always | wellinger x leyhe

1K 72 9
                                    

Wracam do hotelu wyczerpany. Siadam na łóżku, ukrywając twarz w dłoniach. W chwilach takich jak ta, doceniam swoje bardziej odległe miejsce, ponieważ nie muszę brać udziału w żadnych konferencjach i odpowiadać na głupie pytania dziennikarzy.
Kładę się w ubraniu, myśląc o wszystkim tym, co się dzisiaj wydarzyło. A w szczególności o nim.
O tym wspaniałym, słodkim brunecie, który nie zaszczycił mnie dzisiaj nawet spojrzeniem. Zresztą nie mogę się mu dziwić. To przeze mnie wszytko się popsuło.
Cudownie było widzieć go uśmiechniętego i szczęśliwego w końcu na swoim pierwszym podium. Nikt nie zasłużył sobie bardziej od niego.
Nic jednak bardziej niż ten widok nie sprawiało mi takiego bólu, jaki czuję też teraz. Żałuję, że nie mogę być teraz przy nim. Cieszyć się razem z nim.
Scałować ten piękny uśmiech.
Już nie należy do mnie. Już nie jest do mnie kierowany.
A wszystko to jest tylko i wyłącznie moją winą. To ja trzymałem nasz związek w klatce, nie chciałem przyznać przed nikim, że jesteśmy razem. Nawet rodzinie, która wiedziała, że jestem gejem. Bałem się. To była nasza najgorsza i największa kłótnia.
Wzdycham, bo wiem, że niedługo zakończy się okres mojej pokojowej samotności. Nie mam pojęcia, jak powinienem się teraz zachowywać.
To naprawdę niefortunne zarządzenie losu, że akurat teraz przyznano nam wspólny pokój.
Idę do łazienki i biorę szybki, gorący prysznic. Próbuję choć trochę się zrelaksować, jednak moje mięśnie wciąż pozostają napięte w oczekiwaniu na jego powrót.
Czy mam się odezwać? Pogratulować mu? Co powiedzieć?
Wychodzę z pod prysznica i orientuję się, że zapomniałem zabrać ze sobą dres do przebrania. Wychodzę z łazienki w samym ręczniku, owiniętym wokół bioder, gdy w tym samym momencie otwierają się drzwi pokoju i widzę jego twarz i unoszące się ze zdumienia brwi.
Jestem pewien, że moja twarz staje się czerwona.
Stephan zamyka drzwi i po prostu się na mnie gapi, a ja nie potrafię ruszyć się z miejsca. Czuję, że z moich mokrych włosów kapie woda.
Dreszcz przechodzi przez całe moje ciało, nie wiem czy z powodu zimna, czy jego przeszywającego spojrzenia.
A on dokładnie widzi wzsytkie moje reakcje.
W końcu odzyskuję władzę nad sobą i ruszam do walizki po czyste ubranie, mamrocząc ciche cześć.
Stephan także rusza się z miejsca i odkłada swoje rzeczy na łóżko, po czym ściąga kurtkę.
Zaczyna przeglądać coś w telefonie.
A ja stoję przed torbą, próbując wygrzebać jakieś dresy, co nie jest łatwe, gdy jedną ręką przytrzymywać muszę, zbyt mały teraz, ręcznik.
Czuję się cholernie niezręcznie.

— Robisz to specjalnie? — słyszę nagle i zamieram. Odwracam się w stronę Leyhe i widzę jego zarumienione policzki. Zjeżdżam wzrokiem niżej i widzę także odznaczający się pewiem problem. Sam oblewam się rumieńcem i czuję, jak robi mi się gorąco.

— Ja nie... Po prostu nie mogę... — próbuję wyjaśnić, czując się jak idiota. Zdaję sobie sprawę, jak moje próby ubrania się musiały wyglądać z jego strony.
Nagle Stephan wstaje z miejsca, a ja jestem kompletnie zszkowany. Nie mam pojęcia co chce zrobić. Gdy więc pochyla się, żeby mi pomóc, ja w przypływie paniki upuszczam ręcznik i po prostu stoję przed nim, tak jak Pan Bóg mnie stworzył.
I ja także mam odznaczjący się problem.

Czuję, że z zażenowania pali mnie twarz. Nie potrafię się ruszyć.
Wpatruję się po prostu w jego szeroko otwarte oczy. Nagle jego wzrok, chyba bezwolnie, przesuwa się niżej.

Przestaję oddychać, gdy w kolejnej sekundzie słyszę ciche kurwa i zostaję przyciśnięty do ściany, a na ustach czuję jego gorące wargi.
Odwzajemniam pocałunek, wplatając palce w jego włosy.
Czuję zimną ścianę za plecami, gdy nagle kontrastująco ciepłe ręce przesuwają się po moich pośladkach.
Jeszcze nigdy nie przeżyłem podobnego pocałunku, pełnego żalu, pragnienia i tęsknoty. Wszystkie te uczucia kumulowały się w nas zbyt długo.
W pośpiechu ściągam ze Stephana koszulkę i syczę przekleństwa, gdy gryzie mnie w szyję.
Potem całuje to samo miejsce, pozostawiając mokre ślady. Zlizuje z mojego ciała krople wody, pozostałe po prysznicu, a ja jestem na krawędzi wytrzymania.
Popycha mnie na łóżko, zdejmując swoje spodnie.
Nie mogę uwierzyć, że istniałem i mogłem wytrzymać bez jego codziennych pocałunków. Bez tego ciepłego oddechu na szyi, bez jego cudownych ust.
Z moich ust wydobywa się jęk, gdy pocałunkami przechodzi na mój brzuch. I niżej. Zamykam oczy.
Nie potrafię opisać rozkoszy, jaką wypełnia moje ciało.

Później normujemy oddechy w wygniecionej pościeli. Trzymam Stephana w objęciach, a jego głowa leży na mojej klatce piersiowej.
Gładzę kciukiem jego nagie ramię, a on co jakiś czas składa pocałunki ma mojej szyi.

— Przepraszam — szepczę w pewnym momencie, przerywając panującą między nami ciszę. Stephan podnosi głowę i patrzy mi w oczy.

— Ja też. Zachowałem się jak idiota. Nie powinienem tak na ciebie naciskać. — Kręcę głową i całuję jego piękne usta.

— To moja wina. Ty masz rację. — uśmiecham się. — A co do teraz, ja na prawdę nie zrobiłem tego specjalnie. — Stephan śmieje się i jest to najpiękniejszy dźwięk, jaki słyszałem.

— Uważaj, bo ci uwierzę. — znów kładzie swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi. — Kocham cię Andi. Nigdy o tym nie zapominaj, bo zawsze będę cię kochał — mówi.

— Ja też cię kocham. Bezgranicznie. I w końcu, gratuluję dzisiejszego podium! — całuję jego włosy i ucho. Czuję, jak się uśmiecha. — Jestem z ciebie dumny. — Unosi głowę, a ja muskam jego wargi. Znów się uśmiecha. I jest to uśmiech warty każdego mojego podium.

Czy można nie kochać Lellingera?
Bubu na podium dzisiaj. I mój ukochany Antti Aalto w dziesiątce 💞.
To był dość dziwny, ale fajny konkurs. Te pierwsze w sezonie zawsze są jakieś specyficzne.

Co myślicie?

Jak ja tęskniłam za tym wszystkim, przysięgam.

I skoro się tu już rozpisałam, to zapraszam na moje nowe, piłkarskie shoty 😄

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 18, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ONESHOTS | skijumpingWhere stories live. Discover now