Rozdział 2.1: Spotkanie z bossem [Laura]

1.1K 117 122
                                    

Polecam filmik w mediach. Ta rozmowa i ta konwencja pasują to do Laury i do zobrazowania jej życia. Gdybym miała więcej czasu, pewnie poszukałabym innego kawałka, ale czasu nie ma, a ja zazwyczaj daję ten numer, przy którym piszę.

Miłej lektury!


♠♠♠


– Opowiedz mi coś o sobie.

Rick Milesh rozparł się na szerokiej kanapie. Miękka skóra oparcia odkształciła się pod jego ciężarem, a on wyciągnął ramiona, chcąc wyglądać potężniej. Ściągnął marynarkę, rozpiął kilka guzików białej koszuli. Miał ochotę odsłonić więcej, ale się powstrzymał, widząc moją niepewną minę. W prywatnym saloniku na pokładzie luksusowego samolotu czuł się swobodniej niż w helikopterze. Ja przeciwnie. Onieśmielał mnie on i to miejsce.

– Czeka nas długa podróż, a ja nie lubię się nudzić.

Patrzył na mnie jak drapieżnik ruszający na polowanie. Nie podobał mi się ten wzrok. Co miałam o sobie powiedzieć, żeby się na mnie nie rzucił?

– Mam piętnaście lat i chodzę do high school.

Parsknął śmiechem. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Przestał taksować moje nogi i spojrzał wyżej. Wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś innego, ale uśmiechnął się uprzejmie i z szerokiej gamy komplementów wybrał najbardziej neutralny:

– Masz niesamowity kolor tęczówek. To kontakty?

Zaprzeczyłam.

– Są naprawdę wyjątkowe.

Przerwało nam krótkie pukanie. Drzwi rozsunęły się powoli i stanęła w nich śliczna stewardessa w błękitnym mundurku.

– Startujemy za trzy minuty, panie Milesh. Czy mogę państwu czymś służyć?

Postawiła przed Rickiem szklankę wypełnioną bursztynowym płynem na podkładce sygnowanej Milesh Air. Nigdy nie słyszałam o tej linii lotniczej. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę luksus samolotu. Sekretarz latał rządowymi maszynami, które cechował umiar, stonowana elegancka i funkcjonalność. Nie było skórzanych foteli, drewnianych dodatków i spersonalizowanych podkładek do drinków. Podatnicy nigdy by na to nie pozwolili. Tak samo jak na podróże helikopterem na lotnisko. Sekretarzowi wystarczał opancerzony mercedes. Młody Milesh nie miał takich ograniczeń i korzystał z przywilejów pełnymi garściami.

– Powiedziałem, żebyś nam nie przeszkadzała. – Rick pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach.

– Przepraszam, panie Milesh. – Zmieszała się, ale zorientowała, że nie przyniosła nic dla mnie. – Czy życzy sobie pani coś do picia?

– Niczego sobie nie życzy! – Rick wyraźnie górował nad kobietą. Wycofała się pospiesznie, jakby się go bała. Wcale jej się nie dziwiłam. Odwrócił się do mnie. – College, tak?

– Jeszcze nie. High school.

– A co robisz po szkole?

– Mam zajęcia dodatkowe: makroekonomia, polityka zagraniczna, zarządzanie strategiczne, negocjacje... – urwałam, bo prawie ziewnął, słysząc tę wyliczankę. – I taniec. – Rozpromieniłam się na samo wspomnienie.

Pochylił i wyciągnął rękę.

– Pani pozwoli.

– Nie mamy muzyki.

– Nie szukaj problemów, a gwarantuję ci, że spędzisz tę noc wyjątkowo.

Postanowiłam zagrać w jego grę. Podałam mu dłoń.

[Rodzina Milesh 1] Nowe rozdanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz