"Are you deaf or stupid?"

5.4K 358 12
                                    

#FZfanfiction  

Odpoczynek po upojnej nocy nie trwał długo, a to tylko dlatego, że o ósmej mieli wyruszać do kolejnego miasta, więc Calum musiał wstać przynajmniej o siódmej żeby na luzie się ze wszystkim wyrobić. Faktem jednak było, że obudził się kilkanaście minut po szóstej i to bez pomocy budzika, mimo że zdrzemnął się – dosłownie – na jakieś dwie czy trzy godziny. Uśmiechnął się cwanie, gdy zobaczył obok siebie anielskie oblicze Megan, czyli kompletne przeciwieństwo tego, które znał. Tym bardziej odechciało mu się spać, chociaż zdawał sobie sprawę, że z pewnością zdrzemnie się w busie, bo w końcu nic nie będzie go pobudzało. W przypadku Shorks wystarczała jedynie jej obecność, by hormony nie dawały mu usiedzieć w miejscu. 

– Meggie, Meg, Meggie... – lekko potrząsnął ją za ramię. – Meggie...

– Spróbuj jeszcze raz tak do mnie powiedzieć, a urwę ci jaja, Hood – warknęła, dopiero po chwili otwierając oczy. – A szkoda by było – zaśmiała się, spoglądając na niego wymownie. 

– Wiem, że szkoda – wywrócił oczami rozbawiony, wpijając się w jej usta.  – Byłaś genialna, Meg. 

– Zamknij oczy i wyobraź sobie, że właśnie odrzucam włosy do tyłu, prychając w odpowiedzi, bo nie chce mi się tego robić w rzeczywistości. 

– Co, dupa boli? – Cal przygryzł język, by nie parsknąć śmiechem, a chwilę później jęknął z bólu i spojrzał na nią z wyrzutem. – Za co?

– Za ojczyznę, Calum, za ojczyznę – pokręciła głową z politowaniem i zerknęła na podłogę obok jej strony łóżka, zauważając jego koszulkę, którą od razu chwyciła. 

Usiadła na łóżku, obracając się plecami do Hooda i założyła ją na siebie, śmiejąc się pod nosem, gdy dotarł do niej gardłowy pomruk niezadowolenia ze strony bruneta. Wstała i na paluszkach przemierzyła pokój, naciągając koszulkę jak tylko się dało, mimo to materiał nie zakrywał nawet do końca jej pośladków. To jednak nie było problemem, a przynajmniej nie dla Cala. 

– Żartujesz, że chcesz się już zbierać – mruknął, unosząc brew pytająco. 

– Jest wpół do siódmej... – odparła, patrząc na zegarek na szafce nocnej. – Przecież wyjeżdżacie o ósmej. 

– No, ale jest jeszcze tyle czasu... – jęknął, na co dziewczyna zaśmiała się cicho. 

– Potrzebujesz przynajmniej godziny żeby się ogarnąć i zjeść. A warto dodać, że został tu niezły burdel po ostatniej nocy... – zaczęła wyliczać, ale przestała, gdy dostała w twarz poduszką. – Ty wredny chuju – warknęła, robiąc parę kroków w jego stronę. 

– Inaczej mnie nazywałaś dzisiaj w nocy – poruszył zabawnie brwiami, na co już kompletnie nie wytrzymała i rzuciła się w jego stronę. 

Szybko jednak znalazła się na dole zamiast na górze, a twarz Hooda znajdowała się tuż przy jej i doskonale widziała te śmiejące się z niej brązowe oczy. Fakt, musiała przyznać, że można było się w nich utopić, ale czasem – tak jak teraz – chciała wsadzić tam dwa palce. 

– Bo wtedy nie waliłeś we mnie poduszką, idioto – trzepnęła go w ramię, ale z marnym skutkiem, bo ciało bruneta krępowało jej ruchy. – Boże, jaki ty jesteś wkurwiający – wzniosła oczy ku niebu, ale szybko je zamknęła, gdy poczuła na swoich ustach wargi Cala. 

– Teraz też? – wymruczał, przesuwając usta przez jej żuchwę, aż do szyi.

– Teraz nie – powiedziała, przygryzając wargę wciąż z zamkniętymi oczami. – Cal... – jęknęła, gdy dłużej zatrzymał się na jej szyi. – Cal... – powtórzyła nieco głośniej. – Calum. – tym razem już stanowczo, ale nadal bez skutku. 

Friend Zone ✖ 5SOS [✔]Where stories live. Discover now