rozdział 9

4K 178 19
                                    

Czy to dziwne, że od samego rana tańczę z mopem w kuchni? Tak to chyba dziwne. Śpiewając, pogłaśniam muzykę i wykonuje kolejne smugi po białych kafelkach.
No nie powiem, dawno się tak świetnie nie bawiłam. (A zwłaszcza z mopem)

– To robisz, jak mnie nie ma w domu? – podskakuje, a mop upada na podłogę. Maya.

– Musisz tak ludzi straszyć? – pytam zdezorientowana.

– Od tego jestem – mówi widocznie rozbawiona. Jakoś mnie to nie bawi.

Cicho wzdycham i wyciskam mopa, po czym biorę czerwone wiaderko i wylewam brudną wodę do toalety. Wychodze z łazienki, idąc do salonu.

– Nie lepiej znaleźć sobie partnera do tańczenia? – wybucha śmiechem. Jej słowa sprawiają, że zaczynam się rumienić.

– Lepiej mów jak było na wystawie. – Zasiadam na kanapie obok niej.

– Było dobrze – odpowiada z głową w chmurach.

– Co się tam takiego wydarzyło? – moja brew unosi się ku górze.

– Nic. – Lekko przygryza wargę. Cos jest na rzeczy.

– Chodzi o Alexa? – pytam, poruszając sugestywnie brwiami.

– Może – odpowiada z przekąsem i swój wzrok przekierowuje no mnie – on jest po prostu cudowny. Taki czuły, delikatny, opiekuńczy, zabawny – wymienia, a z każdym słowem uśmiech na twarzy robi się, jeszcze szerszy.

– Cieszę się. – Przytulam ją szczerze.

– A kiedy twoja kolej? – patrzy na mnie znacząco.

– Na co? – lekki uśmiech przenika przez moją twarz.

– Co z Mattem? Od czasu waszego spotkania na wystawie nic o nim nie mówisz – wyjaśnia.

– Było dobrze – uśmiecham się. Może ciut za bardzo? – było miło. – Cicho wzdycham.

- Nic poza tym? - nie spuszcza ze mnie wzroku.

– Nie wiem – szepce, zatrzymując wzrok na ścianie.

***

Kolejnego dnia byłam już w pracy. Oczywiście dostałam wcześniej telefon od Matthew, którego ogarnęła panika, a dlaczego? Katy się rozchorowała, więc włączył mu się tryb nadopiekuńczego i troskliwego tatusia. Dostaje od niego telefony co pięć minut, czy z nią wszystko w porządku. No w sumie nie dziwię mu się. Mimo wszystko udało mi się go wysłać do pracy, zapewniając go, że jakoś z małą sobie poradzimy. Malutka leży blada w łóżku, przykryta kołdrą pod sam nos.

– Poczytasz mi bajkę? – pyta, cieniutkim głośnikiem.

– Pewnie słoneczko – szepce, dotykając jej gorącego czoła. Leki jeszcze nie zaczęły działać.

Sięgam po najbliższą książkę na półce i zabieram się za czytanie. Jej dziecięce oczka uważnie mi się przyglądają. Mój głos jest spokojny i kojący. Zanim oglądam się, drobne powieki dziewczynki są zamknięte. Uśmiech wkrada się na moje usta. Delikatnie całuje jej czoło i odkładam bajkę na nocny stolik. Wstaje i powoli opuszczam pokój. Mój telefon znów wibruje na kuchennym blacie.

– Cześć. – Odbieram.

– Jak mała? – słyszę jego zmartwiony głos.

– Właśnie zasnęła – odpowiadam zgodnie z prawdą.

– Może przyjadę wcześniej do domu? – proponuje.

– Mała na pewno się ucieszy – mówię z uśmiechem.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now