Rufus uderzał statecznie palcami o blat swojego biurka, przyglądając się dwóm listom, które przyszły do niego wczoraj. Na jeden z nich odpisał, oczywiście, od razu, sugerując czas spotkania, który, jak miał nadzieję, będzie pasował obu stronom. Na drugi odpisać nie był w stanie.
Kim jest ta cała Wyzwolicielka? Rufus po raz kolejny podniósł pergamin i wygładził go. Użył co bardziej konwencjonalnych czarów na ustalenie charakteru pisma, ale nie napisał tego nikt z Wizengamotu, czy w ogóle z ministerstwa. Rufus, oczywiście, nie miał zamiaru uwierzyć po prostu w to, jak autorka usiłowała się przedstawić – jako młoda czarownica z rodziny związanej w jakiś sposób z Zakonem Feniksa – ale na wszelki wypadek przydzielił kilku aurorów do trzymania w wolnym czasie Madam Malkin na oku, a Tonks obserwowała Ginę de Rousseau. Tonks miała czasami problemy z utrzymaniem się na nogach, ale w bardzo oczywisty sposób była również najlepszą w departamencie aurorką, która mogła ujść niezauważenie.
– Proszę pana?
Rufus podniósł wzrok. To był Wilmot, który stał na straży przy jego drzwiach.
– Tak, Edmundzie? – Rufus dopilnował, żeby jego głos był tak spokojny i ciepły jak to możliwe. Wilmot był ostatnio strasznie nerwowy. Oczywiście, zareagował niezwykle emocjonalnie na wieść o tym, co Rufus ma zamiar zrobić z wywarem tojadowym, w dodatku zbliżali się do pełni. Jakiekolwiek problemy ten człowiek przeszedł kiedyś z wilkołakami, atmosfera w ministerstwie tylko wyostrzała jego reakcje, zamiast je tłumić.
– Osłony zabrzęczały w pokoju, który przeznaczył pan do aportacji dla vatesa.
Rufus kiwnął głową.
– Dziękuję, Edmundzie.
Wilmot zawahał się w drzwiach.
– Jest z nim dwójka ludzi.
Rufus uśmiechnął się. Miał wiele wprawy w kojeniu lęków swoich aurorów.
– Byłbym zaskoczony, gdyby pojawił się tu sam – powiedział. – Możesz osobiście ich tu przyprowadzić, Wilmocie. Wydaje mi się jednak, że pokój nałożył na nich wystarczająco silne zaklęcie niezauważalności, że większość innych departamentów po prostu nie zwróci na nich uwagi. – Opuścił osłony anty–aportacyjne ministerstwa, żeby Harry był w stanie wylądować niezauważenie w pokój, który opisał w swoim liście, niewielkim pomieszczeniem do przesłuchań, znajdującym się w Departamencie Przestrzegania Praw Czarodziejów.
– I jest pan pewien, że nic panu nie będzie? – Wilmot spojrzał na niego, a wokół jego błękitnych oczu pojawiły się spięte linie.
Rufus nie spojrzał na odległy, prawy kąt swojego gabinetu, ale tylko dzięki ćwiczeniom i nabytej dzięki nim wprawie. Siedział tam Percy Weasley, ukryty pod potężnym urokiem, gotów na gotów na zaatakowanie każdego niepożądanego gościa zaklęciami, które podłapywał podczas swojego treningu na aurora.
– Jestem pewien, Wilmocie. Po jednej stronie korytarza stoi Edges, a po drugiej Grant. Przeżyję.
Wilmot kiwnął niepewnie, ale szybko głową, po czym odwrócił się i wyszedł. Rufus usłyszał prychnięcie z kąta Percy'ego. Młody człowiek zdawał się nie ufać starszemu – ale z drugiej strony, był właśnie na etapie treningu, w czasie którego młodzi aurorzy nikomu mieli nie ufać. Rufus spędził ten miesiąc w absolutnej paranoi. Oczywiście, jego instruktorem był Alastor. To była jedna z przyczyn, dla których Rufus tak ciężko zniósł stratę Moody'ego, kiedy ten przeszedł na stronę Harry'ego. Nikt nie był w stanie tak mocno zagnieździć stałą czujność w młodych rekrutach jak Szalonooki Moody.
![](https://img.wattpad.com/cover/151745739-288-k647824.jpg)
YOU ARE READING
Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdami
FanfictionPiąty tom Sagi Poświęcenia AU "Zakonu Feniksa", Ślizgoński!Harry, slash HPDM. Snape rozpoczyna ten rok błędem, który nastawia jego wychowanka przeciw niemu. Teraz Harry musi wykorzystać całe złoża swojego nadzwyczajnego sprytu, żeby stawić czoła wie...