Rozdział 7

4.3K 198 41
                                    

Matthew

– Tatusiu. – Słyszę cichy głosik mojej córeczki, która kładzie swoją małą rączkę na moim poliku. Cicho mruczę leniwie, unosząc jedną powiekę do góry.

– Co się stało mała? – pytam z troską i podnoszę się do pozycji siedzącej. Usadzam ją na moich kolanach, po czym całuje w czubek głowy.

– Śniło mi się, że cię nie było, że ktoś mnie zabrał – mówi cicho, oplatając rączki wokół mojej szyi i wtula się.

– Spokojnie. To tylko sen, To tylko sen  – powtarzam szeptem do jej uszka.

– Kocham cię tato – szepta, kładąc się obok mnie. Przykrywam ją kołdrą i parze w jej małe błyszczące oczka.

– Ja ciebie też córeczko. – Całuje delikatnie jej czoło. Staram się powstrzymać, aby się przy niej nie rozkleić. Nie teraz. Przytulam do siebie jej małe drobne ciałko i zasypiam.

***

– Płatki masz w szafce na górze, więc jakby co to poproś Emily, aby sięgnęła ci je. Postaram się dzisiaj wrócić wcześniej z pracy, ale nie obiecuję. – Chodzę po domu zabiegany cały czas, starając się, aby niczego nie zapomnieć.

– Tato, poradzimy sobie – mówi, już znudzona moim ciągłym gadaniem.

– Emma - mruczę do siebie pod nosem i podchodzę do drzwi – hej, wejdź proszę. – Otwieram drzwi szerzej i wkładam buty – wrócę wieczorem do zobaczenia – odpowiadam w pośpiechu i wychodzę.

– Halo? – odbieram telefon, wsiadając do auta.

– Kiedy będę mógł się spotkać z Katy? Jestem jej ojcem, powinienem się z nią spotkać – mówi mężczyzna w słuchawce, a ja mam ochotę pojechać do niego i przywalić.

– Katy ma jednego ojca. Jestem nim ja  – mówię stanowczo i rozłączam się.

Ruszam spod domu rozgoryczony. Zaciskam mocniej dłonie na kierownicy i uchylam okno.
Mam ochotę załatwić te sprawę raz na zawsze. Zakończyć to, ale nie potrafię. Nie potrafię znieść myśli, że ten gość jest ojcem mojej córki. Mojej małej Katy.

Kiedy podjeżdżam pod mieszkanie, czuję, jak moje nogi sztywnieją, a serce podchodzi do gardła. Czuję ucisk na sercu, gdy widzę tego dupka. Idę pod drzwi bloku, a z każdym kolejnym krokiem czuję coraz większy żal.

– To jak kiedy będę mógł się z nią spotkać? – pyta ciemny blondyn, przeczesując ręką swoje gęste włosy.

– Nie ma takiej opcji – wycedzam przez zęby – odczep się od niej raz na zawsze. Zostaw nas w spokoju – cedzę, przyciskając go do ściany. Na jego twarzy maluje się kpiący uśmiech.

– Mam się odczepić powiadasz. – Próbuje się wyrywać, a mój ucisk na jego ramiona staje się jeszcze silniejszy – nie ma takiej opcji. Nie odpuszczę tak łatwo. To jest moja córka. Moja i Lucy.

– Nie mieszaj w to jej matki. – Przymykam oczy, czując, jak cały ciężar osadza się znów na moim sercu.

– Bo co. Bo nie żyje? To przez ciebie zginęła! – warczy do mojego ucha i odpycha z całej siły.
Wściekły celuje w nos, a potem w szczękę – ty jesteś jakiś nienormalny! – wrzeszczy, ocierając krew z nosa.

– Odwal się od Katy i zostaw nas w spokoju - rzucam oschle i wsiadam do auta.

Odjeżdżając, przez boczną szybę, widziałem, że nie mógł się podnieść. Teraz mam to centralnie gdzieś.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz