Alec wleciał do Instytutu, niemal jak na skrzydłach. Było jeszcze przed dwunastą, więc spokojne zdąży na trening z rodzeństwem i tą przybłędą Clary. Miły poranek jak i noc w towarzystwie Magnusa podziałały obezwładniająco. Na ustach krążył głupiutki uśmiech, a serce łomotało w piersi. Nawet jego zwykły nudny sweter, wydawał się zabawniejszy.
– Przeleciał cię znowu? – zapytała Izzy, która zdawała się czatować pod drzwiami na jego powrót.
– Nie. – Alec pospiesznie ruszył do przodu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w pokoju.
– Jak to nie? – zawtórował Jace, który czekał przy schodach. – To co robiliście całą noc?
– Po prostu nie. – Na twarz niebieskookiego Łowcy, wpełzł szeroki uśmiech.
– W takim razie ty go zaliczyłeś? –zapytał z nadzieją blondyn.
– Na Anioła, Jace jesteś obrzydliwy. Oglądaliśmy filmy i rozmawialiśmy... potem poszliśmy spać.
– Nuda, to po co ta...
– Co to jest? – zapytała Izzy, wskazując na kwiat w ręku swojego brata.
– Róża... j-ja dostałem od M-Magnusa – wymamrotał Alec, pokonując ostatnią kondygnację schodów. Przyspieszył, próbując uciec przed wścibskim rodzeństwem.
– Ładna – skwitował to Jace z krzywym uśmiechem.
– Nie więdnie – wyszeptał Alec z rozmemłanym spojrzeniem.
– I obsypuje wszystko wokół brokatem – powiedziała Izzy, wskakując ręką na czerwony dywan po którym szli, cały usłany był brokatem z resztą podobnie jak Alec.
– Stary ty błyszczysz – jęknął Jace, patrząc z szokiem na swojego brata. – To nie męskie!
To była prawda. Alec cały był w błyszczącym proszku. Od skórzanych butów i spodni po jego wychłostany, dziurawy sweter. Calutki. A wszystko sączyło się z płatków róży, powolutku jak urocza śnieżyca w zimie.
– Miałeś romantyczny wieczór ze swoim chłopakiem, pełen pocałunków i bez seksu! – pisnęła Isabelle. – To już na poważnie?
Stanęli pod drzwiami do pokoju Aleca. Chłopak przytulił różę do policzka, który teraz również został umazany brokatem.
– Ech miałeś tylko zaliczyć – westchnął blondyn.
– Odczep się Jace – zaśmiała się Izzy. – Alec idziemy dziś do Pandemonium i...
– Nigdzie nie idę! – krzyknął gwałtownie i uciekł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Oparł się o framugę i pozwolił sobie głośno westchnąć.
– Dlaczego, to będzie fajny wieczór. – Izabelle uderzyła wściekle pięścią w drzwi.
– Niewątpliwie siostro, ale mój będzie lepszy... mam randkę.
Izzy zapiszczała skacząc w miejscu, jednocześnie potrząsając Jace'a za ramiona.
Alec odłożył różę na stoliku nocnym koło łóżka. Kilka dni później wszystko, dosłownie wszystko było w brokacie i jemu zdawało się to nie przeszkadzać, nic a nic.
Wieczorem poszli do jakiejś bajecznie kolorowej restauracji, serwującej meksykańskie jedzenie. I choć to Alec był zapraszającym, Magnus uznał, że rozsądniej będzie aby to on planował ich randki. Łowca nie miał nic przeciwko.
![](https://img.wattpad.com/cover/161822937-288-k196341.jpg)
YOU ARE READING
Jak Alec Lightwood dał się przelecieć, a Magnus Bane się zakochał.
FanfictionTytuł mówi sam za siebie. Bardzo krótka opowieść o Nocnym Łowcy, który dal się wciągnąć w szpony czarownika. Opowiadanie z serii ewidentnie dla dorosłych!