PERGAMIN I STARCIE CZARODZIEJA Z ŚLIZGONKĄ

973 27 2
                                    


Po kilkudniowym pobycie w szkolnym szpitalu. Profesorzy kazali mi jak najwięcej odpoczywać i nie przemęczać się tyle co zwykle. Tłumaczyłam im, że choćby chcieli, nie zatrzymają mnie przez uratowaniem Draco. Jednak oni byli bardziej sprytni. Kiedy kończyły się zajęcia, zamykali mnie w pokoju, nie pozwalali mi wychodzić do ludzi, bo obawiali się, że będę próbowała uciec. Ten okres trwał 2 tygodnie. Tak, dokładnie. Dwa tygodnie nie widziałam się z osobą, którą kochałam bardziej niż kogokolwiek. Na tamten czas profesorzy dali mi osobny jednoosobowy pokój. Byłam tam sama, nie mogłam się widywać z nikim, nawet ze swoją najlepszą przyjaciółką Pansy. Mieli mnie za kompletną wariatkę, ale czy to takie dziwne, że chciałam uratować prefekta Slytherinu? Oni najwidoczniej tego nie rozumieli. Z czasem powoli zaczęłam tracić wiarę w profesorów. Tego dnia miałam zostać przeniesiona z powrotem do pokoju gdzie była Parkinson i reszta dziewczyn. Był ranek. Spakowałam wszystko co miałam ze sobą. Spodziewałam się, że przyjdzie McGonagall, ale przyszedł mój opiekun. Przyszedł Severus Snape. Gdy go zobaczyłam w drzwiach mojego pokoju, wstałam z łóżka, nic do niego nie mówiąc i gdy chciałam wyjść z pokoju, ten zatrzymał mnie przytrzymując mnie swoją ręką. Odwróciłam się w jego stronę, a on powiedział tylko stanowczym głosem:

- Spodziewaj się najgorszego.

Popatrzyłam oczami w dół. Wiedziałam o co mu dokładnie chodzi. Chodziło mu, o ostatnie zdarzenie. Nie miałam zamiaru z nim dyskutować, ani powiedzieć mu co tym myślę. Wyszłam z tego pokoju nie zostawiając po sobie żadnych śladów. Kiedy wychodziłam z pokoju na korytarzu spotkałam Cedrika, który na mnie czekał. Chłopak najwyraźniej się za mną stęsknił. Podbiegłam więc do niego i bardzo mocno go przytuliłam. Czułam się przy nim, jakby to on był Ślizgonem. Gdy mnie zobaczył, zapytał jak się czuję, czy ze mną wszystko dobrze. Poszliśmy w miejsce, gdzie rozmawialiśmy pierwszy raz. Tym razem było tam więcej uczniów. Cedrik złapał mnie za rękę i zapytał czy Draco dawał jakieś znaki życia. Odparłam, że nie. Było mi ciężko. Ale dzięki Cedrikowi poczułam, że wszystko może się z powrotem ułożyć na nowo. Gdy tak siedzieliśmy, chłopak powiedział do mnie, że niedługo kończy się rok szkolny i przydało by się nadrobić zaległości z paru dni. Byłam tak bardzo zajęta tym wszystkim, że zapomniałam o końcówce roku szkolnego. Nagle Cedrik powiedział do mnie:

- Nie martw się, ja ci pomogę nadrobić materiał. W końcu przyjaciele są od tego.

Uśmiechnęłam się do niego. Bo wiedziałam, że pomoże mi ogarnąć się i nadrobić zaległości. Uznaliśmy, że skoro już jesteśmy na dużej sali, to on pokaże mi kilka nowych zaklęć, których nauczyli się na zajęciach obrony przez czarną magią. Cedrik pokazał mi zaklęcie żądlące, zaklęcie ukrywające. Dokładnie wytłumaczył czym są i jak należy się nimi posługiwać, z rozwagą i rozumem. Dyktował mi wszystkie notatki jakie zapisał, co miałam przeczytać, jakie rozdziały. To czego nie rozumiałam, on mi tłumaczył. Czułam, że zdam ten rok. Pomoc chłopaka bardzo mi pomogła. Po jakimś czasie, zaczęliśmy się spotykać codziennie. Nie sądziłam, że zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi. Ale myślałam, o tym, że on ma dziewczynę, a ja chłopaka. Smutne było to, że jego dziewczyna jest w Hogwarcie bezpieczna, zdrowa. A mój Draco siedzi z okropną czarownicą w jednym pomieszczeniu i ta zapewne go torturuje. Chciałam znowu wskoczyć na miotłę, by tym razem wyrwać wszystkie kudły z głowy tej psychicznej kobiety i przy okazji uwolnić swojego ukochanego. Ale co ja mogłam zrobić? Każdy profesor miał na mnie oko. W tamtym momencie, w natychmiastowej chwili do głowy przyszedł mi świetny pomysł. Miałam taką ochotę powiedzieć o tym Cedrikowi, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się, bo akurat w sprawach planowania i knucia, ufałam tylko sobie. Nadeszła pora obiadowa. Każdy uczeń zebrał się na wielkiej sali, by zjeść posiłek. Usiadłam ze swoim domem. Gdy usiadłam do stołu, od razu po mnie przyszła Pansy, Vincent oraz Teodor. Od kiedy Malfoy'a z nami nie ma, Pansy chodziła całymi dniami zapłakana, smutna i zdenerwowana. W cale jej się nie dziwię. W końcu znała go dłużej niż ja. Przyjaźnili się. Starałam się ją wspierać, tak bardzo jak tylko umiałam. Po obiedzie mieliśmy zajęcia z zielarstwa, lecz zanim zjedliśmy pani McGonagall powiedziała nam, że dzisiaj wróci do nas ktoś, kogo nie było z nami przez dłuższy czas. Kazała wszystkim, aby byli dla tej osoby wyrozumiali, pomocni i życzliwi. Kiedy to usłyszałam od razu domyśliłam się o kogo chodzi. W tamtym momencie ze stresu i z radości nie zjadłam obiadu do końca, popatrzyłam na Pansy z nadzieją, że uśmiechnie się chociaż na chwilę, ale myliłam się. Dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej. Otworzyłam szeroko oczy, bo myślałam, że nastolatka będzie się cieszyć z powrotu swojego najlepszego przyjaciela. Ale ona pogrążyła się w smutku jeszcze bardziej. Złapałam ją za ramię, odwróciłam w swoją stronę i powiedziałam:

ŚLIZGONKA- ZNAŁAM DRACONA MALFOYAWhere stories live. Discover now