Nigdy nie protestuje (cz. 1)

1.4K 43 149
                                    

*???*

Nacisnąłem dzwonek do mieszkania, w którym nie byłem już od paru miesięcy. Czy to dobrze wpadać bez zapowiedzi? Zwykle tak robię. Przydałoby się w końcu spotkać i nagrać coś razem. W sumie, to nie tylko ze względu na Youtube tu jestem. Przede wszystkim, przyszedłem dla Mateusza. To mój najlepszy kumpel, choć praktycznie od początku naszej znajomości, żywię do niego nieco głębsze uczucie.

Gdy głośny dźwięk dzwonka rozszedł się po domu, od razu usłyszałem szczekanie. Elek ma psa? Nigdy mi o tym nie wspominał... Ogólnie mało pisaliśmy ze sobą w tym roku. Coś się zmieniło, ale nie wiem do końca co...

Drzwi gwałtownie otworzyły się do środka, a w nich stanął jakiś nieznany mi, czarnowłosy chłopak. Cofnąłem się o krok. Może pomyliłem adresy? Nie, niemożliwe! Przecież bywałem tu już setki razy!

–Ile należy się za pizz... Ke? – skrzywił się, gdy zdążył dokładnie mnie obejrzeć od stóp do głów – Ej Mati! To nie pizza! – krzyknął wgłąb korytarza.

Kim ty kurwo jesteś? Czarne włosy, czarne oczy, ogólnie jakiś cały szarawy... A w dodatku przypomina Elka, co jest do cholery?!

–A kto to? – zza jednej ze ścian, wychyliła się głowa Jedenastka – Zeron?! – zdziwił się, natychmiast do mnie podbiegając – Właź, stary! – uśmiechnął się, wciągając mnie do środka za koszulkę. Zawsze tak robił. Taki nasz głupi rytuał, ale i tak to lubiłem. Czułem się wtedy, jakbym był zapraszany do jakiejś seks gry, czy coś. Tak wiem, to głupie.

Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły, pewna "rzecz" przewróciła mnie. Po zapachu wyczułem, czym ten "przedmiot" był, zanim jeszcze otworzyłem oczy po nagłym upadku.

–Jaki fajny pieseł! – pisnąłem, głaszcząc zwierzę po główce – Czemu mi nie mówisz o takich rzeczach?

–Cóż... Jakoś nie było okazji – podrapał się po karku.

–A... Masz gości, prawda? – spytałem, patrząc na nieznajomego.

–Oh! Nie! On tu mieszka! – oznajmił najzwyczajniej w świecie.

–To chłopak Zhalii?

CO?!?!? – wrzasnęli obaj naraz, po czym wybuchnęli śmiechem.

–Więc kto to jest? – wstałem i oparłem się o jedną ze ścian.

–A... Wy się jeszcze nie znacie, prawda? – plasnął dłonią w czoło – To Dark Eleven. W skrócie Dark – przedstawił towarzysza.

–Ten z Kronik? No chyba sobie jaja robisz! – parsknąłem, zupełnie mu nie wierząc. Gdy jednak spostrzegłem ich śmiertelnie poważne miny, przestało być mi tak strasznie do śmiechu – Nie żartujesz?

–Nie – pokręcił przecząco głową – To dosyć długa i skomplikowana historia... Wiesz, opowiem ci, jak już usiądziemy, okej?

–No dobra – wzruszyłem ramionami, idąc w stronę salonu. Dobrze znałem to mieszkanie. Można by nawet powiedzieć, że było ono dla mnie jak drugi dom. No, może do końca 2018 roku, bo potem coś się zepsuło. I chyba nawet wiem, co takiego.

Rozsiadłem się wygodnie na miękkiej kanapie, kładąc stopy na szklanym stoliku, ignorując zupełnie to, że mógłbym go pobrudzić bądź porysować.

Nie wiem dlaczego, ale właśnie przypomniał mi się jeden z fanficków, jaki czytałem kiedyś na Wattpadzie. Był o Elku i Darku. Wzruszająca historia, ale nigdy nie dałem rady jej dokończyć. Byłem na to po prostu zbyt zazdrosny. Myślałem jednak, że skoro Dark nie istnieje, to to wszystko nie może się wydarzyć, a tu taka niespodzianka... Chociaż w sumie, w dalszym ciągu nie bardzo wierzę, że to prawdziwy klon. Jak to w ogóle brzmi... "Prawdziwy klon" Zeron, weź ty się stuknij lepiej w łeb.

𝙾𝙽𝙴 - 𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 [ 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 X 𝙳𝙰𝚁𝙺 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 ]Where stories live. Discover now