Rozdział pięćdziesiąty siódmy: Postanowienia

2.7K 227 254
                                    

Notka od autorki: Uwaga: Użyte w tym rozdziale nieprzetłumaczone frazy są wypowiedziane w języku manx, celtyckim języku używanym na Wyspie Man. Użyłam całkiem niezłego słownika online, ale możliwe, że są w nich jakieś błędy gramatyczne; osobiście nie znam manx. Wszelkie poprawki mile widziane.

---* * *---

– Harry? Harry, nic ci nie jest?

Domyślam się, pomyślał Harry, siadając na łóżku i pocierając swoje czoło, na którym blizna bolała go po raz pierwszy od miesiąca, że jeśli przyjdzie nam spędzić razem resztę życia, to pewnie właśnie to pytanie będę najczęściej słyszał.

– Nic mi nie jest, Draco – powiedział, mrugając, kiedy Draco rozsunął jego zasłony i poświecił na niego Lumos. – Chodź tu, usiądź obok mnie zanim obudzimy Blaise'a.

– Blaise już się obudził – ogłosił naburmuszony głos z drugiego końca pokoju. Blaise został w szkole na święta, ponieważ jego matka uznała, że osłony Hogwartu lepiej go ochronią niż te w jego własnym domu, Gnieździe Wywerny, do którego już raz się włamano. – Rozmawiajcie sobie głośno o waszych kolejnych, melodramatycznych planach. Ja idę do biblioteki, uwieść Madam Pince, żeby wpuściła mnie do środka. – Wstał z łóżka i poczłapał nieszczęśliwie do łazienki.

– Madam Pince nie będzie w bibliotece! – zawołał za nim Draco. – Przecież to Sylwester! – Drzwi do łazienki zamknęły się za Blaise'em bez słowa. Draco wzruszył ramionami i obejrzał się na Harry'ego. – Jak myślisz, będzie w bibliotece? – zapytał, włażąc na jego łóżko i zasuwając zasłony Harry'ego.

– Pewnie tak. – Harry wyprostował się. – Powiedz mi lepiej, skąd wiedziałeś, że coś mi się śniło?

– Wydaje mi się, że to przez więź, jaka powstała między nami po tylu ćwiczeniach opętania – powiedział Draco, nachylając się w jego kierunku. Jego twarz przybrała poważny wyraz. – Nie doświadczyłem tego tym razem, tak jak wcześniej, kiedy wskoczyłeś do umysłu V–Voldemorta. – Spojrzał na Harry'ego surowo. Harry pokazał mu język. Draco zmarszczył brwi i ciągnął dalej. – Ale wiedziałem, że śniłeś... co było naprawdę dziwnym wrażeniem, kiedy sam przebywałem pośród własnych snów. A kiedy się obudziłem, usłyszałem jak wydajesz z siebie te ciche dźwięki, jak zawsze, kiedy blizna cię boli.

Harry postanowił nie wnikać w to dalej, bo obawiał się, że kolejne odpowiedzi tylko wprawią go w zakłopotanie.

– Śniło mi się coś, tak – wyszeptał. – Ale to nie było podobne do wizji, które mam o Voldemorcie, ilekroć go szpieguję, czy też tych zwiewnych snów, które mi wysyłał, jeśli chciał, żebym gdzieś się pojawił. Czułem się raczej, jakbym dzielił jego sen. No i obraz w nim nie miał najmniejszego sensu. Znaczy, nie wydawał się jakoś szczególnie przerażający czy potężny.

Draco kiwnął głową.

– W takim razie co w nim widziałeś?

– Po prostu korytarz – powiedział Harry. – Korytarz, który kończył się ciemnymi drzwiami. Chciałem otworzyć drzwi, ale kiedy ich dotknąłem, nic się nie stało. Czułem frustrację i gniew, ale nie sądzę, żeby były moje. Wydaje mi się, że Voldemort śni o otwarciu tych drzwi, ale wie, że nie jest w stanie. – Objął kolana rękami. – Czemu akurat ta wizja zdołała przebić się przez barierę, a nie coś innego?

– Jesteś pewien, że nie opuściłeś bariery, Harry? Albo że nie zrobiła się w niej jakaś dziura?

Harry zamknął oczy i zaczął ostrożnie dotykać trawy, która barykadowała jego więź oklumencyjną, ale ostatecznie musiał pokręcić głową.

Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdamiWhere stories live. Discover now