Rozdział 13

3K 151 22
                                    

Emma

Nic nie czuje. Już nie czuje ciepłych łez, jakie bezustannie płyną po moich polikach. Przed oczami mam tylko najgorsze scenariusze, a myśli, które kotłują się w mojej głowie, zaburzają mi wszystko, co mnie otacza. Słyszę tylko głuche szepty ludzi, gdy wchodzę do szpitala. Moje tętno znacznie przyspiesza, kiedy dostrzegam Katy siedzącą w poczekalni. Gdy ona również mnie widzi, podbiega do mnie i rzuca mi się na szyję. Cicho szlocha, a ja bez zastanowienia przytulam ją do piersi i szepce uspokajająco.

— Pani jest żoną pana Matthew — podchodzi do mnie lekarz prowadzący. Niepewnie przytakuje i przełykam ogromną gulę w gardle. Czuję, jak zastygam. Podnoszę się i odczuwam, jak moje ciało się spina.

— Co z nim? — Pytam, bez zastanowienia delikatnie, trzymając rączkę dziewczynki.

— mógłbym prosić panią do gabinetu? — Nieco poważnieje. Chce powiedzieć, że nie mogę zostawić tu małej, ale wyprzedza mnie, mówiąc, że pielęgniarka się nią chwilę zajmie.

Idę za nim, czując cały czas nieustające szybkie bicie serce, które z każdą kolejną chwilą podchodzi mi do gardła. Wskazuje gestem ręki na miejsce przed nim i posłusznie siadam.

— A więc stan pani męża jest ciężki, ale również niestabilny. Z każdą chwilą może się polepszyć, acz kolwiek może być gorzej. — Patrzy na mnie ze współczuciem. Nie chce jego współczucia, łaski, chce tylko Matta... - niestety odniósł poważne obrażenia. Na szczęście udało nam się zatamować krwotok. Będzie mógł chodzić, ale bez rehabilitacji się nie obejdzie — kontynuuje, a ja czuje, jakbym była w jakimś amoku. Nawet nie zauważam, że moje policzki po raz kolejny są mokre od łez — dzisiejsza doba będzie decydująca. Jeśli jego stan się pogorszy, będzie potrzebna operacja — przytakuje i wstaje na sztywnych nogach. Powoli wychodzę z gabinetu, choć nadal czuje mu sobie wzrok tego lekarza.

Podchodzę do małej i uśmiecham się smutno. W ciszy delikatnie głaszczę jej włoski i tulę do siebie. Na szczęście przestała płakać, choć wiem, że nadal to wszystko przeżywa. Przecież to jej ojciec. Tak bardzo chciałabym poczuć teraz jego delikatny dotyk. Smak miękkich ust. Poczuć, jak jego kciuk ociera każdą moją łzę. Chcę po raz kolejny usłyszeć bicie jego serca. Dotknąć jego ciepłej dłoni. Przytulić jego bezwładne ciało i odebrać od niego cały ból. Z myśli wyrywa mnie głos... Znam go. Mała odrywa się ode mnie i przenosi wzrok na swoją babcię. Mama Matta tu jest. Słyszę jej krzyk, a potem rozpacz po rozmowie z lekarzem. Podchodzi do szyby gdzie leży jej syn i opuszkami palców delikatnie dotyka jej. Mała przygląda jej się uważnie i również podchodzi do kobiety i przytula się do niej. Niepewnie podchodzenia do nich i dotykam lekko ramienia starszej kobiety i szepce:

— Wyjdzie z tego. — Tylko tyle jestem w stanie z siebie wyrzucić.

Ciężko wzdycha i opada na krzesło. Widzę jej ból, jaki maluje się na jej twarzy. Widzę, jak cierpi. Jednocześnie boi się, że może go stracić, czyli tak jak ja. Wszystkie trzy siedzimy w ciszy i nie odzywamy się.

Kiedy wychodzi lekarz z sali, podnosimy się, licząc na jakieś wieści. Jego wzrok ucieka do papierów, jednak po chwili domyślam się, że próbuje jakoś dobrać słowa.

— Jego wyniki nie są najlepsze — zaczyna — potrzebna jest krew, dużo krwi.

— Ale to chyba nie problem? — Pytam drżącym głosem.

- Pani mąż ma bardzo rzadką grupę krwi. Tylko sześć procent na całym świecie ma tę grupę krwi — mówi, patrząc na nas zbolałym wzrokiem — staramy się robić co w naszej mocy, aby doszedł do siebie, ale bez krwi to nie możliwe. — Obdarza nas smutnym spojrzeniem i powoli odchodzi.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon