†28†

3.6K 252 47
                                    

- Nienawidzę lecieć samolotem. - powiedział naburmuszony Taehyung, który położył się na kanapę, by w końcu odetchnąć trudny lot.

- Boisz się? - zaśmiał się brunet siadając na fotelu obok kanapy.

- Może trochę. - uśmiechnął się zawstydzony, przytulając się do poduszki. - Co i rusz słyszy się o przeróżnych katastrofach lotniczych, gdzie zginęło setki ludzi w przeróżnym wieku. Nie chciałbym umrzeć w takich okolicznościach.

Zamyślił się, przypominając sobie, że właśnie wrócili z Korei do Brighton, by być na pogrzebie Namjoona. W zasadzie to tylko Jungkook uczestniczył na ceremonii, on zrezygnował tuż przed wyjściem z hotelu. Zablokowała go niechęć i nie odczuwanie potrzeby bycia na ceremonii pożegnalnej ohydnego tyrana, który niczym diabeł katował słabe dusze uległym i słabym aniołkom, proszących o zbawienie. A nawet jeśliby pojechał to jak mógłby spojrzeć w oczy rodzicom osoby, której szczerze nienawidził? Jak mógłby spojrzeć im w oczy, wiedząc, że oni nie wiedzieli jak bezdusznie zachowywał się ich syn wobec innych? Jak potraktował samego Taehyunga, niczym brudną i zniszczoną szmatę, która nadawałaby się jedynie do spalenia. On sam był jego ofiarą, jego pionkiem w grze o pieniądz, którą zresztą przegrał. 

Zdawał sobie sprawę z tego, że źle uczynił, że nie poszedł, że nie przebaczył. Ale to wszystko nie byłoby szczere, więc jaki jest sens wybaczenia komuś, skoro myśli w dalszym ciągu są przepełnione nienawiścią do tej osoby? Nie chciał okłamywać samego siebie.

- Raczej wątpię byś zginął w katastrofie lotniczej, skarbie. - zaśmiał się, podchodząc do Taehyunga, by położyć się na jego plecach.

- A skąd taka pewność? Nie znasz dnia, godziny i okoliczności swojej własnej śmierci. - fuknął, mocniej zaciskając dłonie na poduszce. - Chyba, że jak Namjoon popełnisz samo-

- Taehyung. - przerwał mu, dość poważny ton głosu bruneta. 

- Dobrze, przepraszam. Nie powinienem. - powiedział ze skruchą w głosie.

- Nie powinieneś. - przymknął oczy, delikatnie ocierając nosem o kark blondyna.

- Ostatnio dość często opuszczasz pracę. - zauważył, zmieniając temat. - Dają sobie bez ciebie radę?

- Mam bardzo profesjonalnych pracowników, nie czuje potrzeby bycia codziennie w firmie. - muskał delikatnie skórę na karku młodszego, dając mu przyjemnych dreszczyków. - Wolę spędzać czas z moją najpiękniejszą różą. - podniósł się, by obrócić Taehyunga na plecy i przylec swoim czołem o to jego. - Wtedy czuje się najlepiej, bo jesteś obok mnie.

Taehyung złapał go delikatnie za policzki i połączył ich usta ze sobą. Oboje delektowali się smakiem swoich warg, powoli, bo żaden czas ich nie gonił, a mieli go naprawdę dużo. Nie widzieli też najmniejszego sensu, by śpieszyć się z pocałunkami.

Motyle wirowały we wnętrzu blondynka, a serce biło jakby za wszelką cenę pragnęło wydostać się na zewnątrz. Już tyle razy się całowali, dotykali, byli ze sobą w najbardziej intymny sposób, a w dalszym ciągu, gdy brunet był przy nim czuł się jakby to był ten pierwszy raz. Jakby Jungkook kradł codziennie jego pierwsze razy, rozpalając w nim pożar, który wypalał wszystkie organy. Czuł się wtedy tak nieporadnie, nie wiedząc, co miałby ze sobą zrobić, gdy czerwień wkradała się na policzki i towarzyszyła aż do zaśnięcia.

Polubił to, polubił być nieśmiałym chłopcem, który rumienił się za każdym razem, kiedy usłyszał od swojego ukochanego, że 'jest piękny'. Niby mały komplement, lecz na tyle mocny, by pomału wierzyć, że może faktycznie taka była prawda? Lecz wtedy przychodziły też dziwne myśli do głowy, czy był wystarczająco piękny dla niego. W końcu określał siebie jako brzydkiego, usychającego badyla nad tle pięknych kwiatów zapełnionych w całym ogrodzie. Ale w jego oczach był przecież najpiękniejszy, więc po jaką cholerę zadawał sobie pytania czy zasługuje na swoją miłość?

- Pojedźmy na plażę. - mruknął, Taehyung.

††

Płatki śniegu wolno spadały z nieba, umieszczając na ich gołe głowy, przez które roztapiały się od ciepłej temperatury ich ciał. Zimne powietrze otulało ich ciała, pomimo grubych kurtek, w które byli odziani. Jednak nie przeszkadzało im to, bowiem splecione ręce wystarczająco ogrzewały ich serca, by zapomnieć o mroźnym i grudniowym dniu w jaki postanowili udać się nad morze.

Zatrzymali się przy dużych i zimnych kamieniach, by usiąść i dać odetchnąć zmarnowanym nogą przez długi spacer po plaży. Oboje wpatrywali się w na wpół zamrożonemu morzu, który próbował swoimi falami wedrzeć się na piasek i kamienie, na których siedzieli kochankowie.

Jungkook zbliżył rękę blondynka do swoich warg, by ucałować wierz dłoni i delektować usta aksamitnością jego karmelowej skórki. Po chwili spoglądając się w przepiękne gwiazdy, które migotały niczym błyskotki, zatracając się w nich kolejny raz z rzędu. Tak to już było, kiedy zakochasz się w oczach swojej najpiękniejszej miłości na świecie, by potem widzieć je codziennie zakochując się w nich na nowo. Ale o to też właśnie chodziło, prawda? Bo on od samego początku wiedział, że to te oczy chciałby już widzieć do końca swoich dni, trzymając jego rękę i wspólnie kochać się do wschodu słońca, przekazując mową ciała wszystkie uczucia, które nie potrafiłby wymówić. Tylko szepcząc te najprostsze czułe słówka, by widzieć rumiane lice oblane czerwienią, by na samym końcu odsypiać całe dnie, przez zmęczenie erotyczną nocą rozkoszy. Pierw chciałby z nim wyjechać, przestać się martwić i zostawić całą złą przeszłość za sobą, żyć chwilą. Tak beztrosko, bo przecież tak najprościej. Do niczego nie wracać.

- Skarbie, zostawmy wszystko i wyjedźmy. Nawet do tej głupiej Korei, ale w miejsce, gdzie nikt nas nie zna. W jakieś spokojne, w końcu w takich czujemy się najlepiej, prawda najdroższy? Gdzieś, gdzie zaczniemy swój nowy początek, co ty na to? - zapytał z uśmiechem wymalowanym na twarzy, spoglądając na zaskoczonego Kima.

- A-ale twoja praca? Masz firmę, Jungkook twoje życie jest doskonałe i chcesz je zmarnować na życie ze mną, gdzieś na końcu Korei? - również zapytał, nie wierząc w to, co właśnie usłyszał od bruneta.

- Moje życie dopiero wtedy stało się doskonałe, kiedy usłyszałem z twoich ust, że mnie kochasz. Zacznijmy razem nasz nowy początek. - powtórzył szepcząc, przylegając swoim czołem do tego blondyna.

- Zwariowałeś.

- Z miłości do ciebie.

††


Zapraszam na nowe opowiadanie, które wstawiłam wczoraj💜

Zapraszam na nowe opowiadanie, które wstawiłam wczoraj💜

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


A w brighton został nam jedynie epilog :(

brighton club | vkookWhere stories live. Discover now