15. | Jesteś następna |

1.8K 192 106
                                    

Bez zbędnej, udawanej skromności Kagami musiała przyznać sama przed sobą, że poinformowanie Luki o planach dzieciaków było genialnym pomysłem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jego naturalną reakcją będzie skierowanie kroków do Adriena, a było jej to wybitnie na rękę. Jedyne co musiała teraz zrobić, to odnaleźć szkatułkę i zrobić z niej użytek.

Przez całą drogę do rezydencji Agreste zastanawiała się, gdzie Marinette mogła ukryć swój najcenniejszy skarb. Po przybyciu na miejsce dokładnie upewniła się, że w domu nie ma nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić w starannym przeczesywaniu pomieszczeń. Z jednej strony obawiała się, że niechcący uruchomi jeden z wielu systemów alarmowych, z drugiej czuła przyjemny dreszczyk adrenaliny, wywracając kolejne pomieszczenia do góry nogami.

Po bezowocnym przeszukaniu niemal wszystkich sypialni została ostatnia i jeżeli dobrze kalkulowała, był to pokój Emmy. Kagami rozejrzała się po pomieszczeniu z kwaśną miną. Przez jej myśl przeszło, że gdy w końcu wszystko pójdzie zgodnie z planem i to ona zostanie nową panią tego domu, natychmiast pozbędzie się dzieci Adriena z pierwszego małżeństwa i zagospodaruje całą przestrzeń na nowo. Wierzyła z całego serca, że już niebawem los, który do tej pory nie był dla niej łaskawy, wkrótce odwróci karty na jej korzyść.

Na ogromnym lustrze dostrzegła przyklejone zdjęcia, z których spoglądała na nią filigranowa blondynka. Na jednym z nich, była razem z Adrienem i Marinette. Wyglądali w jej mniemaniu na odrażająco szczęśliwych. Szybkim ruchem zerwała fotografię z lustra, pozostawiając na nim ślad po taśmie klejącej. Została jeszcze tylko szafa.

Otwierając skrzypiące drzwi, jej oczom ukazał się sejf, z otwartymi na oścież drzwiczkami, a w środku czerwona szkatułka w czarne kropki.

— Mój biedny Adrien... — szepnęła, gładząc czule przedmiot. — Tak bardzo się spieszyłeś, że zapomniałeś o podstawowych zabezpieczeniach... Zupełnie jak wtedy, kiedy przez przypadek spłodziłeś tę smarkulę — fuknęła z odrazą. Chwyciła w dłonie puzderko i pośpiesznie wyskoczyła z nim przez okno.

***

— Masz rację! — zawołała uradowana Emma, szczypiąc z ekscytacji swoje policzki. — Muszę znaleźć jakiś sposób. On powiedział, że zaklęcie jest nieodwracalne, ale na pewno istnieje inny sposób. No wiesz, jakieś obejście tego zaklęcia!

— Och, istnieje, oczywiście, że istnieje — mruknął z zadowoleniem Mistrz. — Po prostu Su-Han nie mógł ci tego powiedzieć wprost. Jeśli mam być szczery, ten staruszek nie jest duszą towarzystwa i nie przepada za gośćmi.

— Mistrzu, w takim razie co robić?

— Zaufaj swoim snom, Emmo — odparł, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. — Znajdziesz rozwiązanie, jeśli zawierzysz swojej nieocenionej intuicji.

Dziewczyna rozejrzała się pobierznie po pomieszczeniu.

— No tak, ale... Mistrzu? Mistrzu Fu? — powtórzyła, rozglądając się zbita z pantałyku. — Ryuji... czy ja powariowałam, czy on po prostu zniknął? — zapytała, krzyżując ręce na piersi. — Przecież jeszcze przed chwilą tu był...

— To prawda, dziadziuś po prostu wyparował! Kurczę, robi się coraz ciekawiej! — zawołał podekscytowany i poderwał się z miejsca. — Minou, zostań tu i spróbuj coś wymyślić, dobrze? Ja pójdę go szukać.

— Nie, Ryuji! — zawołała. — Nie powinniśmy się... rozdzielać... — dodała już sama do siebie, z racji tego, że po jej narwanym towarzyszu zostało już tylko echo.

***

Minął niezliczone ilości drzwi, zaglądając do każdego pomieszczenia. Nigdzie nie było ani śladu Mistrza. Kiedy dłoń chłopca zacisnęła się na kolejnej klamce, niespodziewanie poczuł, jak dookoła jego kostki zaciska się jakiś ostry przedmiot. Nim zdążył zareagować, całkowicie stracił równowagę i uderzył głową z ogromną siłą w twardą, marmurową posadzkę. Mając więcej szczęścia niż rozumu, Ryuji nie stracił przytomności. Ujął w dłonie pulsujące z bólu miejsce na potylicy i zobaczył na swojej dłoni sączącą się ze świeżej rany krew. Z trudem podniósł wzrok, by przyjrzeć się napastnikowi. Osoba, która go zaatakowała, miała na sobie kilka miraculi. Nie znał ich wszystkich, ale doskonale pamiętał, iż Emma wspominała mu, że nikt nie powinien łączyć ze sobą ich mocy bez dostatecznej wiedzy i doświadczenia, gdyż było to bardzo niebezpieczne. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, ucisk skakanki na jego nogach zelżał, a obolałą po upadku czaszkę przeszył śmiech. Doskonale mu znany, cyniczny śmiech.

Trylogia szczęścia część 3: Pokaż się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz