16. | Biedronka wróciła do gry |

2.4K 217 47
                                    

Adrien i Luka rozdzielili się. To rozwiązanie wydało im się najbardziej sensowne, biorąc pod uwagę rozmiary świątyni. Jeżeli chcieli znaleźć dzieci i pomóc im, musieli działać szybko. Wzrok Adriena przeczesywał dokładnie każdy fragment budynku, od najmniejszej plamki na suficie, po szczelinę w podłodze. Wszystko, by znaleźć jakikolwiek ślad Emmy i Yukiego. Gdy do jego uszu doszło ciche jęknięcie, wszystkie mięśnie w ciele blondyna napięły się. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu źródła dźwięku, a kiedy w końcu udało mu się je zlokalizować, natychmiast wyjął z kieszeni telefon i wybrał numer do swojego kompana.

— Przy rzeźbie Bodhidharmy, szybko! — ryknął do słuchawki, jednocześnie rzucając się pędem w stronę skulonego ciała, ułożonego w niemałej kałuży krwi.

— Yuki, co się stało? — szepnął, nachylając się w stronę chłopca. Rzutem oka ocenił jego obrażenia i nie zastanawiając się ani chwili, wydarł jeden z rękawów swojej białej koszuli, wykonując prowizoryczny, lecz skuteczny opatrunek uciskowy.

— Moja matka... — sapnął, z trudem łapiąc powietrze w obolałe płuca. — Emma jest w dużej sali. Ma... kłopoty... — dodał, mrużąc oczy.

Adrien zerknął w stronę zakrętu, zza którego natychmiast wyłoniła się postać Viperiona. Widząc rannego syna, mężczyzna pędem ruszył w ich stronę, by chwilę później upaść przed nim na kolana i odebrać go z rąk Adriena.

— Synku... — szepnął, a nieznośne łzy zaczęły piec wewnętrzną stronę jego powiek.

— Będzie dobrze — skwitował blondyn, klepiąc pokrzepiająco ramię gitarzysty. — Rana wygląda paskudnie, ale nie jest głęboka. Wszystko będzie dobrze. Zostań tu z nim, a ja zajmę się Kagami.

— Kagami? — powtórzył Luka, gładząc czule ciemną grzywkę syna. — A co ten parszywy babsztyl tu robi?

— Długa historia, mało czasu — odparł nerwowo Adrien, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu drzwi do wielkiej sali, o której wspominał Yuki.

— Panie Agreste... — powiedział z grymasem bólu nastolatek. — Proszę ratować Emmę. Moja matka... jest zdolna do wszystkiego.

— Nie martw się. Sprowadzę nas wszystkich do domu, całych i zdrowych — zasalutował i pobiegł w stronę krętego korytarza.

Dwuskrzydłowe wrota wyrosły przed nim, jak spod ziemi. W jego uszach szumiała krew, a w głowie kręciło się od mdlącego zapachu cedrowego kadzidła. Zacisnął powieki, w obawie przed obrazem, jaki czekał na niego po drugiej stronie i z tłukącym się niespokojnie w piersi sercem pchnął jedno skrzydło, wchodząc do środka. Wnętrze było ciemne, a przeszywający chłód natychmiast naznaczył na jego ramionach gęsią skórkę. Najgorszy był jednak obraz, jaki zobaczył przed sobą, gdy w końcu odważył się otworzyć zaciśnięte dotąd powieki.

Emma leżała pod ścianą zupełnie nieprzytomna, unieruchomiona liną, natomiast Kagami stała na samym środku podłogowego malowidła, trzymając w jednej dłoni kolczyki, w drugiej pierścień. Adrien poczuł, jak jego całym ciałem szarpnęło nieposkromione uczucie złości. Na jego korzyść przemawiał fakt, iż Azjatka nie zdążyła jeszcze zauważyć jego obecności. Rzucił się więc pędem w jej stronę i jednym, celnym kopnięciem wytrącił z pięści pierścień, łapiąc go w powietrzu.

— To chyba nie należy do ciebie — prychnął, wciskając miraculum na palec, tuż obok skrzącej się w mroku obrączki. — Myślałem, że Japończycy to honorowy naród. Nie nauczyli cię, że nieładnie kraść, droga Kagami? — dodał, szczerząc zęby w kpiącym uśmiechu. Ułamek sekundy później, z jego prawej strony pojawił się Plagg, krzyżując ręce na piersi i uśmiechając się chytrze.

Trylogia szczęścia część 3: Pokaż się!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz