†15†

4.6K 376 89
                                    

W tej chwili żadne prawa drogowe go nie interesowały, bo już i tak w przeciągu dziesięciu minut złamał ich wystarczająco. Ale to Jungkooka nie obchodziło. Miał w dupie tych zasranych rowerzystów, pieszych, innych kierowców, czy policje. Był cały nabuzowany złymi emocjami przez sytuację sprzed kilku godzin. Stan wkurwienia mu towarzyszył, bo już dawno powinien bezpiecznie siedzieć obok niego blondynek, a w chwili obecnej za cholerę nie wiedział, co aktualnie się z nim działo. Czy w ogóle żył? 

Jego spóźnienie to przede wszystkim wina paparazzi, które dziwnym trafem obsiadły wieżowiec, w którym mieszkał. Mógł się jedynie domyślać czyja była to sprawka, ale nie chciał dokładać sobie rzeczy, które jeszcze bardziej by go zdenerwowały. Bo aktualnie jedyną osobą, która siedziała mu w głowie, przez co denerwował się i martwił jak nigdy to Taehyung. 

Chłopak, który od tak na pstryk palca zmienił jego dotychczasowe 'spokojne' i 'beztroskie' życie (o ile to tak można ładnie ująć) o sto osiemdziesiąt stopni na wieczne problemy. A w zasadzie to na denerwujące i wirujące motyle w brzuchu, szybsze bicie serca i na ogromny mętliki w głowie, który za żadne skarby świata nie chce się nawet na sekundę uspokoić. Naprawdę zablokował całkowicie logiczne myślenie przez tego uroczego chłopaczka. 

Będąc szczerym to, to go wkurwiało niemiłosiernie, ale niczego nie żałował. Nie żałował żadnych problemów z nim powiązanych, bo mimo wszystko to jest jakaś część ich. Te problemy to oni. Razem w tym siedzą od początku i chyba nie powinno się nic zmieniać. Zresztą... czy Jungkook dałby sobie radę bez Taehyunga? On by usechł jak ten kwiat w wazonie, który nie jest podlewany, który nie jest pielęgnowany. Umarłby tak łatwo i to jest przerażające. Przerażające jest to, że bliskość innego człowieka daje ci siłę, a nawet i tlen do życia. Bo, co może zrobić człowiek, który nie ma przy sobie swojej miłości? Tylko tęsknić. 

A Jungkook nie mógł tęsknić. Duma jego mu na to nie pozwala, choć tęsknota to normalne uczucie, które spotka lub spotkało każdego człowieka. Ale Jeon zakochał się pierwszy raz i nie pozwalał dopuścić do siebie tych myśli, że może tak okropnie cierpieć przez innego człowieka. Kompletnie nie zdawał sobie z tego sprawy, że miłość niby piękna jest, ale jak szkodliwa. Jak się w nią złapiesz to nie jesteś tylko 'ty'. Jesteś ty i osoba, którą kochasz. Nie ma egoizmu, w którym myślisz tylko o swoich uczuciach. Choć są też i tacy, którzy nie zwracają uwagi na siebie tylko na swą miłość. 

On nie mógł go stracić. Okropna chęć mając go przy swoim boku zaczynała stawać się wręcz nienormalna. Miał wrażenie, że wariuje i był rozczarowany sobą, że kolejny raz stchórzył przed wyjawieniem uczuć jakimi darzył Taehyunga. Bo, co jeśli już było za późno i na zawsze będzie dusił wszystko w sobie? 

††

Zabrał z tylnych siedzeń czarną walizeczkę i wszedł do klubu, w którym każdy się dobrze bawił. Przed poznaniem Taehyunga nie zwracał na to uwagi, ale teraz parząc na tych chłopców wydali mu się smutni i wymęczeni. Oni także zakładali swoje maski, próbując dopasować się do ludzi, którzy mają ich pieprzyć bez żadnych zahamowań. Mówią, że 'wszystko jest w porządku', a tak naprawdę to jest zwrot, w który chcą uwierzyć. 

Otworzył drzwi od biura Namjoona i pierwsze, co ujrzał to szaro-włosego, który siedział na kanapie, popijając przy tym drinka. Jego wyraz twarzy był zapełniony pogardą, rozbawieniem i zażenowaniem. Oboje wiedzieli, kto górował w tej chorej i bezdusznej sytuacji. A Jungkook pomimo tego, że poczuł się dziwnie obco w obecności przyjaciela nie mógł dać mu satysfakcji z tego, że jego zachowanie boli go nadzwyczaj mocno. 

- Spodziewałem się szybkiego twojego przyjścia. Jak widać do tej dziwki ciągnie cię aż za bardzo. - prychnął, stawiając pusty kieliszek na stolik. 

- Chce już mieć to z głowy, więc masz to, co chciałeś i oddaj mi Taehunga. - położył walizeczkę na biurko, po czym odwrócił się twarzą do Kima. 

- Oszalałeś zakochując się w nim. 

- Namjoon do kurwy nędzy przynieś mi go! 

Miał już naprawdę tego wszystkiego dość. Nie chciał niczego przedłużać, nie chciał bezsensownej gadaniny szaro-włosego. Pragnął jak najszybciej zobaczyć blondyna. Sprawdzić, czy żadna krzywda mu się nie stała, czy nikt mu nic złego nie zrobił. A te przeciąganie nie wiadomo po co było. Przyniósł to czego pragnął Namjoon, więc teraz mają mu oddać Taehyunga. 

- Ty wiesz, że ja mam rację. Boli cię prawda. Przyznaj, że nie możesz znieść tego, że twój ukochany to prostytutka, którą ruchało połowę Brighton. 

Przegryzł nerwowo wargę, cicho wzdychając. Zaczęło mu już brakować sił do tego wszystkiego. To się wszystko za szybko działo. W przeciągu dwóch miesięcy wydarzyło się okropnie dużo i to nie tak, że Jeon miał słabą psychikę do tego wszystkiego. On poznał smak miłości i chyba to go powoli wykańczało. Namjoon w pewnym stopniu miał rację, ale nie przyzna mu się do tego. Wiedział doskonale, że Taehyung nie był od samego początku dobry na oddanie mu swojego serca. Ale podkreślmy, że miłość nie wybiera i nigdy nie wiadomo, kiedy to ktoś nam skradnie serce bez żadnego zapytania czy może. 

Jungkook za bardzo zatracił się w Taehyungu, by myśleć o jego przyszłości. Miał w głowie tylko to, że to on zdejmuje tą fałszywą maskę blondyna, że to jemu udaje się poznawać cudnego anioła. Małą różyczkę, która wyrośnie na prawdziwie piękną. 

- Pierdolenie. - prychnął. - Ty go do wszystkiego zmusiłeś, a co miał zrobić w takiej sytuacji szesnastolatek, który już wcześniej przekonał się jakie jest życie?  

- Sam uważasz go za dziwkę płacąc mi za posiadanie jego ciała aż do śmierci.

- Ja po prostu myślę o osobie, którą kocham. Pragnę jego szczęścia. - podszedł do drzwi, chwytając za klamkę. - A ty tego samego powinieneś chcieć u Seokjina. 

Odszedł zostawiając zagubionego Namjoona, który cierpi przez utratę. Ale nie przyzna się do tęsknoty. 

††

Hejkaa!❤

Jak po świętach? Fajne prezenty? Brzuszki najedzone?😊

Miłego dnia!💜

brighton club | vkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz