Rozdział 4.5: Nie uciekniesz [Monika]

434 57 105
                                    

Mam nadzieję, że będziecie bawić się lepiej, niż Monika.


♠♠♠


Byłam kulką bólu. Nie pamiętałam, co przywróciło mi świadomość. Z trudem otworzyłam oczy. Wykresy giełdowe, biegnące w poprzek ekranu, rzucały cienie na ścianę. Głowę mi rozsadzało, a gdzieś nad uchem odbywały się dzikie orgie maklerów. Kakofonia rozentuzjazmowanych głosów przekrzykujących się o przetasowaniach na rynku ropy naftowej nie chciała dotrzeć do mózgu.

– Światowy potentat rynku energetycznego Konsorcjum SDD, kolejny raz poszerza swoje wpływy. Przypomnijmy, niedawno przejęta przez Konsorcjum firma Anadarko Petroleum Corporation z siedzibą w Teksasie ogłosiła, że zanim stała się częścią Konsorcjum SDD, zgodziła się zakup Western Gas Resources z Kolorado i firmy Kerr-McGee Corporation z Oklahomy. Transakcja opiewała na dwadzieścia jeden miliardów dolarów w gotówce, a w ramach umów przejęła także ponad dwa miliardy długu. Konsorcjum SDD zatwierdziło obie transakcje i efektywnie przejęło trzy spółki, wypłacając ogromną premię dla obu firm. Akcje Kerr-McGee wzrosły o ponad osiemnaście dolarów, wynosząc obecnie sześćdziesiąt osiem.

Dźwięki rozbijały się o brzeg świadomości. Przejmujący ból nie pozwalał zasnąć. Czerwony pasek na dole ekranu gnał w takim tempie, że próba śledzenia tekstu, skończyłaby się chorobą lokomocyjną. Z trudem zlokalizowałam źródło jazgotu w postaci eleganckiego blondyna w wiśniowym krawacie. Ekscytował się, jakby Konsorcjum SDD wypłaciło mu spory procent od tej transakcji. Linię łączącą mój nieprzytomny wzrok z prezenterem, przeciął zapinający koszulę Rick. Obserwowałam go spod wpół przymkniętych powiek, jak pochylał się nad blatem zawalonym papierami. Wyprostował się, pociągnął nosem i sięgnął po błyszczące spinki, ale zorientowałam się do czego służą dopiero, gdy wpiął je w mankiet.

– Co ja tu robię? – wychrypiałam niewyraźnie.

– Śpisz.

Absurd sytuacji jeszcze do mnie nie docierał. Ból tłumił logiczne myślenie. Kolejny raz podjęłam próbę podniesienia się, ale tylko skrzywiłam się z bólu.

– Co się stało?

Podszedł do biurka, zaczął przeglądać papiery w skórzanym etui, spakował je do walizki. Zagryzłam zęby i choć w głowie mi szumiało, udało mi się usiąść. Podparłam się na dłoniach, mnąc jakieś zdjęcia, sine cienie na nadgarstkach wyglądały ohydnie, ale to nie wygląd stanowił największy problem. Dotknęłam delikatnie brzucha, sycząc z bólu. Gdy dostrzegłam zaschniętą krew na udach, poczułam żółć napływającą do gardła i prawie zwymiotowałam. Mętne wspomnienia poprzedniego wieczoru powoli osiadały na dnie świadomości.

– Co się wczoraj stało? – powtórzyłam z determinacją.

– Wiele rzeczy, ale wczoraj skończyło się siedem godzin temu. – Założył marynarkę, poprawił mankiety i przejrzał się w lustrze. Przejechał dłonią po włosach. – Jeszcze tu jesteś? – Odwrócił się i spojrzał na mnie z niesmakiem. – Przestań się wylegiwać.

Oczy mu błyszczały, były ciemniejsze niż zwykle przez rozszerzone źrenice. Pod nosem został ślad białego proszku. Podszedł do mnie, złapał za ramię i wyszarpał z łóżka. Jęknęłam, gdy wlókł mnie po podłodze. Rzucił mnie za progiem swojego imperium, zamknął drzwi i odszedł. Dzwoniłam zębami z zimna, skóra piekła w kontakcie z lodowatymi płytkami. Musiałam zejść i się czymś okryć, bo zamarznę. Z trudem podniosłam się na łokciach, powoli zsunęłam się na niższy stopień. Łzy stanęły w oczach. Nie dam rady, pomyślałam, zsuwając się na kolejny. Na czwartym zwymiotowałam z bólu, otarłam usta brzegiem dłoni i odsunęłam się od śmierdzącej plamy.

[Rodzina Milesh 1] Nowe rozdanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz