Bad End

589 36 47
                                    

*Eleven*

Otworzyłem oczy. Pierwsze, co zobaczyłem, to sufit. Nieskazitelne biały, tak jak i otaczające mnie ściany.

To nie był mój pokój. Mój pokój tak nie wygląda.

Gdy próbowałem się ruszyć, poczułem ogromny ból głowy. Czułem jak mocno krew pulsuje w moim czole. Wyraźnie dało się słyszeć ten dźwięk.

Cicho syknąłem, zaciskając zęby.

Co się stało? Gdzie ja jestem?

Na swojej dłoni czułem coś ciepłego.

Udało mi się odwrócić głowę na bok. Wtedy ujrzałem dobrze znaną mi osobę, klęczącą przy łóżku. Chyba spała. Delikatnie poruszyłem ręką. Chciałem ją zabrać, by ułożyć się w wygodniejszej pozycji, a jednocześnie nie zbudzić dziewczyny.

- Mateusz? - spojrzała na mnie - Jak się czujesz?! - natychmiast poderwała się i usiadła na materacu tuż obok.

- Bywało lepiej - wysiliłem się na słaby uśmiech - Co się właściwie stało i gdzie ja jestem?

- Nic nie pamiętasz? - spytała.

Pokręciłem jedynie przecząco głową, co - ku mojemu zdziwieniu - nie było wcale takie proste, zważając na bandaż, zawiązany nad czołem, który udało mi się przed chwilą zauważyć.

- Gdzie jest Dark?

- Oh... Dark? Um... No przecież siedzi tuż obok - uśmiechnęła się i obejrzała za siebie, wskazując w tamtą stronę brodą, gdyż obie ręce miała wciąż zajęte ściskaniem jednej z moich.

- Co? - uniosłem głowę, spoglądając na pustą salę - Gdzie ty go niby widzisz?

- Oh... Czyli lekarz się nie pomylił... - szepnęła tak, że ledwo ją usłyszałem.

- Zhalia, co się dzieje? - zapytałem już nieco poddenerwowany.

- Mateusz... Miałeś wypadek.

Zamrugałem kilkakrotnie. Wypadek... To mi coś przypomniało.

***

- Jedno piwko to nic takiego - zaśmiał się Serek.

- Piwko to nie alkohol! Hahaha! - dołączył się Neskot.

- Wypiłeś trzy - warknąłem. Nie czułem się bezpiecznie, siedząc razem z pijaną ekipą w aucie. Co prawda o tej porze jeździło mało samochodów, ale zawsze coś mogło się stać.

- Daj spokój Elefelenku - prychnął praktycznie zgonujący Weza.

- Czy tylko ja i Dark potrafimy się normalnie bawić? - burknąłem, krzyżując ręce, a głowę oparłem na ramieniu mojego chłopaka. Chyba zasnął.

- Nie mam ochoty tkwić w tamtej dziurze do rana. Sory - powiedział Sergiusz.

- Jeżeli spowodujesz wypadek, to osobiście cię zajebie - zagroziłem, na co reszta pasażerów jedynie ryknęła śmiechem.

***

Już pamiętam. Światła samochodu z naprzeciwka były ostatnim, co wtedy zobaczyłem.

- Lekarze powiedzieli, że uszkodziłeś sobie dosyć mocno głowę, ale jakimś cudem przeżyłeś i...

- To dobrze - przerwałem jej.

- I... Nawet ci to pomogło... - dodała odrobinę ciszej.

- Pomogło? Czekaj, jak takie coś mogłoby pomóc?

𝙾𝙽𝙴 - 𝚂𝙷𝙾𝚃𝚈 [ 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 X 𝙳𝙰𝚁𝙺 𝙴𝙻𝙴𝚅𝙴𝙽 ]Where stories live. Discover now