•I•

1.3K 71 38
                                    

•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×

Ginny zamaszystym ruchem ręki uderzyła w dzwoniący budzik. Przeciągnęła się leniwie i zwlekała ze starego tapczanu. Niegdyś dzieliła go z Ron'em ale od kiedy pan 'Jestem Taki Dorosły' stwierdził że to 'wiocha' spać w jednym łóżku z siostrą mama dała mu osobny pokój wyganiając z niego Fred'a i George'a, a w jej dostawiając dodatkowe łóżko, wyjęte z czeluści garażu.

Bliźniacy jeszcze spali. George głową z jednej strony, a Fred od drugiej. Efekt tego ułożenia był taki, że Fred skończył z stopą swojego brata w ustach.

Rudowłosa uśmiechnęła się lekko przechodząc obok ich nieco połamanego łóżka. Wyminęła je i udała się do łazienki.

Rozczesała swoje płomienne włosy a następnie upięła je w kucyk zostawiając jedynak kilka luźnych pasemek. Dzisiaj był poniedziałek czyli mogła iść do szkoły bez mundurka. Założyła więc czerwony sweter wydziergany przez Molly na drutach a na niego kurtkę skórzaną. Pod sweterek musiała założyć podkoszulek bo choć z zewnątrz był milutki to od wewnątrz staranie drapał.

Nałożyła lekki makijaż a następnie poszła obudzić Ron'a. Chwyciła w rękę plastikową miskę i napełniła ją zimną wodą.

Ruszyła w stronę pokoju brata. Kopnięciem otworzyła drzwi i podeszła do łóżka a następnie chlusnęła wprost na piegowaty policzek Ron'a, który zaślinił całą poduszkę.

Chłopak poderwał się jak opatrzony z posłania i krzyknął przeraźliwie.

- Ron masz dwadzieścia minut na ogarnięcie się a potem widzę cię na dole.

- Dwadzieścia minut?! Oszalałaś?! Potrzebuję co najmniej pół godziny.

- Ekhem laluś.- chrząknęła mrucząc pod nosem.

- Też cię kocham sis.- burknął Ron niechętnie i zwlekał się z łóżka.

Trzydzieści minut później biegli na autobus, który miał odjechać z pięć minut. Ron narzekał na to, że nie zjadł śniadania, a Ginny na każde jego narzekające zdanie odpowiadała zdawkowo, że ma się zamknąć.

•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×•×

Blaise w samych bokserkach leżał na puchatym dywanie cały obłożony butelkami po różnorakich alkoholach. Nad nim pochylony był Teodore Nott i ze zmartwioną miną potrząsał jego ramionami.

-Blaise dobrze się czujesz?

-Nie bardzo.- wymamrotał słabo po czym zwymiotował wprost na buty Teodore'a.

-Huh Blaise dzisiaj poniedziałek. Musimy iść do szkoły.

-Ja nic nie muszę.

-Blaise nie każ mi przechodzić z tobą tego samego co z Draco. Zebrał się godzinę temu, ale zanim to zrobił musiałem kolejna godzinę go przekonywać. Ja wiem że jestem głosem rozsądku ale pomóżcie mi czasem. -powiedział Teo załamany.

Blaise podniósł rękę i poklepał go przyjaźnie po poliku.

-Teo ogarnę się. Możesz już iść do szkoły.- na jego twarz wypłynął uśmiech.

-Dobra. W kuchni masz śniadanie. Obiecaj, że przyjdziesz do szkoły.

-Okay, okay.- przewrócił oczami.

-Blaise, ogarnij się trochę ciągle tylko ćpasz i imprezujesz, z nikim nie chcesz gadać zarywasz noce i uciekasz z lekcji, już Goyl ma lepsze oceny od ciebie.

•Shut up | Blinny au•Where stories live. Discover now