Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty: Nadchodzi wyboru czas i skutek

1.7K 219 329
                                    

Notka od autorki: Ten rozdział podsumowuje obecny rozwój akcji.

---* * *---

Draco wylądował na kamiennej podłodze, która podpowiedziała mu, że raczej nie jest w Durmstrangu; przetoczył się, poderwał na nogi, rozejrzał szybko i przekonał się, że nie, to na pewno nie był Durmstrang.

Stał w korytarzu wypełnionym czarodziejami i czarownicami odzianymi w szaty, które miały na sobie plebejskie wzory. Mieli oczy wbite w pustkę, wielu jęczało, albo błagało o pomoc. Przed nim leżał Harry, wrzeszczący z takiego przerażenia i bólu, że Draco aż się wzdrygnął. Harry miał oczy zaciśnięte tak mocno, że prawie żadne łzy nie były w stanie przebić się przez powieki. Kawałek dalej stał Dumbledore, który właśnie powoli podnosił głowę i przyglądał się Draconowi z lekkim zaskoczeniem.

Draco poczuł, jak przeszywa go zgroza. W innym życiu prawdopodobnie opadłby bezsilnie na kolana i zacząłby dygotać, niezdolny do zrobienia czegokolwiek.

Jednak jego furia pożarła zgrozę. Draco podejrzewał, że skoro jego psychika chce zachowywać się w tej chwili po gryfońsku, to równie dobrze może być obrzydliwie wściekły o to, że potężny czarodziej krzywdzi chłopca, którego kochał.

– Coś ty mu zrobił? – wypalił wściekle.

Dumbledore uśmiechnął się. To był ten sam rodzaj uśmiechu, który Draco widział na twarzy dyrektora, kiedy ten siadał przy stole prezydialnym do śniadania i obserwował Wielką Salę, zawierającą jego niewielki, hogwardzki światek, i nie widział w nim nic złego.

– Zaraz się przekonasz – powiedział i kiwnął głową w kierunku czegoś za ramieniem Dracona.

Draco obrócił się. Ciemność natarła na niego, wirując niczym niewielkie tornado porywające ze sobą część chmur z kotłującej się burzy.

Kiedy jednak go dotknęła, rozpadła się na bezużyteczne, czarne wstążki i opadła na podłogę. Draco zamrugał i odwrócił się z powrotem do Dumbledore'a.

Powiedziałem przecież, że chcę pojawić się przygotowany na to, żeby pomóc Harry'emu, pomyślał. Moneta pewnie ochroniła mnie przed efektami tego zaklęcia, bez względu na to, czym ono by nie było... nie, czekaj, wiem co to jest. Wyglądało na to, że czytanie książek, które ojciec polecił mu kilka lat temu, jednak na coś się przydało. To musi być Capto Horrifer.

To by tłumaczyło również, czemu Harry leży na plecach. Zaklęcie zmuszało ofiary do przeżywania swoich najstraszniejszych wspomnień, ale wykręcało je, dodając nową porcję zgrozy, tak że ofiary nie były w stanie po prostu liczyć na to, że przeżyją sytuację w ten sam sposób co wtedy. Harry prawdopodobnie właśnie śnił o chwili na cmentarzu, kiedy Bellatrix odcięła mu dłoń.

Furia Dracona po raz kolejny roztrzaskała w drzazgi jego zaskoczenie i rozsądek. Wyczuł, że Dumbledore'owi właśnie mija początkowe zdumienie i prawdopodobnie szykuje się do rzucenia jakiegoś innego zaklęcia, którym będzie w stanie skrzywdzić Dracona, albo jakoś go tu przytrzymać, być może po to, żeby go torturować, a może nawet zabić.

Draco nie zawahał się nawet, żeby pomyśleć, czy to naprawdę jest dobry pomysł. To było jedyne, co mogło w tej chwili zadziałać, więc to właśnie zrobił. Wbił spojrzenie w Dumbledore'a i skoczył ze swojego umysłu do jego, zastanawiając się, czemu mijane po drodze powietrze zrobiło się dziwnie ciężkie i oleiste, wypełnione nie tylko obrzydliwym uczuciem tego szczególnego zaklęcia, ale też zapachem nadchodzącej burzy.

* * *

Pojawienie się chłopaka Malfoyów zaskoczyło Albusa, ale ostatecznie istniały mroczne artefakty, które mogły umożliwić chłopcu przedarcie się przez jego osłony. Przynajmniej wyglądało na to, że nikt inny się już nie pojawi, a kiedy Capto Horrifer zawiódł, Albus wiedział, że będzie potrzebował czegoś silniejszego. Zaczął przygotowywać klątwę pętającą, która sprawi, że Draco zobaczy to, co Harry, i będzie cierpiał, bezsilny jako duch, zawieszony w tym świecie snów, nawet jeśli Albus nie zdołał spętać go jego własnymi wspomnieniami.

Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz