†21†

4.7K 373 92
                                    

Przeglądał się delikatnym, śnieżnobiałym różyczkom, które nie są tak piękne jak jego, jedyna róża na świecie. Taehyung był najpiękniejszym kwiatem, najcenniejszym, nie mogącym się równać z żadnym innym, bowiem był to absurd największy. Kto by śmiał porównywać nędzne kwiaty, a niepowtarzalną miłość, którą trzymał Jungkook w swoim sercu? 

Myślał, co powiedzieć dając mu białe badyle. Czyż nie będzie wyglądać to przedziwnie, gdy podaruje mu kwiaty po tym, jak zostawił go w apartamentowcu zranionego, cierpiącego w samotności przez kilka godzin? Jak mu spojrzy w ciemne oczęta, zapłakane, pogrążone w bólu osamotnienia? Strach przed własnym sercem, że nie wytrzyma koszmarnego widoku jest zbyt wstydliwy i straszny, choć karcił się w myślach za swe grzechy, które popełnił przed blondynem. Kłamstwo, które wypowiedziały jego usta, wprost w oczy młodszego gryzie jego wyrzuty sumienia jak pies, który został spuszczony z łańcucha, by pogryźć mięso ofiary. Aczkolwiek duma jego również się odzywa i nie pozwala chować się we własnym cieniu, który jedynie gorzej pogrąża i szpeci własną osobę. 

Głupieje przez miłość jaka go opętała, stracił rozum, racjonalne myślenie. Nie przepuszczał, że kiedykolwiek się w nią złapie jak motyl w sieć bezdusznego pająka. Ale powiadają, że jest również pięknym uczuciem, z którego cieszy się dwoje zakochanych. Kiedyż to i on doświadczy ponoć cudownego uczucia wraz z Taehyungiem? 

Wyszedł z białego auta kierując się do apartamentowca, co i rusz się rozglądając, czy przypadkiem skurwiele z aparatami nie śledzą jego poczynań. Ale, gdy wszedł na klatkę schodową mógł poczuć ulgę, gdyż nikogo podejrzanego nie spostrzegł swym wzrokiem i nie naruszył gorzej nerwowej duszy przez wścibskie paparazzi. 

Po kilku minutach wszedł do mieszkania i panowała w nim cisza, do której kiedyś był aż zbyt przyzwyczajony, ale, gdy Taehyung przebywał w nim już tydzień, polubił hałasowanie z jego strony. Niby nie za duże, bowiem nadal odczuwał zakłopotanie, lecz wystarczające, by Jungkook odczuł, że razem z nim ktoś mieszkał w ogromnym mieszkaniu. Nieco serce zabiło szybciej, a żołądek nieprzyjemnie ścisnął, wywołując chęci zwymiotowania, bo cisza zbyt go przeraziła. Nie chciał o tym myśleć, że Taehyung mógł go zostawić. Ale właśnie to była pierwsza myśl, jaka nasunęła się mu do głowy. 

Położył róże na stole, bojąc się, że przez mocniejszy ścisk je zgniecie i poszedł do swojej sypialni. Widok jaki w niej ujrzał popędził go w cholerny gorąc, a nagły ucisk w spodniach był już zbyt niekomfortowy. Jego piękna róża leżała kompletnie naga na środku czystej, białej pościeli. Przybrała postać arcydzieła namalowanego na białym płótnie, o którym będzie się cały czas myśleć, który będzie przez każdego podziwiany. Blondynek wpatrywał się na niego z pożądaniem, oblizując perwersyjnie zaróżowione usteczka, które kusiły Jungkooka niemiłosiernie. Nogi same zaprowadziły go w stronę wielkiego łoża, by po drodze zgubić marynarkę, koszulę i krawat. 

- Długo na ciebie czekałem, wiesz? - przemówił swoim głębokim głosem, gdy brunet zawisł nad nim, wpatrując się w jego cudne oczęta. - Proszę, zajmij się mną dobrze. 

- Nie jest ci zimno? - zapytał, sunąc ręką po zimnej skórze chłopaczka, który zaczął wzdychać delikatnie. 

- Jest, dlatego rozgrzej mnie Jeon Jungkook. - szepnął do jego ucha, by po chwili oblizać je, wywołując ciche westchnienie u bruneta. - Rób ze mną co chcesz, panie

Starszy uśmiechnął się delikatnie, by po chwili wtopić swoje usta w szyje młodszego, by ssać ją, lizać i gryźć na zmianę jakby to była najlepsza słodycz, którą mógł skosztować w swym życiu. Choć prawdą było, że Taehyung był o wiele smaczniejszy niż czekolada. To właśnie jego skóra rozpływała mu się w ustach, przez co pragnął jej jeszcze więcej. Rękoma badał całą jego klatkę piersiową, co chwilę zatrzymując się na twardych i wystających sutkach, by wypieścić je paliczkami, aby do jego uszu doszły cudowne jęki blondyna. 

brighton club | vkookWhere stories live. Discover now