X

1.9K 72 13
                                    

Złapałem za kubek z kawą i zacząłem czytać prasę, którą komisariat dostał z samego rana.

- Nowy York zaczyna panikować. Mafia powraca, a wraz z nią seria zabójstw. Policja nie podaje żadnych informacji, twierdząc, że nie ma się czego bać. Ludzie jednak żyją w strachu... - przeczytałem na głos.

- Ach ta prasa kochana! Zawsze muszą dodać coś od siebie! - krzyknął Stephan, idąc w stronę kuchni. Przewróciłem oczami i znów spojrzałem na drobne druczki.

- Ferguson, Tyrek, nie przejmujcie się tym. Niech mówią co chcą. Przynajmniej będzie łatwiej znaleźć naszych sprawców. - odezwał się Generalnym Inspektor. Spojrzałem na niego spod łba i uniosłem prawą brew do góry. Dziwi mnie jego nagły spokój, a także niekontrolowane zmiany humorów, jak u kobiet w ciąży. - Nie patrz się tak na mnie. - przewróciłem oczami i wróciłem, znudzony jego zachowaniem, do lektury.

- David ma rację. Teraz masz ułatwione zadanie. Mniej ludzi na ulicach, w marketach, mniej jazdy samochodami. Co by tu chcieć więcej? Mamy dwa w jednym. - głośno westchnąłem i upiłem dużego łyka kawy. - No co? Mówię prawdę. Złapiemy ich, a przy dobrych obrotach, powietrze także się oczyści... - lekko odchyliłem dużą gazetę i spojrzałem na swojego przyjaciela. Posłałem mu obojętne spojrzenie, które też mówiło, aby się uciszył. Chłopak parsknął cichym śmiechem i spojrzał na ciemnoskórego. - Co to była za blondynka? - David, bardzo zaskoczony nagłą zmianą tematu, spojrzał na Stephana. Zrobiło się dość ciekawie, więc też się przyłączyłem do grupy wścibskich i ciekawych ludzi i patrzyłem z szatynem na niego, wyczekując na odpowiedź.

- To moja stara znajoma. Poza tym, co was to obchodzi. To był mój gość, a nie wasz. Wracać do pracy! - machnął ręką i wrócił do swojego gabinetu. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na swojego przyjaciela, który miał podobną minę, co ja.

- Co tu się właśnie stało? - mruknąłem, a chłopak tylko wzruszył ramionami i usiadł za swoim biurkiem. - Chyba sprawa Trens nie jest jedyną zagadką, jaką możemy rozwiązywać... - spojrzałem na swój telefon stacjonarny, który niemiłosiernie zaczął dzwonić. Złapałem za słuchawkę i przystawiłem do ucha. - Komenda Miejska Nowego Yorku, Młodszy Aspirant Borys Tyrek. W czym mogę pomóc? - w między czasie złapałem za długopis i notatnik.

- Odpuść śledztwo. - połączenie zostało zakończone, a ja zszokowany, spojrzałem na słuchawkę.

- Kto to był? - przerzuciłem oczy na Stephana. - Wyglądasz jakbyś usłyszał matkę zza światów. - uniosłem prawą brew i pokazałem mu środkowy palec, odkładając telefon. Zacząłem głęboko zastanawiać się nad słowami nieznajomego.

- Stephan... - mężczyzna zmierzył mnie zimnym wzrokiem. Na sam ten gest przeszły mnie dreszcze, a przyjaciel się zaśmiał głośno.

- Uwielbiam twój strach, jak coś głupiego zrobię. - prychnąłem, ale też się uśmiechnąłem. Gdy poziom mojej lekkiej adrenaliny uspokoił się, kontynuowałem temat, który chciałem narzucić.

- Dostawałeś kiedyś jakieś pogróżki przez telefon? - szepnąłem, tak by tylko chłopak to usłyszał. Nie chciałem by każdy inny wiedział o czym rozmawiamy.

- A bo to nie raz? Pięć lat temu trafiło mi się zadanie z psychopatą. W biały dzień dopadał matki z dziećmi. Najpierw zabijał dzieci, podcinając im gardła i wyrywając tchawicę. Matki gwałcił i uduszał, a na końcu wycinał ich narządy, aby później nimi handlować. Moim zadaniem było go odnaleźć, rozbroić i unieszkodliwić. Z cztery miesiące zajęło mi dochodzenie, a gdy chciałem się poddać, dostałem telefon. Gdy odebrałem, usłyszałem modulator głosu. Zapewniał, że jego kryjówka jest świetna i nigdy go nie odnajdę. Ale znalazłem go. - wpatrywałem się w swojego kolegę jak w bohatera. Ta historia bardzo mnie zainteresowała i prawie wprowadziła w trans. Miałem przed oczami idealną wizualizację całego zdarzenia. - Mówił, że jest tylko jedno miejsce w Nowym Yorku, gdzie nikt nikogo nie znajdzie i nikt o tym miejscu nie wie. Miejsce, gdzie jest cicho, nikt cię nie usłyszy, a jeśli usłyszy, to żywy nie wyjdzie...

MafiaWhere stories live. Discover now