rozdział 27

2.4K 105 22
                                    

Emma
Czuję dotyk jego ciepłych warg na moim ramieniu. Jego ramiona delikatnie obejmują moje ciało, które przylega do niego. Oczy mam zamknięte, choć chyba zdążył się zorientować, że nie śpię. Swoje usta przenosi na mój szyję, co powoduje u mnie ciche mruknięcie. Mimo że mam zamknięte oczy czuję, że się uśmiecha. Powoli otwieram oczy i wszystko jest po staremu. Jakby tej nocy wcale nie było. Jakby słowa, które wypowiedzieliśmy wczoraj nie padły z naszych ust.

- Pora wstawać - szepcze, muskając mój policzek i wstaje z łóżka.

Śledzę go wzrokiem i widzę, jak znika za drzwiami pobliskiej łazienki. Teraz zastanawiam się, czy może ta noc czasem nie była snem? Pod prysznicem czułam się, jakbyśmy byli w jakimś amoku. Jakby nasze dusze obumarły a wraz ze strumieniem wody, oczyszczającej nasze ciała na nowo się odrodziły. Powoli podnoszę się i opiera na łokciu, patrząc na drzwi od łazienki. Słyszę wodę. No to pewnie goli się albo myje zęby. Czy tylko ja mam takiego lenia i nie chce mi się wstać? Zsuwam się z sypialnianego łóżka, a swoje ciało przykrywam ciepłym szlafrokiem. Kiedy schodzę na dół po schodach znów mam poczucie, że wszystko wróciło do rzeczywistości. Nie to żebym się nie cieszyła czy po prostu źle się z tym czuję, ale jest jakoś dziwnie. Nie wiem czemu dlaczego. Jest po prostu dziwnie. Podchodzę do czarno srebrnego ekspresu do kawy i robię dwie. Cały poranek jest jakiś inny. Ma w sobie coś niepokojącego, a jednocześnie fajnego? Nie wiem, czy to dobre określenie, ale właśnie tak się czuję. Kiedy dwie filiżanki są już gotowe, stawiam je na stole i są gotowe do delektowania się smakiem pysznej, gorącej kawy.

- O zrobiłaś mi kawę - mówi pogodnie i całuje mnie w policzek, po czym siada przy stole - dzięki.

- Pójdę się ubrać - informuje go i wychodzę z kuchni. Chyba szybciej niż się spodziewałam.

Wchodzę do pokoju i otwieram dość różnych rozmiarów szafę. No tak. Znowu ten sam problem. Właśnie w tej chwili zazdroszczę mężczyznom. No bo szykować długo się nie muszą, ubrać się ubiorą i spędzają na tym o wiele mniej czasu niż dziewczyny, a ja potrafię stać przy tej szafie jakieś dwie godziny i tak nic nie wybiorę. My kobiety mamy przerąbane. Podsumowuje w myślach i w końcu decyduję się na luźną białą sukienkę w małe kwiatki. Jest nowa. No w sumie nie dziwi mnie to bo nawet jej jeszcze na siebie nie włożyłam, a to dlatego, że kupiłam ją na zakupach z Clarą. Idę tym razem do łazienki i zakładam ją na siebie. Muszę przyznać, że jest całkiem wygodna. Przeglądam się w lustrze i poprawiam lekko włosy, które zdaje mi się, że nigdy mnie nie posłuchają, bo strasznie się puszą. Będzie padać. Ta... Skąd ja to wiem? Raz, gdy jechałam z Patrickiem na jeden z naszych koncertów, padało. No dobra padało dość mocno, ale ja stwierdziłam, że nie jest aż tak źle. Proponował mi, abym wzięła ze sobą parasol w drodze na występ, ale ja nie posłuchałam. Jak wyszłam z samochodu, wyglądałam, jak nastroszony pudel, który puszy się jeszcze bardziej na widok kota. Trzy godziny zajęło mojej fryzjerce, aby doprowadzić te włosy do ładu, ale udało się i muszę przyznać, że wyglądałam całkiem nieźle. Kiedy jestem gotowa, wychodzę i orientuję się, że moja kawa już wystygła. Brawo ja. Kurcze mogłam zrobić tę kawę po szykowaniu, a nie przed.

- Co ty robiłaś w tej łazience tak długo? - patrzy na mnie, tak jakby nie wiedział, co kobiety robią w łazience i dlaczego tak długo w niej siedzą.

- Po pierwsze musiałam się ubrać, po drugie musiałam ogarnąć makijażu, umyć zęby, a po trzecie musiałam jeszcze ogarnąć włosy - tłumacze i zaczynam robić kolejną kawę. Tak wiem, powinnam dopić tamtą, ale nienawidzę zimnej kawy.

- Wiesz, że mogłaś zrobić sobie tę kawę teraz, a nie przed twoim długim pobycie w łazience? - mówi to tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Pomóż mi odnaleźć siebie [Zakończone]Where stories live. Discover now