AU #3 - Na zawsze razem

1.2K 49 144
                                    

*Eleven*

Podszedłem do krawędzi dachu. Poczułem mocny powiew chłodnego wiatru, który zdmuchnął mi grzywkę z oczu. Spojrzałem w dół. Pode mną jak można było się domyślać, rozpościerała się olbrzymia przepaść. Wybrałem ten biurowiec, specjalnie ze względu na jego wysokość.

Nigdy nie pomyślałbym, że mógłbym posunąć się do czegoś takiego. Od zawsze miałem wielu przyjaciół, na których w każdej chwili mogłem liczyć, moi bliscy również mnie nie opuszczali, a teraz...? Ci wszyscy ludzie... Oni po prostu... Odeszli... Zniknęli i już nigdy nie wrócą.

Próbowałem zapomnieć, ale się nie da. Ta okropna pustka przeszywa mnie od kilku lat, co jakiś czas zamieniając się w ból, który jest wprost nie do zniesienia. Nie ma już dla mnie nadziei. Muszę zrobić to, co muszę. Nie mogę się znowu wycofać. Nic nie pomogło. Nie pozostało mi już nic innego.

Wziąłem głęboki wdech i jeszcze ten ostatni raz spojrzałem na ukochane miasto. Pomyśleć, że już nigdy więcej go nie zobaczę...

W pewnym momencie usłyszałem ciche skrzypnięcie. Instynktownie cofnąłem się i obejrzałem za siebie.

Przy wejściu do klatki schodowej stał chłopak, ubrany w długą, przydużą, czarną bluzę oraz workowate spodnie. Nie wyglądał na policjanta ani kogoś przysłanego po to, żeby mnie powstrzymać. W końcu nikt nie miał pojęcia o tym, co zamierzałem zrobić. Brunet sprawiał wrażenie być przyszłym samobójcą - tak jak ja. Co skłoniło go do podjęcia tej decyzji?

Wkrótce mnie zauważył, przez co stanął jak wryty. Przez kilka sekund patrzyliśmy na siebie w bezruchu, aż w końcu postanowiłem odezwać się jako pierwszy.

–Ty też...

–Tak – westchnął, przerywając mi - Nie przeszkadzaj sobie - oparł się o ścianę i z uwagą obserwował każdy mój ruch.

Obróciłem się spowrotem w stronę przepaści, lecz to już nie było to samo. Cała odwaga zniknęła w jednym momencie, zastąpiona przez ogromny strach.

–N-nie mogę – zrobiłem krok w tył – Ty pierwszy – wskazałem ręką na krawędź wieżowca, schodząc mu z drogi.

Ciemnooki odbił się od ściany i podszedł w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stałem. Wziął głęboki oddech, podwinął rękawy i zatarł ręce. Zobaczyłem na jego odkrytych nadgarstkach liczne blizny. Niektóre były już stare, a inne wyglądały na zrobione zaledwie wczoraj. Widziałem, że jedno miejsce miał owinięte białym bandażem, lekko zabrudzonym krwią. To znaczy, że już próbował to zrobić.

Mi nigdy nie wystarczyło odwagi na samookaleczanie się. Zawsze bałem się, że mogę zrobić coś nie tak i nagle zostanę zalany przez morze krwi.

Chłopak wyglądał, jakby już miał skoczyć, gdy nagle przykucnął i złapał się za głowę. Jego oddech stał się głośniejszy i nieregularny.

–W porządku? – zadałem chyba najgłupsze możliwe pytanie, jakie mógłbym zadać. Nieznajomy nie odpowiedział. Wciąż pozostawał w poprzedniej pozycji – Może chciałbyś się gdzieś przejść? Wiesz, tak na rozluźnienie się – zaproponowałem.

Wyciągnąłem dłoń w jego stronę, przez co ten na mnie spojrzał. Po kilkunastu sekundach, nieśmiało za nią złapał, a ja podciągnąłem go do góry.

–Mam na imię Mateusz, a ty? – wciąż go nie puszczałem.

–Dark – odpowiedział od razu, postrząsając dłonią.

𝙾𝙽𝙴 - 𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 [ 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 X 𝙳𝙰𝚁𝙺 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz