Yuki postanowił nie owijać w bawełnę. Najlepszym rozwiązaniem było zapytanie u źródła. W końcu Emma wydawała się być szczera i wyrozumiała, miał zatem niemal pewność, iż nie wyśmieje go i pomoże znaleźć rozwiązanie zagadki, jaka stała za słowami Kagami.
Zbierał się w sobie przez cały tydzień, żeby w końcu porozmawiać z koleżanką z klasy. Opracowywał różne scenariusze i snuł najdziwniejsze teorie, jakie tylko przychodziły mu do głowy. Przez moment nawet przeszło mu przez myśl, że być może ojciec Emmy był również i jego ojcem, choć myśl, że mógłby zauroczyć się we własnej siostrze, nie napawała go optymizmem.
Na szczęście Kagami odrzuciła tę opcję, kiedy postanowił zapytać ją o to wprost, tłumacząc, że gdyby to Adrien Agreste był jego ojcem, na pewno poczułby się do minimum odpowiedzialności za wychowanie syna.
Gdy w końcu stanął przed drzwiami rezydencji, wmurowało go, mimo iż widział już w swoim życiu domy równie okazałe, co ten. Sama jego babka Tomoe zamieszkiwała podobną twierdzę, jednak nigdy nie było mu dane zwiedzić jej od środka. Dla rodziny Tsurugi, Yuki nigdy nie istniał. Był jedną wielką pomyłką i plamą na nieskalanym do tej pory nazwisku rodziny, a także powodem do wydziedziczenia jego matki. Nigdy jednak specjalnie nie żałował, że nie dane mu było wychowywać się w luksusach, w jakie opływała jego biologiczna rodzina. Opiekunka, która się nim zajmowała, oferowała mu znacznie więcej ciepła i uwagi, niż mógłby otrzymać ze strony swojej prawdziwej matki, której jedyną rolą w jego życiu było łożenie na jego utrzymanie, oraz opłacanie owej kobiety.
Wziął głęboki wdech i zdecydował się w końcu zadzwonić domofonem. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, jednak gdy już wyciągał palec w kierunku niewielkiego, srebrnego guziczka i chciał zadzwonić po raz kolejny, znad panelu wysunęła się mała, czarna kamerka, omal nie przyprawiając go o atak serca.
— Kto tam? — odezwał się męski głos po drugiej stronie. Był uprzejmy, choć smutny.
— Yuki Tsurugi, proszę pana. Jestem kolegą Emmy z klasy — odparł, wiedząc, że nie ma już odwrotu. — Czy mógłbym się z nią zobaczyć?
— Proszę, wejdź — odparł, a solidna, żelazna brama rozsunęła się z lekkim skrzypnięciem.
Po chwili pokaźne drzwi rezydencji również się otworzyły, ukazując w nich dość wysokiego mężczyznę.Miał na oko trochę ponad 30-stkę, nieco przydługie, rozczochrane blond włosy i zielone oczy, w dokładnie takim samym odcieniu jak tęczówki Emmy. Wyglądał na nieco zmęczonego życiem, co było zrozumiałe, biorąc pod uwagę tragedię, jaka go spotkała. Jedno spojrzenie na tego gościa i Yuki już wiedział, że go polubi. Poza tym było mu go autentycznie szkoda.
— Dzień dobry, panie Agreste — odezwał się w końcu po chwili niezręcznej ciszy.
Adrien przez moment badał go wzrokiem. Był lustrzanym odbiciem Luki i przez moment, blondyn poczuł w żołądku dziwne uczucie niepokoju, a jego mięśnie napięły się w niezrozumiałej dla niego reakcji obronnej, kiedy uzmysłowił sobie, że chłopiec przyszedł odwiedzić Emmę. Dopiero po chwili dotarło do niego, że jego stare zadry z gitarzystą nie mogą rzutować na tym, jak postrzegał jego syna.
W końcu Adrien uśmiechnął się delikatnie i uścisnął dłoń chłopca na powitanie, wpuszczając go do środka.
— Miło mi cię poznać, Yuki. Emma wiele o tobie opowiadała — oznajmił uprzejmym tonem.
W tym momencie obaj usłyszeli donośne tupanie i już po chwili na schodach ukazała się, odrzucając do tyłu długie, jasne warkocze, zdyszana Emma, ubrana w długą do kolan czarną bluzę z kocimi uszami na kapturze, oraz zielone kolanówki.
CZYTASZ
Trylogia szczęścia część 3: Pokaż się!
RomanceMinęło dziesięć lat od wydarzeń przedstawionych w "Kiedyś będziemy szczęśliwi". Marinette znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Adrien popada w depresję i obsesję związaną z utrzymaniem swoich dzieci w bezpieczeństwie. W akcie desperacji zrzeka s...