Notka od autorki: UWAGA: Cliffhanger.
---* * *---
Harry obrócił głowę tak gwałtownie, że poczuł, jak jedna z lian rozrywa się, próbując utrzymać na nim swój uchwyt. Indigena Yaxley krzyknęła coś. Voldemort warknął bez słów, a bazylissa, i może dżdżownica też, zaczęła soczyście przeklinać w wężomowie. Rosier zaczął się śmiać.
Harry nie był w stanie wydać z siebie dźwięku. Cała jego uwaga była pochłonięta roztaczającą się przed nim wizją.
Masa przeraźliwie jasnego, białego światła pojawiła się po wschodniej stronie cmentarza, rozpościerając się od wrót i rozpuszczając osłony Voldemorta i każdą napotkaną po drodze mroczną magię jak jeszcze nic, co Harry kiedykolwiek widział do tej pory – z wyłączeniem słońca, rozwiewającego poranną mgłę. Ciemność rozpływała się przed nią i Harry'emu wydawało się, że nawet dziki Mrok drgnął nieprzyjemnie na ten widok, ale szybko wziął się w garść. Magia Światła była ostra, kłująca, przeszywająca niczym miecze i kroczyła powoli w głąb cmentarza.
Wreszcie wzrok Harry'ego przyzwyczaił się do jego intensywności, dzięki czemu zdołał zobaczyć w nim kształt. Światło promieniowało ze swojego rdzenia niczym niewielkie, skoncentrowane słońce, którego środek znajdował się na szczycie niesionej przez Augustusa laski. Harry uznał, że w takim razie to jego głos musiał rzucić to zaklęcie. To nie było takie zaskakujące, ostatecznie Augustus wspomniał o tym, że będzie ogniskiem rytuału, do wykonania którego potrzebował kooperacji wielu świetlistych czarodziejów.
Harry po prostu nie spodziewał się, że pojawią się tu tak szybko.
– Witaj, Harry – powiedział Augustus. Harry dopiero po chwili zorientował się, czemu jego głos wydawał się mu dziwny. Brakowało w nim wywyższania się, przepełnionego kpiną tonu, który Harry słyszał od niego za każdym razem, kiedy się widzieli. Teraz brzmiał po prostu na szczęśliwego. – Domyślam się, że masz kłopoty i przydałaby ci się nasza pomoc? – Podniósł głowę i przyjrzał się Harry'emu, jakby sama obecność lian i robaka nic dla niego nie znaczyła.
Harry kiwnął bez słowa głową i wtedy Voldemort przerwał ciszę, która zapadła między nimi. Zaczął krzyczeć rozkazy w brudnej wężomowie, rozkazując atakować, zabijać, pożerać.
Białe zwoje zaczęły przesuwać się do przodu, zwracając się ku masie przekopanej ziemi i trawy, które leżały w hałdach przed wrotami. Harry zobaczył jak gumowate cielsko się wije i wrzasnął ostrzeżenie. Chwilę potem liście Yaxley owinęły się wokół jego ust, skutecznie go uciszając.
Augustus zaśmiał się i krzyknął zaklęcie głosem tak dźwięcznym i wysokim, że Harry nie zdołał wyłapać inwokacji. Złote obręcze na jego lasce zalśniły, kiedy wycelował nią w dżdżownicę, a białe światło skupiło się i wystrzeliło ostro przed siebie.
Białe cielsko zaczęło dymić w miejscu, w którym zostało dotknięte światłem, niczym masa mrówek, na które ktoś skierował promień słońca przez lupę. Harry usłyszał cienki wrzask, na tyle wysoki, że zaczęło mu od niego dźwięczeć w uszach, a stworzenie odsunęło się od Augustusa i stojących za nim czarodziejów, których Harry dopiero teraz zauważył. Wcześniej światło przesłaniało ich ciemne sylwetki.
– Nie! – wrzasnął Voldemort. – Atakuj ich, przygnieć ich, połknij ich! Nie możesz pozwolić, żeby cię pokonali!
Potężny łeb zanurkował i nagle cmentarz znowu się wybrzuszył, kiedy dżdżownica przebiegała pod Harrym, celując w jego sojuszników. Sięgnął instynktownie, mając nadzieję, że może robak naruszył korzenie lian i teraz zdoła je okaleczyć, ale jego bezróżdżkowa magia dotarła tylko do granicy jego skóry i znowu opadła. Harry syknął i pociągnął za swoje więzy, ale bez skutku.
![](https://img.wattpad.com/cover/151745739-288-k647824.jpg)
YOU ARE READING
Wiatr, który trzęsie morzami i gwiazdami
FanfictionPiąty tom Sagi Poświęcenia AU "Zakonu Feniksa", Ślizgoński!Harry, slash HPDM. Snape rozpoczyna ten rok błędem, który nastawia jego wychowanka przeciw niemu. Teraz Harry musi wykorzystać całe złoża swojego nadzwyczajnego sprytu, żeby stawić czoła wie...