Dodatek: Gra Henrietty

1.5K 215 151
                                    

Notka od autorki: Naprawdę, naprawdę chcę kopnąć Henriettę.

---* * *---

Henrietta przyjrzała się kociołkowi pełnemu eliksiru wielosokowego, ale nie była w stanie wykryć żadnych różnic między tym, jak powinien wyglądać o tej porze warzenia, mniej więcej na dwa tygodnie przed ukończeniem. Wzruszyła ramionami i odsunęła się od niego. Niech sobie dalej bulgocze i dymi. W tej chwili miała na głowie inne problemy, włącznie z dwójką gości, którzy w tej chwili przebywali w jej domu.

Przeszła ze swojego prywatnego laboratorium eliksirów po schodach na parter i otworzyła drugie drzwi. Czarodziej w środku już był na nogach i celował w nią różdżką. Henrietta tylko podniosła brew.

– Mogłabym uznać to za zniewagę, gdybym tylko chciała – powiedziała, po czym zamknęła za sobą drzwi.

Mężczyzna nie odezwał się, ale opuścił różdżkę. Henrietta przyjrzała się mu z namysłem; przez ten pokój, salonik pełen półek, ale pozbawiony wszelkich książek, przeplecionych było wiele subtelnych zaklęć, które usuwały uroki i inne magiczne formy przebrania, więc mogła być pewna, że widzi przed sobą prawdziwego mężczyznę. Miał tępą twarz i brązowe oczy, które pewnie wyglądały na skrywające wiele tajemnic, o ile się nie uśmiechał. To prawdopodobnie oznaczało, że przy swoim statusie społecznym musiał się często uśmiechać. Miał rzadkie, blond włosy. Był szlamą i zdołał dojść tak daleko po części dzięki własnym zdolnościom, po części dzięki dozie szczęścia, a po części dlatego, że jego nazwisko brzmiało podobnie do tego, które nosiła słynna, świetlista rodzina.

Nic z tego jednakże nie miało równie wielkiego znaczenia dla Henrietty co nazwisko, które sam obrał. Ostatnio zaczął pisać artykuły dla "Proroka Codziennego" jako Argus Veritaserum. Zawierał w nich wiele zabawnych kłamstw na temat Pottera. Henrietta tym bardziej uważała je za zabawne, kiedy okazało się, że wszyscy uważali ich autora za wyjątkowo tajemniczą personę, podczas gdy sama odnalazła go po zaledwie kilku tygodniach porównywania jego stylu pisania do innych autorów publikujących w "Proroku". To tylko wskazuje na to, jak głupia jest reszta świata.

– Siadaj, Argusie – powiedziała. – Zanim powiem ci, co będę mogła dla ciebie zrobić za parę tygodni, muszę się przekonać jak daleko jesteś w stanie posunąć się do popsucia reputacji Harry'ego Pottera. – Przesunęła się i usiadła w fotelu naprzeciw niego. Argus powoli powtórzył jej gest, nawet przez chwilę nie odrywając wzroku od jej twarzy. Prawie nie mrugał. Henrietta zastanawiała się, jak wiele prawdy znajdowało się w starych opowieściach, że szlamy czasem krzyżowały się z żabami i jaszczurkami, żeby wzmocnić siłę własnej krwi.

– Bardzo daleko – powiedział spokojnie. – Albus Dumbledore jest moim mentorem, od dziecka uczył mnie o etyce poświęcenia i tylko dzięki niemu udało mi się przeżyć pierwszą wojnę z Sama–Wiesz–Kim. – Henrietta ledwie zdołała powstrzymać się przed wywróceniem oczami. Voldemort miał zarówno imię jak i tytuł, i każde z nich było lepsze od tego dziwnego określenia, którym nazywali go miłośnicy mugoli. – Wiem, jak wiele musiał podjąć decyzji i ryzyka, żeby upewnić się, że świat czarodziejów przeżyje nietknięty i wiem, że nikt poza nim nie byłby w stanie tego zrobić. Nie pozwolę, żeby jego dobre imię było szkalowane przez jakiegoś dzieciaka, który powinien być zaszczycony ilością uwagi, którą otrzymał od samego Świetlistego Pana.

Jakie to urocze. Szlama się rumieni. Henrietta przechyliła głowę i odchyliła się w fotelu.

– I wydaje ci się, że twoje reportaże odbiją się na nim na tyle negatywnie, że odniosą jakiś większy skutek?

– Jestem tego pewien – powiedział Argus. – Już zacząłem otrzymywać listy świadczące o tym, że przekonałem do siebie wielu czytelników. Zaczęli zastanawiać się jak to możliwe, że chłopiec przeszedł przez czternaście lat znęcania i nikt tego nie zauważył. To, oczywiście, oznacza, że to wcale nie był przypadek znęcania, a coś, na co chłopiec sam się zgodził. Teraz, kiedy wyrósł na nastolatka i wszedł w okres buntu – kiedy Ślizgoni mieli już dość czasu, żeby zalać mu uszy jadem i przekonać go, że jest kimś wyjątkowym – postanowił zwrócić się przeciw tym, którzy tak wiele poświęcili, żeby jego życie nabrało jakiegokolwiek sensu.

Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz