54. Smak gorącego lata

721 102 67
                                    

Pomysł: To chyba jest truskawka, prawda? (hasło z fiszek)


***

- To chyba jest truskawka, prawda? - Yuuri zadał ostrożne pytanie, chociaż wiedział doskonale, że zabawa miała polegać na tym, że to on tutaj odpowiadał na dociekania znajdującego się tuż przed nim narzeczonego, mając w tym czasie zamknięte oczy.

- Ziiimno - zaśpiewał melodyjnie Viktor, z pewnością uważnie obserwując grymas twarzy Yuuriego. - Strzelasz dalej?

- Poziomka? - poprawił więc i dla pewności oblizał kąciki ust, w których mogła się jeszcze czaić odrobina lepkiej słodyczy. Odpowiedział mu jednak perlisty śmiech.

- Pudło, zolotsye - szepnął Viktor, a jego twarz musiała się znaleźć bardzo blisko tej Yuuriego, bo nie tylko owionął go delikatny aromat zwietrzałej wody kolońskiej, ale praktycznie poczuł obecność ust tuż przed swoimi ustami. - W takim razie chcesz spróbować jeszcze trochę? Hm? Tak dla pewności?

- Viktor, ale...

- A może powinniśmy zrobić z niego lepszy użytek? - zaproponował cicho, kładąc dłoń na dłoni Yuuriego, by delikatnie, acz sugestywnie zacząć masować kości śródręcza. - Chris zawsze mi powtarzał, że takimi rzeczami należy dzielić się we dwoje... i najlepiej jednocześnie...

- Ale przecież...

- Ej! Nie ma tak! - warknął Yurio, wyraźnie niezadowolony z obranego kursu rozmowy. - Nie oszukuj, padalcu obślizgły! Nie jesteś tu jedyny!

- Właśnie! - jęknął nad drugim uchem Phichit. - Ja też chcę, żeby Yuuri spróbował mojego!

- Mogłeś sobie być pierwszy, ale nie będziesz, kurna, ostatni! - dodał Plisetsky.

- Są przecież jakieś granice przyzwoitości! Znam Yuuriego już kilka lat i wiem, że jak się wciągnie, to nie ma zmiłuj! - poparł Chulanont.

- A tak w ogóle to...!

- Zaraz! Chwila! Stop! - zawołał wreszcie Yuuri, unosząc rękę do góry, aby uspokoić skaczące sobie do gardeł towarzystwo. - Poczekajcie! Czy mogę się dowiedzieć jednej rzeczy?

Yuuri usłyszał pauzę, a po kilku sekundach rozległo się zgodne mruknięcie, dlatego ostrożnie otworzył oczy i spojrzał na siedzących na kamiennych schodach przyjaciół.

- Dlaczego tylko ja muszę zgadywać, jakiego smaku lody zamówiliście? - zadał proste, lecz fundamentalne pytanie, przez które Yurio i Phichit spojrzeli po sobie nawzajem. Viktor jednak nie dał się tak łatwo zbić z pantałyku.

- To elementarne, mój drogi Watsonie - odparł i uśmiechnął się, nabierając na łyżeczkę kolejną porcję kruszonego lodu. - Bo tylko ty nie byłeś w sklepie, kiedy je kupowaliśmy.

Archiwum przypadków miłosnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz