13. December

78 6 3
                                    

___________________
Piątek trzynastego

Zdecydowanie kac dał znać o sobie. Nie potrafiłam podnieść się łóżka.
Miałam iść do szkoły ale olałam to totalnie. Postanowiłam zostać w łóżku razem z John'em, który jeszcze słodko spał. Stwierdziłam, że nie będę czekać aż się obudzi i zeszłam do kuchni aby się napić i coś zjeść. Schodząc na dół od razu można było zobaczyć syf, który został po imprezie.

Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam sprzątać brudne naczynia. Wtem moje czynności przerwał dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Moim oczom ukazało się pudełko, które stało pod drzwiami. Dość nie pewnie wzięłam je i wniosłam do domu.

Usiadłam na kanapie próbując je otworzyć. Wtem usłyszałam kroki, które mnie mocno wystraszyły.
Na szczęście to tylko John.

-Hej księżniczko! Jak się czujesz?
~Całkiem nieźle jak na porannego kaca. Dostałeś jakąś paczkę.
-Możesz otworzyć!
~Boję się! Ktoś po prostu zostawił ją pod drzwiami.
-Pokaż

Usiedliśmy razem na kanapie, John chwycił paczkę i zaczął ją otwierać bacznie przyglądałam się jego ruchom.

Nagle ogarnął nas strach. W paczce znajdowała się łuska z imieniem John.

Oboje zastanawialiśmy się o co chodzi i kto mógł to zrobić. Jedyne nasze podejrzenia trafiły na kapitana drużyny mojej szkoły - Brandon

Oboje braliśmy się jak woda ognia. Każdy szelest czy wiatr był dla nas przeraźliwy.

John zadzwonił po ochronę,
aby dzisiaj pilnował nas i domu.
Cały dzień, robiliśmy wszystko aby zapomnieć o tym co wydarzyło się rano.

Na wieczór stwierdziliśmy, że nie siedzimy już w domu i idziemy na miasto. W centrum Toronto otworzyli jarmark świąteczny, który co roku zaskakiwał innymi rzeczami.

Chodziliśmy razem między alejkami a zaraz za nami ochroniarze.

Nagle rozlega się huk, strzał wycelowany prosto przed nami, trafił w mężczyznę średniego wieku o niskim wzroście. Na jarmarku wszyscy ludzie w panice i krzyku zaczęli uciekać. Ochroniarze od razu nas obstawili. Nie daleko byli też nasi policjanci, którzy zaraz złapali zabójcę.

Ja cała w strachu, podbiegam do mężczyzny i robię wszystko aby mu tylko pomóc lecz już za późno.
Mężczyzna zmarł na miejscu. Po strzał trafił prosto w serce.

Ochrona zabrała nas do samochodu. Po chwili przyjechała kartka, która zabrała postrzelonego.

Cała zapłakana wtulona w Johna, jechałam na komisariat.
Czy może być lepiej.

Musieliśmy złożyć zeznania, nasi rodzice musieli być przy nas. Wkońcu poznałam rodziców Johna. Szkoda, że w takich okolicznościach. Ktoś próbował nas zabić. Lub tylko jednego z nas. To nie ważne, za chwilę dowiemy się kto to zrobił.

Siedzieliśmy w holu. Nasze rodziny ze zdenerwowaniem rozmawiał o nas i o naszym życiu. Wtem przyszedł szeryf
Styliński  i przekazał nam informacje.

Nie pomyliliśmy się co do tego kto mógł wysłać łuskę i strzelić. To Brandon Magellan. Kapitan drużyny hokejowej, do której uczęszcza Molly.

Moi jak i Johna rodzice byli w ogromnym szoku. Moja mama z tatą od razu stwierdzili, że wypisują mnie z tej szkoły i zapiszą do Toronto School tam gdzie chodzi John.
Z jednej strony było to dobre rozwiązanie lecz musiałam się pogodzić z rozstaniem z moimi przyjaciółmi. Powiedziałam rodzicom, że chciałabym się zastanowić i ostatecznie podjąć decyzję. Stwierdzili, że mogą się na to zgodzić. Po całych zeznaniach wszyscy pojechali do swoich domów, a nam przydzielono ochronę.

🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹🔹
Do świąt zostało tylko 11 dni!
Jak tam wasz piątek trzynastego?







DECEMBER CHRISTMAS LOVE//GRUDNIOWO ŚWIĄTECZNA MIŁOŚĆ [ZAKOŃCZONE] Where stories live. Discover now