I

7.4K 187 29
                                    

Minęłam ogrodzenie i zatrzymałam się przed budynkiem, który był wielkim magazynem. Dla pobliskich mieszkańców, którzy nie raz wciskali swój nos w nie swoje sprawy, była taka historia. W rzeczywistości skrywał w sobie tajemnicę. Był moim azylem, moją kryjówką przed całym światem, w którym mogłam planować i kombinować, a nikt nie próbował nawet domyślać się, że coś tutaj się dzieje złego. Opuściłam czarne BMW i skierowałam się do wnętrza hali, gdzie na samym wejściu stało mnóstwo skrzyń, a w dalszej części było tylko gorzej.

- Witaj szefowo! - usłyszałam ze swojej lewej. Minęłam ścianę, wykonaną ze skrzyń, by ujrzeć małe stanowisko z komputerem i mnóstwem dodatkowych sprzętów. Za tym wszystkim siedział chudy brunet, ubrany w zwykłą białą koszulkę, dżinsy i lekko przetarte trampki. Ten chłopak, zajmuje się informatyką od bardzo długiego czasu. Znaleźliśmy się przypadkowo, ale ten przypadek sprawił, że to co teraz jest - magazyn pełny skrzyń - powstało właśnie dzięki niemu. Dzięki jego motywacji i aranżacji. 

- Cześć, Tim. - posłałam mu szeroki uśmiech i skierowałam się w głąb budynku. Wśród skrzyń i dwóch samochodów, był postawiony stolik, a na nim porozrzucane karty do pokera, żetony oraz cztery szklanki, wypełnione jeszcze trochę whisky z colą. - Gdzie ci kretyni, co zostawili cały ten bałagan?! - krzyknęłam. Echo rozniosło się po całej hali, więc reszta załogi musiała usłyszeć, że przyjechałam. - Wiedzą, że nienawidzę bałaganu! A zwłaszcza, jak się go zostawia specjalnie!

- Wyszli się dotlenić! - odpowiedział mi Tim. Głośno westchnęłam, lekko przecierając oczy palcami i ruszyłam na piętro, gdzie było moje biuro. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się po białym pomieszczeniu. Po lewej od wejścia znajdowała się czarna, materiałowa sofa z białymi poduszkami, a przed nim szklany stolik kawowy. Do zestawu, z sofą, były dwa fotele. Aż wróciło wspomnienie, jak pełno umów i spotkań odbyło się w tym miejscu.

Dalej znajdowały się dwa, dość sporej wielkości, regały. Każda luka była wypełniona segregatorami, teczkami i książkami, a także paroma zdjęciami, a na jednej półeczce znajdowało się radio. Naprzeciwko drzwi stało białe biurko, na którego blacie ułożony był komputer. Na samym końcu pomieszczenia wsadzone było okno na całą ścianę, dzięki czemu miałam idealny widok na panoramę Nowego Yorku. 

Po prawej stronie była szara komoda. Skrywała w sobie wszelkie bronie, papierosy oraz parę ubrań. Największy mój skarb w meblu, to był zabójca moich nieokiełznanych i rozjuszonych nerwów. Na nim, podsunięty pod samą ścianę, stał ekspres do kawy oraz czajnik i kilka filiżanek oraz parę kubków. Leżało też parę pudełek z herbatami oraz słoik z kawą rozpuszczalną i cukierniczka. Ścianę dekorował długi sznur lampek i kilka zdjęć zaczepionych na nim. Niektóre były z rodzicami, niektóre były z braćmi, a cała reszta to zdjęcia z załogą i każdym pojedynczym członkiem. Znalazło się też kilka zdjęć z dni podpisania ważnych umów.

Zasiadłam za komputerem, a z szuflady wyciągnęłam czystą popielniczkę i paczkę cienkich papierosów. Złapałam jednego i odpaliłam, uruchamiając jednocześnie urządzenie. Wpisałam hasło, a z odblokowaniem ekranu, wyskoczyło moje zdjęcie z rodzicielami. Ostatnia pamiątka, jaką udało się uratować. Czas spędzony w ogrodzie, naszego domu, na obrzeżach Miami.

Z cichym świstem wypuściłam dym z ust i weszłam w skrzynkę pocztową. Milion wiadomości od moich wspólników, nowe dokumenty przedłużające umowy, zdjęcia z misji oraz powiadomienia o nowych dostawach. Prawy kącik ust uniósł się lekko do góry, z zachwytu. W duchu czułam satysfakcję, że wszystko idzie, tak jak powinno. Cały stres, który przeżywałam, nieprzespane noce, ciągłe bóle żołądka, te wszystkie silne tabletki uspokajające, nie poszły na marne. Doszłam do tego punktu, w którym chciałam i miałam się znaleźć.

MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz