Ciepły i puchaty

4.4K 310 52
                                    


     Niecałe czterdzieści minut później i kolejne dwa drinki dalej, Magnus doszedł do wniosku, że dobranie się do tego kształtnego tyłka, będzie niemożliwe. Chłopak nigdy się z nikim nie spotykał, nie chadzał na randki. Nikt go nie poderwał i sam nikogo nie podrywał. W dodatku jak udało mu się wyciągnąć przy ostatnim drinku, nigdy się nie całował. Jakież smutne musiało być życie tego osiemnastoletniego chłopca.

     – Dlaczego? – zapytał Magnus, zamawiając kolejnego drinka. – Nie chciałeś? Całowanie jest bardzo przyjemną rzeczą. Nikt nigdy nie podobał ci się na tyle, że nie chciałeś się z nim całować?

     Magnus uśmiechnął się na bardzo miłe wspomnienie. Łowca wzruszył ramionami.

      – Nikt nie chciał mnie – wyrzucił cichutko Alec i uśmiechnął się smętnie. Wypite drinki najwyraźniej na niego podziałały.

     – Ja chcę – rzucił szybko czarownik.

      Łowca spojrzał na niego zdziwiony. Wzrok zsunął się na usta mężczyzny, a potem Alec przeleciał wzrokiem po zaludnionym parkiecie. Niebezpieczeństwem zaczynało być, bycie tak blisko tego błyszczącego w mroku mężczyzny.

     – To nie jest dobry pomysł – powiedział Alec i spojrzał na barmana, który postawił przed nimi kolejne drinki.

      To był kurewsko dobry pomysł, zdaniem Magnusa. A słysząc wahanie w głosie chłopca, wstał pośpiesznie i złapał wysoką szklankę, wypełnioną kolorowym drinkiem. Trzeba było wykorzystać okazję.

     – Chodź, tu jest zdecydowanie za głośno, zaczyna boleć mnie głowa.

     Złapał Nocnego Łowcę za nadgarstek i pociągnął w stronę strefy VIP. Kątem oka dostrzegł, że Alec złapał jeszcze swojego drinka i dał się poprowadzić. Magnus sprawnie lawirował w tłumie i po chwili wciągnął, Łowcę po szklanych stopniach. Alec niepewnie rozejrzał się po nowym otoczeniu i zaczerwienił się widząc, dwójkę mężczyzn całujących się na wściekle czerwonej kanapie tuż przed nimi. Bane zachichotał tylko i pociągnął go dalej.

     Alec stanął obok podobnej kanapy w kształcie litery U, gdzie po środku stał stolik, na którym po chwili położył swojego drinka. Wcisnął się do boksu, z radością przyjmując brak wszędobylskiego tłumu.

     – Tu wcale nie jest ciszej – powiedział Alec.

     Magnus usiadł obok niego i pstryknął palcami. Powietrze zamigotało błękitnym blaskiem i zrobiło się ciszej. Muzyka nie dudniła już niemiłosiernie, tylko była odległym tłem, na tyle subtelnym, że nie przeszkadzała. Alec spojrzał na czarownika z wdzięcznością i odchyli głowę na oparciu czerwonej kanapy, przymykając oczy.

     – Dzięki. Naprawdę miałem dość – wymamrotał Łowca, ciesząc się ciszą.

     Magnus z rozkoszą patrzył na rozluźnione ciało. Alec była naprawdę pociągający. Zwłaszcza cały na czarno na tle czerwonej kanapy. Nie ważne, że miał na sobie dziurawy, wypłowiały sweter i sprane spodnie. Był idealny. Twarz nie była napięta w grymasie, jak przez większość wieczoru, a brwi nie marszczyły się nad oczami. Usta były wygięte w luźnym uśmiechu. Piękne, idealne skrojone usta, które chciał teraz pocałować.

     Alec otworzył nagle oczy, a Magnus zamarł. W bladym świetle lamp z daleka od migoczących świateł parkietu ich kolor wydawał się intensywniejszy.

     – Nie ma za co – odpowiedział mechanicznie na poprzednią uwagę Łowcy.

     Alec uśmiechnął się i spojrzał na splecione dłonie na kolanach. Magnus przysunął się na tyle blisko, że stykali się kolanami.

     – Więc wyjaśnij mi dokładniej, dlaczego nikt nie chciał cię pocałować – powiedział ciszej, nadając swojemu głosowi nieco zadziornego tonu.

     Alec wyprostował się, nie odsuwając się od czarownika.

     – Nie wiem. Nie ma we mnie nic ciekawego?

     Magnus zachichotał. On zachichotał! Co się z nim do cholery działo! Sięgnął dłonią na policzek Nocnego Łowcy, drażniąc go wskazującym palcem z pomalowanymi na złoto paznokciami.

     – Cały jesteś ciekawy.

     Alec przełknął głośno ślinę, a spojrzenie chłodnych niebieskich oczu powędrowało w stronę ust czarownika. Magnus uśmiechnął się i sięgnął w stronę czarnej grzywki Nocnego Łowcy, zaczesując na bok. Ręka niespiesznie zsunęła się na kark, przyciągając chłopca w swoją stronę. Alec spojrzał mu w oczy, policzki zrobiły się czerwone, kiedy ich spojrzenia zderzyły się ze sobą. Ledwo widoczne kiwnięcie głową, wystarczyło Magnusowi, żeby pokonać dzielącą ich odległość.

     Całowanie Alec'a było inne, nowe i niewiarygodnie cudowne. Miał wilgotne wargi, miękkie, które ochoczo oddały pocałunek, trzeba dodać, że dość nieumiejętnie. Jednak lata praktyki w całowaniu, pozwoliły Magnusowi nadać właściwy rytm ich wargą, powodując, że Alec od razu dopasował się do niego.

      Smakował kawą i dopiero co wypitym drinkiem. Pachniał mydłem i miętówkami. A obejmowanie go i jego paskudnego swetra było jak przytulanie się do pluszowego, różowego kocyka. I Magnus doszedł do wniosku, że nie miałby nic przeciwko, spędzenia reszty swojej wieczności w ramionach Nocnego Łowcy.

     Oderwali się na chwilę od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. Niebieskie oczy pociemniały, a oddech Łowcy przyspieszył.

     – I tak mnie nie przelecisz – wysapał Alec i wpił się ponownie w wargi czarownika.

     Magnus ochoczo pokiwał głową, nie próbując nawet zaprzeczyć. Nie było na razie potrzeby, żeby wyprowadzać go z błędu, zwłaszcza teraz, gdy ochocze wargi Alec'a, zaciskały się na tych jego, w nieco bardziej zmysłowym tańcu. Magnus odsunął się znów od Łowcy z jękiem, żeby znów zaczerpnąć powietrza.

     – Przynajmniej nie dziś – dodał Alec, kiedy oddech się uspokoił.

     Magnus nawet nie zwrócił uwagi na jego słowa, bardziej był zainteresowany jego dłońmi. Alec objął go w talii i wciągnął na swoje kolana, na tyle gwałtownie, że Bane sapnął zdziwiony tym ruchem. Dekoncentracja była chwilowa, ponieważ wplątał dłonie we włosy Łowcy i znów go pocałował.

     Alec znów oddał pieszczotę z jeszcze większym zaangażowaniem niż poprzednio, ochoczo dopasowując się do szybkiego ruchu warg czarownika. Nie zaprotestował, kiedy Magnus, przejechał językiem po jego zębach. Rozchylił usta i sam pozwolił sobie na odważny ruch językiem, pogłębiając pocałunek.

     Jak na osobę, która całowała się pierwszy raz, był to zadziwiająco udany pocałunek. Może nieco niechlujny, może pod wpływem alkoholu, ale smakował jak powrót do domu, po wielu latach tułaczki. Powodował, że Magnus nie miał ochoty ruszać się nigdzie więcej.

     Alec nie żartował. Trzy godziny później, po sesji namiętnych pocałunków zostawił Magnusa w boksie. W wymiętej koszuli z odpiętymi górnymi guzikami. Na karmelkowej skórze na szyi i obojczykach, widniała sieć czerwonych malinek. Magnus westchnął tęsknie, kiedy Alec szepnął mu do ucha: „na razie", pocałował go ostatni raz i zniknął.

     Cholerny Nocny Łowca! Znów go zostawił i to z bardziej palącym problemem! Magnus nie ruszał się jeszcze przez dobre trzydzieści minut, dopóki wzwód nie opadł, na tyle, że mógł w końcu wstać z kanapy.

     Zwariuje, prędzej zsinieją mu jądra, niż przeleci tego uroczego chłopca. I Magnus musiał przyznać w końcu sam przed sobą, że Alec, zaczynał być czymś więcej niż tylko kształtnym tyłkiem.


Miało być słodko i pociesznie... i tyle w temacie <3
Trzymajcie się i do następnego
Dzięki :*

Jak Alec Lightwood dał się przelecieć, a Magnus Bane się zakochał.Where stories live. Discover now