†22†

4.7K 368 113
                                    

Dokładnie nie wiedzieli, która to już mogła być godzina, ale wczesny zachód słońca przez nadchodzącą zimę mógł uświadomić, że było zapewne po szesnastej. Doskwierała im zimna pogoda, ale czego można oczekiwać od brzydkiego listopada? Śmiało można rzec, że tego dnia mieli faktycznie szczęście. Nie było o dziwo pochmurnego nieba, ani deszczu.

Siedzieli na molu, które było oświetlone lampami, dzięki czemu dostrzegli morze i jego spokojne fale, w których odbijały się piękne kolory przez zachodzące słońce. Ludzi nie było wcale, co wcale nie było dziwnym zjawiskiem. Po co było marznąć i łapać okropne przeziębienie? Choć, czy w tej chwili Taehyunga i Jungkooka to szczególnie interesowało? Różne myśli kłębiły się w ich głowach, jakby poplątane w przeróżne supły, które są niemożliwe do rozwiązania. Podobno wszystko da się rozwiązać, lecz do tego potrzebne są słowa.

- Do czego to wszystko dąży, Jungkook? - zapytał blondyn, przez cały czas patrząc się na wprost siebie. - Ja boje się. Naprawdę się boje.

- Bać możesz się wtedy, gdy ktoś będzie próbował cię zabić. Nie bój się rozmowy... - zadrżał. - ...rozmowy ze mną.

Uświadamiamy sobie wszystko dopiero wtedy, gdy już jest późno. Ale z drugiej strony posiada się również i swoje małe zwycięstwo, bo sami zrozumieliśmy. Zrozumieliśmy złą postawę, która zbyt długo towarzyszyła nam w życiu i go nam utrudniała. Człowiek opętany w strachu już taki jest, stoi w miejscu i pomimo tego, że mu to przeszkadza to i tak się nie rusza. Ale, co miałby innego zrobić? Podjęcie ryzyka bywa trudne, posiadało dwie drogi - uśmiech lub łzy. Boimy się podjęcia decyzji, więc zwlekamy.

- Nie bój się, nic się złego nie stanie. - dokończył i zapragnął dotknięcia jego ręki, lecz wstrzymał się, nie wiedząc, czy to jest na miejscu.

Westchnął ciężko, oblizując swoje spierzchnięte wargi.

- Dlaczego jesteś przy mnie cały czas? Jesteś doskonały, Jungkook, a ja... ja jestem kurwą, która nie ma prawa bytu. Wygląda to tak jakby ciebie to kompletnie nie interesowało, jakbyś ty-

- Bo mnie to nie interesuje.

Wstał zdenerwowany, bo czy Jungkook sobie z niego kpił? Nie mógł pojąć całej konsystencji Jungkooka, która od ich pierwszego zetknięcia oczu była otoczona dziwną aurą. Taehyung nie ufał nikomu, żadnej żywej duszy, z którą miał jakikolwiek kontakt, ale jemu zaufał od razu. Od razu wpadł w jego sidła, które uniemożliwiły mu ucieczkę, choć trzeba się też zastanowić, czy faktycznie pragnął się z nich wydostać?

- Ruchaj mnie, pieprz mnie, kurwa rób ze mną cokolwiek, tylko proszę! Nie mąć mi w głowie, okej? Nie chce już trafić do żadnego burdelu Namjoona. Chce być tylko twoją zabawką, więc tak też i mnie traktuj. - krzyknął aż, próbując się nie rozpłakać. Mówienie tego było łamiącym serce zjawiskiem, boleśnie bolącym, lecz czego nie robi się dla miłości. - Nie mów do mnie żadnych dziwnych słówek, możesz się nawet do mnie nie odzywać, ja również przestane i to byłoby najlepszym rozwiązaniem, wiesz? Taka osoba jak ja ma za zadanie tylko jęczeć. Jestem tylko do ruchania. Rób ze mną, co chcesz. Jestem na każde twoje kiwnięcie palcem, tylko błagam. - przykucnął, by być na wprost spokojnej twarzy Jungkooka i złapać za jego poliki. - Nie zostawiaj mnie nigdy.

