Rozdział 5

4.9K 238 30
                                    

Czuję, jak podchodzi bliżej. Słyszę jej kroki. Nie mogę nic powiedzieć. Nie jestem w stanie. Odwracam się niepewnie w stronę blondynki, którą znałam bardzo dobrze. Mój wzrok mierzy ją od góry do dołu, a strach w moich oczach chyba jest widoczny, bo jej ciepły uśmiech natychmiast znika z twarzy.

– Hej – mówi tak cicho, że chyba nie jest pewna czy ją usłyszałam. Patrzę na nią w osłupieniu. Zmieniła się. Bardzo – nic się nie zmieniłaś – mówi nieco pewniej.

Odwracam wzrok na swoje buty. Boże nawet nie potrafię spojrzeć  jej w oczy. Zresztą nie po tym, co się stało.

***

Pięć lat temu

Ostatnia klasa liceum. Razem z Claudią chodziłyśmy do równoległej klasy. Mimo że byłyśmy w innych klasach, świetnie się ze sobą dogadywałyśmy. To za sprawą tego, że jej rodzice przyjaźnili się z moimi. W każdy piątek przychodzili ze swoją córką, a mnie to wcale nie przeszkadzało. Razem znalazłyśmy wspólny temat, a reszta to już potoczyła się w dość szybkim tempie. Piątek zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym idzie? Moja impreza urodzinowa. Moi rodzice wyjechali na weekend, więc mieszkanie było wolne. Zaprosiłam kilkanaście znanych mi osób w tym Claudię. Razem z Mayą przygotowywałyśmy ostatnie detale dotyczące imprezy, a cały dom powoli nabierał urodzinowego klimatu.

Myślisz, że tak może być? – zapytała, zawieszając ogromny napis, przy tym poprawiając balony, które niemal ją przykrywały.

 Pewnie. – Uśmiechnęłam się szeroko, już nie mogąc się doczekać nadchodzącej imprezy.

________________

Z każdą minutą do imprezy było coraz bliżej, a podekscytowanie rosło we mnie w siłę. Czekałam na to wydarzenie kilka miesięcy i wreszcie się doczekałam. Pierwszym gościem był nie kto inny jak Patrick, który natychmiast wparował do domu.

Gdzie moja solenizantka?! – zawołał, a ja natychmiast rzuciłam mu się na szyję – stęskniłaś się? – pytał, składając delikatny pocałunek na moich ustach.

 Bardzo – odpowiedziałam, po czym pogłębiłam pocałunek. Po pomieszczeniu rozległo się donośne chrząknięcie. No tak Maya.

Długo zamierzacie się tak przy mnie migdalić? – pytała, marszcząc brwi. Z moich ust wydobył się cichy chichot.

Kolejni goście zjawili się w domu. Teraz to głośna muzyka wypełniała całe pomieszczenie, a donośne śmiechy tylko poprawiały atmosferę. Każdy z nas wybuchał donośnym śmiechem, gdy Scott opowiadał jeden ze swoich żartów. Chłopacy byli już tak pijani, że ledwo utrzymywali się na krzesłach.

No dobrze panowie za zdrowie naszej solenizantki - wzięli kolejny kieliszek alkoholu, a ja czułam, że chyba nieco przesadzili.

Może już wystarczy? – uważnie ich obserwowałam. Alkohol czuć było od nich na kilometr, co wcale u mnie nie wywołało takiego uśmiechu jak na ich twarzach.

Oj wyluzuj – odpowiedział jeden z nich.

Tego już za wiele upili się doszczętnie. Ich głosy stały się ochrypłe, jednak dziewczyny miały to centralnie gdzieś. Cały czas rozmawiały na różne tematy, olewając chłopaków. One zresztą też trochę wypiły, ale znały swój umiar.

Możemy porozmawiać? – słyszałam głos Claudii, co wywołało u mnie duży uśmiech. Skinęłam głową i ruszyłam tuż za nią.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now