Rozdział 2 ✔

24.9K 1K 1.1K
                                    

Hermiona nie mogła zmrużyć oka tej nocy. Wierciła się, przekręcała z boku na bok, wszystko w obawie o dzień, który miał nadejść. Jakaś część niej martwiła się o to, co jeśli nie zostanie sparowana z Ronem. Druga część była przerażana tym, co jeśli tak właśnie się stanie. Tak naprawdę Hermiona zaczynała sobie zdawać sprawę, że kocha Rona tylko jak brata. Troszczyła się o niego, ale nie jak o kochanka. Nie pociągał jej. Potrzebowała kogoś bardziej obytego, świeżego, niosącego za sobą przygodę. Rona znała od lat, znała go na wylot. Nie było w nim niczego, co musiałaby odkryć. Zastanawiała się, czy Tiara będzie wiedziała co czuje. Z drugiej strony, może Ron był bezpieczniejszym wyborem. Przynjamniej miała pewność, że będzie mogła polegać na swoim opiekuńczym mężu, który będzie ją znał naprawdę i szanował. Jej umysł wirował w kółko. Następnego dnia rano, Hermiona ledwie tknęła swoją kanapkę. Jej żołądek był skurczony do granic możliwości. Ginny nie czuła się wiele lepiej.

- Co jeśli nie zostanę sparowana z Tobą?! - pytała rozpaczliwie Harry'ego - Jesteś tym jedynym, co jeśli po tym wszystkim mi Cię zabiorą?

- Jestem pewien, że będziemy razem. Musimy być, Tiara Przydziału o tym wie. - Harry pocieszał swoją zrozpaczoną dziewczynę.

- Nie martw się, Miona, ta czapka dobrze wie, żeby sparować również nas. - powiedział Ron, sądząc, że pociesza Hermionę.

Jedyne co mogła zrobić, to posłać mu słaby uśmiech, który chłopak zinterpretował jako nerwowy, ona jednak czuła ścisk winy w dołku. Przy stole Slytherinu, Draco Malfoy pchnął nerwowo talerz z jedzeniem. Był zbyt roztrzęsiony, żeby cokolwiek zjeść. Co, jeśli nie zostanie połączony z nikim ze Slytherinu? Żadna dziewczyna z innego domu nie zaakceptuje go po tym, co robił w poprzednich latach. No, może jedynie z Huffelpuffu, ale wzdrygnął się na myśl o poślubieniu którejś z nich. Pomyślał również o tym, że oczekuje się od niego zostania ojcem. Obiecał sobie, że nigdy nie będzie miał dzieci, nie chciał być taki jak swój ojciec. Co jeśli jego dzieci staną się takie jak on sam? Nikt nie powinien stać się Draconem Malfoyem.

- Mój Boże, a co jeśli zostanę połączony ze szlamą?! - Teodor Nott zaczął panikować. - Czy możesz sobie wyobrazić, że musisz dotknąć jedną z nich?

- Zamknij się Nott. - Draco warknął. - Wiesz, że takie rzeczy nie mają już znaczenia!

- No proszę, proszę, wygląda na to, że Dracze został zdrajcą krwi. Ciekawe co tatuś na to. - Teo szydził.

- Nie kocham ich, po prostu przez poprzedni rok zmieniłem trochę poglądy. - Draco odpowiedział spokojnie.

Ich kłótnia została przerwana przez McGonagall zwracającą im uwagę. Flich stał obok niej z taboretem i sławną Tiarą Przydziału. Draco poczuł, że zbiera mu się na wymioty. Kiedy Flich ustawił kapelusz na stołku i McGonagall rozwinęła pergamin, napięcie było tak gęste, że można by je kroić nożem. Wielu studentów wyglądało bardzo źle. Gdy Hermiona lustrowała twarze swoich rówieśników, złapała kontakt wzrokowy z Malfoyem i spostrzegła strach i zdenerwowanie, które miało odzwierciedlenie w jego szarych oczach.

- Będę wywoływać dziewczęta, jedną po drugiej, według wieku, od najmłodszej do najstarszej. Kapelusz będzie wiązał je z... przyszłym mężem. Wybrane pary są ostateczne. - powiedziała McGonagall. - Powinniście wiedzieć, że Tiara powiąże was z osobą, z którą będzie uważała, że macie największe szanse na udaną przyszłość. - dodała uprzejmie. Bez zbędnych ceregieli, uroczystość rozpoczęła się. - Lovegood Luna.

Luna podeszła, wyjątkowo normalnym krokiem, do taboretu, gdzie usiadła i siedziała spokojnie, cichutko jak myszka.

Po kilku chwilach kapelusz zawołał:- Teodor Nott! – i Luna wstała i tym razem swoim charakterystycznym, tanecznym krokiem podeszła do rozwścieczonego Teo.

Prawo Małżeńskie | DramioneWhere stories live. Discover now