Wpatrywał się w jego załzawione oczęta, przez które sam miał ochotę się rozpłakać. Okropnym uczuciem było słuchać tych wszystkich wstrętnych słów wypowiedziane przez Taehyunga. Serce już mu nie wytrzymywało, za dużo razy zostało poćwiartowane, by ponownie je skleić i znów poćwiartować. Błędne koło toczyło się zbyt długo, aby w dalszym ciągu robiło to samo. Trzeba było to przerwać, zatrzymać rozwścieczone kółko. Oszczędzić serce, które i tak przeżyło zbyt wiele.

- Dobrze, Taehyung. Ja wszystko rozumiem, ale... - uśmiechnął się nikle, przełykając głośno ślinę. - Ja nie chce tego, czego ty chcesz. Ja chce cię kochać, delikatnie, czasami mocno, zwracając uwagę najbardziej na ciebie. Chce mówić ci pieszczotliwe słówka, widzieć twoje rumiane poliki, które moje wypowiedziane słowa wywołały. Chce słyszeć twój cudowny głos, gdy do mnie mówisz, chce słyszeć twój śmiech i tak, twoje jęki również, przy których wijesz się pode mną z rozkoszy. Jesteś najcudowniejszym i najpiękniejszym aniołkiem, którego miałem zaszczyt spotkać w swoim życiu. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez ciebie, wiesz? Jedyną rzeczy, którą mogę ci obiecać z twoich wypowiedzianych słów to, to że cię nigdy nie zostawię, bo cię kocham Kim Taehyung. Kocham cię tak bardzo mocno, że nawet nie wiedziałem, że tak się da.

Wreszcie to powiedział, mógł w końcu odetchnąć z ulgą. Wyrzucenie z siebie wszystkich skrywanych uczuć było jedną z najlepszych podjętych przez niego decyzji. Zignorował serce, które tłukło niemiłosiernie mocno, przez wylewanie wszystkich słów miłość swej pięknej róży. Róży, która z wielkimi oczami wpatrywała się w niego, nie wierząc w to, co właśnie usłyszała od uśmiechającego się ogrodnika.

Cała sytuacja wydała się Taehyungowi niemożliwa, tak bardzo nierealna. Zawstydzająca okropnie, lecz piękna, jakby ze snu urwana. Miał nadzieje, że to żadne wyobrażenie senne, że za kilka sekund nie wybudzi się i nie znajdzie się sam w wielkim łóżku w apartamentowcu Jungkooka. Zapragnął, aby ktoś go uszczypnął, bo nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Nie mógł uwierzyć, że on go pokochał, że pokochał najbrzydszą róże z całego ogrodu.

I pomimo tego, że myślał, że śni on również chciał już to powiedzieć.

- J-ja... też, Jungkook. Też nie wiedziałem, że można tak mocno pokochać, dopóki nie spotkałem ciebie. - uśmiechnął się, pozwalając pojedynczej łezce spłynąć po rozgrzanym poliku.

Nie wytrzymując dłużej, Jungkook musnął malinowe usta blondynka, by składać na nich drobne pocałunki, pokazując, że nie muszą się w niczym śpieszyć. Czekał cierpliwie na młodszego, bo, gdy ten zarzucić swe ręce za jego kark, by wpleść palce w jego brązowe włosy, w końcu gorący mięsień wtargnął w jego rozchylone usteczka. Dwa języki, nieśpiesznie wirowały ze sobą na przemian rozkoszując się chwilą, jakby magiczną, jedyną w swoim rodzaju. Prawdziwość tego pocałunku była tak wiarygodna, że nawet więcej słów nie trzeba było mówić, by wyjawić jak bardzo miłość parzyła ich serca, jakby ogień, lecz to było miłe. Ciche pomruki i westchnięcia gościły na przemian w ich uszach, grały erotyczną melodię rozpalając ich ciała w tym zimnym listopadowym dniu.

††

Hej!💜

A napisałam dla was fluffa, bo was kocham i chyba za dużo już było tych smutnych rozdziałów❤

Miłego wieczoru, słoneczka!💜

brighton club | vkookTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang