"What's the weather in the heaven?"

4.5K 335 11
                                    

#FZfanfiction  

Lotnisko w Memphis nie było zbyt skomplikowanym obiektem w porównaniu z LAX, z którego wyleciał samolot. Z mini walizką na kółkach i z czarnymi okularami na nosie dziewczyna przemierzała halę lotniska, by zatrzymać się w Starbucksie, bo tam umówiła się ze swoją przyjaciółką. Zamówiła latte i ciasto marchewkowe, a potem usiadła przy stoliku tuż obok szklanej ścianki, by z łatwością obserwować ludzi, którzy przechodzili tędy z wejścia na lotnisko.

Nadal nie wiedziała, dlaczego zgodziła się przyjechać do Memphis. Tłumaczyła June, że nie ma ochoty użerać się z Calumem, ale Carter uparcie twierdziła, że wcale nie musi się z nim widzieć podczas swojego pobytu. Jakoś podczas tej rozmowy na Skype Meg straciła cały rezon i jeszcze zanim pożegnała się ze swoją przyjaciółką, miała zarezerwowany bilet i pokój w hotelu. Jedynie spotkania z Hoodem nie była pewna i ta świadomość okropnie drażniła jej, i tak skołatane po ich ostatniej rozmowie, nerwy.

- A ty się znowu obżerasz?

Megan była chyba rozkojarzona, bo nie zauważyła nawet wejścia June do lokalu ani tego, że zjadła już swoje ciasto i wypiła kawę. Od razu podniosła się z wygodnego skórzanego fotela i przytuliła mocno blondynkę, która śmiała się pod nosem z tej nagłej wylewności Różowej.

- Zamówić ci latte na wynos, bo właśnie chciałam dla siebie?

- Tak, poproszę - posłała June lekki uśmiech.

Nie minęło nawet pięć minut, gdy mimo dość długiej kolejki, Carter zamówiła dwie kawy i teraz czekała na odbiór zamówienia. Skrzyżowała ręce na piersi i biegała wzrokiem między kontuarem a swoją przyjaciółką, która z westchnieniem wstała z miejsca i podeszła ze swoim bagażem do June. Meg spojrzała na swoje pomalowane niezmiennie na czarno paznokcie, a potem znów na blondynkę, którą - mogłaby przysiąść - aż język świerzbił, gdy musiała tak po prostu milczeć.

- Czekam kiedy wreszcie nie wytrzymasz - zaśmiała się złośliwie różowowłosa. - Luke wie, że przyjechałam? - Blondynka kiwnęła twierdząco głową. - Super - mruknęła na to Megan.

- Obiecał, że nie powie Calumowi ani nawet Ashtonowi i Mike'owi.

- I myślisz, że dotrzyma obietnicy? A sojusz plemników to przypadkiem nie większa świętość niż związek?

- Zawsze byłaś ironiczna, ale teraz to się robisz wręcz zgorzkniała, wiesz? - odparła karcącym tonem June. - Gdybyś nie wypiła o jednego za dużo, to by nie było problemu.

- Ale wypiłam, zadzwoniłam do Cala, pokłóciłam się z nim i nie mam zamiaru go widzieć - wycedziła przez zęby Megan, potem wzięła parę głębokich oddechów i nieco się uspokoiła. - Szkoda mi go, June, wiesz? Serio, nie jestem, aż taka wredna, by w ogóle nie rozumieć go w jakiś tam sposób. Mimo że oboje powiedzieliśmy sobie dużo okropnych słów, jest mi przykro, że to tak się potoczyło. Ale się potoczyło. I muszę przetrawić jego obelgi, by mu nie nawrzucać przy pierwszej okazji, bo i tak jestem na niego zła.

- Wow, brzmisz jakbyś miała w sobie krztę człowieczeństwa - zironizowała Carter, unosząc brew. - Ale możesz być pewna, że szansa na to, że się spotkacie przez te kilka dni jest prawie zerowa. Zresztą nie jestem pewna, czy on nie jest przypadkiem tego samego zdania, co ty.

- Jest na mnie zły? - zdziwiła się Pinky.

- Nie wiem. Wydaje mi się, że jest zły bardziej na siebie niż na ciebie, ale okazuje niechęć do wszystkich, nawet do reszty zespołu - zamilkła na moment. - Naprawdę nie chcesz się z nim spotkać? Może doszlibyście do porozumienia. Nie mówię tego tylko ze względu na ciebie i Cala. Tu chodzi o dobro całego zespołu.

Friend Zone ✖ 5SOS [✔]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن