2. | Powariowałeś, sierściuchu? |

2.7K 228 90
                                    

Dębowa komoda, na której obok wazonu zawsze świeżych kwiatów stała złota ramka ze zdjęciem roześmianej Marinette, była dla Adriena największą świętością. Ołtarzem, do którego nikt prócz niego nie mógł się zbliżać.

Nie chciał zamieniać się w swojego ojca. Ostatnią rzeczą, jaką chciałby dla swoich dzieci, było cierpienie spowodowane życiem w izolacji, w towarzystwie jedynie zdystansowanego taty. Nie potrafił jednak inaczej. Odkąd zniknęła, niebo zawaliło mu się na głowę, a każda prozaiczna czynność sprawiała mu ogromną trudność. Dawniej wstawał wczesnym rankiem przed wszystkimi, żeby przygotować śniadanie dla ukochanej żony i dzieci. Sam zawoził Emmę, Louisa i Hugo do szkoły, a potem pędził na złamanie karku do firmy, żeby uporać się z pracą jak najszybciej i jak najprędzej wrócić do domu. Odkąd zniknęła, nie miał chęci, żeby w ogóle wstawać z łóżka i gdyby nie dzieciaki, najpewniej po prostu w ogóle by tego nie robił.

Oparł się dłońmi o krawędź komody i wpatrywał z nabożną czcią w jej roześmiane oblicze zatrzymane na fotografii. Wiedział, że może pozwolić sobie na chwilę słabości tylko wtedy, gdy dzieci były w szkole, a ojciec w firmie.

— To już rok, Księżniczko — westchnął. — Nie wiem, co się z tobą stało. Czy odeszłaś? Jeśli tak, dlaczego nie zabrałaś swoich rzeczy? Czy żyjesz? Czy wszystko z tobą w porządku? Czy tęsknisz za nami? Czy myślisz o mnie? Mam tyle pytań, które czekają na odpowiedź... Całe życie marzyłem tylko o tym, żeby być przy tobie, a gdy w końcu moje marzenie się spełniło... zniknęłaś. Naprawdę staram się być dzielny dla dzieciaków, ale nie potrafię żyć bez ciebie. Każdy dzień wybija na nowo dziurę w moim sercu. Kiedy budzę się rano i nie mam komu zrobić kawy... — zaszlochał donośnie, załamując ramiona. — Wiesz, ile razy przyłapałem się na tym, że chciałem ci powiedzieć o tym, co się dzieje w firmie i automatycznie chwyciłem za telefon, wybierając twój numer? Jednak jedyne co zastaję po drugiej stronie słuchawki to tylko głucha cisza. Marinette... ja nie wiem, co się stało, ale długo tak nie pociągnę. Staram się, ale moje życie bez ciebie jest niekończącym się pasmem cierpień i niepowodzeń. Jeśli tak dalej pójdzie ja po prostu się...

Donośne skrzypnięcie drzwi wejściowych otrzeźwiło jego umysł. Szybkim ruchem otarł te kilka łez, które mimowolnie spłynęły po jego twarzy.

Drzwi gabinetu otworzyły się z impetem i do środka bez pukania wpadła burza blond włosów.

— Tato, byłeś na spacerze? — zapytała z troską Emma, lustrując jego czerwone od łez oczy i spuchnięty nos.

— Nie miałem czasu, Kocurku. Miałem dziś urwanie głowy. Załatwiam właśnie nowy kontrakt z klientami z Japonii. Cały dzień wisiałem na telefonie.

Emma zmarszczyła nos i poprawiła jedną z szelek jeansowych ogrodniczek, która zsunęła się z jej ramienia. Adrien zamyślił się na moment. To niesamowite, że jego mała dziewczynka miała już 15 lat i wcale nie była już taka malutka, za jaką wciąż ją uważał. Czas leciał nieubłaganie.

— Tatku, skoro mowa o Japończykach, mówi ci coś nazwisko Tsurugi? — wypaliła nagle, wwiercając w niego swoje niespokojne, zielone spojrzenie.

— Tsurugi? — powtórzył, skupiając na niej swoją uwagę. — Tak, tak nazywa się moja stara znajoma, Kagami. Trenowałem z nią szermierkę, kiedy byłem w twoim wieku. Z tego, co wiem, sama jest teraz instruktorką twoich braci. Dlaczego pytasz?

— A nic, nic. Tak tylko pytam. Dziś do mojej klasy dołączył nowy chłopak, no i tak się składa, że nazywa się Yuki Tsurugi. Skądś kojarzyłam to nazwisko. Dopiero teraz, jak o niej wspomniałeś, przypomniałam sobie, że to ta jędza, która trenuje klony. No nic, muszę iść do siebie. Mam dzisiaj masę nauki — odparła, chcąc jak najszybciej wymknąć się z gabinetu.

Trylogia szczęścia część 3: Pokaż się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz