IX

1.9K 70 5
                                    

Minęłam próg komisariatu. W poczekalni siedziało kilka osób, które obdarowały podejrzanym wzrokiem, gdy tylko ich wyminęłam, z wymalowaną obojętnością na twarzy. Spokojnym krokiem podeszłam do recepcji, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.

- Witam, komenda miejska Nowego Yorku. W czym mogę pomóc? - mężczyzna, który siedział za biurkiem, nawet nie musiał podnosić głowy, a wyrecytował stały wierszyk, którym powitał mnie w budynku. Cały czas coś zapisywał w papierach, jednocześnie pisząc na klawiaturze komputera.

- Jestem umówiona na rozmowę z Generalnym Inspektorem, Davidem Berdynem. - ciemnooki zlustrował, moją osobę, podejrzliwym wzrokiem. - Sprawa rodzinna. - uwierzył w moje kłamstwo i przytaknął głową, nie spuszczając ze mnie swojego wzroku podejrzenia.

- Zapraszam. -  odsunął fotel od biurka i zaprowadził mnie na piętro, gdzie był gabinet bruneta.

- Kapitanie. Przyprowadziłem panią, która ma sprawę do ciebie. - wskazał na mnie, a mężczyzna machnął, abym weszła. Recepcjonista natomiast opuścił pomieszczenie i zostawił naszą dwójkę.

- Witaj Luna, co u ciebie słychać? - zaśmiał się donośnie i wesoło.

- Witaj Psie. - zdjęłam skórzaną kurtkę i odłożyłam ją na krzesło. Brunet natomiast wstał i powitał mnie uściskiem, zaraz po tym łapiąc moją prawą dłoń i całując jej wierzch. - Jak się sprawy miewają?

- Może najpierw usiądź, bo nie mam dobrych wieści. - zmarszczyłam brwi zaniepokojona, aby po chwili zająć miejsce przed jego biurkiem i mieć bruneta na doskonałym widoku. - Borys jest coraz bliżej twojego tropu. - przewróciłam oczami i oparłam głowę o prawą dłoń, a łokieć miałam ustawiony na podłokietniku.

- Jego trzeba albo wyeliminować, albo zdjąć ze sprawy. - byłam bardzo pewna wszelkich kroków, które dokona Generalny Inspektor. Jednak ominęłam ważny szczegół, który doprowadził do zdezorientowania.

- Znalazł twoje DNA. - moje oczy były wielkości spodka, a ze wzroku dało się wyczytać szok i niedowierzanie. Tętno przyspieszyło, a zdenerwowanie wywołało drżenie dłoni.

- Jakim, kurwa, cudem?! - gestem ręki dał sygnał, bym zeszła z tonu. Za drzwiami siedziała reszta policjantów, którzy mogli zainteresować się naszą rozmową i zaraz doprowadzić do wszczęcia alarmu.

- Znaleźli twój włos u Larssona, a wczoraj u Olivera. - zacisnęłam lewą dłoń w pięść. Moja twarz wydawała się nad wyraz spokojna, ale tak wcale nie było. W środku aż kipiałam ze złości. - Do tego niedopałek twojego blanta. Wymaz ze śliny daje wiele do życzenia. Jako dobre wieści, nie wykonali jeszcze szczegółowych danych, lecz nie wiemy czy właśnie nie robią tego teraz. A jak to się potwierdzi, będziesz w bazie danych. - chciałam się już odezwać, ale ten znów wskazał ręką, bym milczała i dokończył swoją wypowiedź. - Nie. Wybacz Luna, nie mogę sabotować misji. - skąd wiedział, że to chciałam powiedzieć? - Gdyby główne władze się dowiedziały, wtedy stracę pracę, a co gorsza, mogę mieć odsiadkę. Nie będziemy mieli dostępu do wszystkich śladów, tropów, czy informacji. Stracimy wszelki grunt pod nogami.

- Musisz się podjąć takich kroków, by wszystko opóźniać. Jak skurwiel nas znajdzie... Obiecałeś, że sobie nie poradzi! - warknęłam, odruchowo zaciskając rękę na pistolecie, ukrytym za spodenkami.

- Po pierwsze, nie krzycz, bo zaraz cię sam tutaj odkryje. Ma dzisiaj zmianę. Po drugie, skąd miałem wiedzieć, że przyłoży się do pracy? Po trzecie i najważniejsze... - obydwoje się odwróciliśmy, gdy, do biura, wszedł młody policjant. Lekko się przestraszyłam, że chłopak mógł usłyszeć jakąkolwiek część rozmowy z ich szefem, ale wyraz twarzy miał zupełnie inny, niż myślałam. - Rodzice pukać nie nauczyli, czy wspomnienia zostały wymazane i nie pamiętasz jak się to robi?! - warknął brunet.

MafiaWhere stories live. Discover now