzł wargę - Potknąłem się, Namjoon, zatraciłem i upadłem, zakochałem się wtedy, Namjoonnie - spłonął rumieńcem w ciemnościach. - To chyba moja ostatnia szansa, żeby to powiedzieć.

Pozwolił ostatnim słowom uciec przez okno, pozwolił im na rozbicie się o szybę, zanim wreszcie mogły zniknąć gdzieś na tle ciemnego nieba. Zrobiło mu się lżej. Nawet, jeśli Namjoon nie mógł go usłyszeć, on i tak czuł się, jakby kamień opadł mu z serca. Uśmiechnął się w ciemności.

- Wiem, że mogę ci zaufać, Namjoon. Mój przyjacielu. Jeszcze im nie powiedziałem, - dodał, mając na myśli Hoseoka i Nayon - ale tobie mogę. Nie boję się powiedzieć tego tobie - odetchnął głęboko. - Ja już zdecydowałem, Namjoonnie. Wybrałem i nie zmienię tej decyzji. To jest... to jest moje pożegnanie, Namjoon.

Ukrytą w cieniu postać stojącą za rogiem ogarnął szok. Nayon cofnęła się o parę kroków, zanim Jin zdecydował się wyjść. Pobiegła do pokoju Hoseoka, żeby Kim niczego się nie domyślił. Łza błysnęła w świetle księżyca i dziewczyna szybko wyciągnęła rękę, żeby ją otrzeć. Ku swojemu zaskoczeniu, zastała Junga zupełnie rozbudzonego. Zauważył od razu. Zmarszczył brwi.

- Co się stało, Nayon-ah? - podszedł do niej - Coś cię boli?

- Nie martw się, oppa - uśmiechnęła się do niego - po prostu uderzyłam się w palec.

Hoseok tylko przytaknął na jej kłamstwo. Och, gdyby złamane serce bolało tak, jak stłuczony palec, pomyślała. Ale bolało o wiele mocniej.

* * *

bardzo lubię ten rozdział.

gdyby znalazł się ktoś ściągnięty chęcią poczytania amatorskiej poezji, polecam swój wierszownik.

Meteor | Satellite sequel || tłumaczenieWhere stories live. Discover now