XVI

1.6K 59 17
                                    

Założyłem koszulkę i wyszedłem z sypialni, poprawiając pasek od spodni. Różowowłosa podążyła za mną, będąc w samej koszuli, lekko przydługiej. Gdy się odwróciłem, podskoczyła i oplotła nogami moje biodra, a ja złapałem ją w udach. Ponownie przyssaliśmy się ustami, ale tą piękną chwilę zagłuszył mój telefon.

Dziewczyna zeszła ze mnie, a ja spojrzałem na wyświetlacz.

- Nieznany... - spoglądnęliśmy po sobie, a ona złapała za telefon i odebrała go.

- Słucham. - patrzyłem na jej reakcje. Z każdą sekundą wyraz twarzy się zmieniał. Ze spokojnej, po zaniepokojoną, później do lekko zdenerwowanej, a na samym końcu do spanikowanej. Rozłączyła się i rzuciła moim telefonem o ziemię, by po chwili zacząć go deptać.

- Co ty wyprawiasz?! - odciągnąłem ją i spojrzałem w oczy.

- Zaraz będą tu federalni. Musisz uciekać stąd jak najszybciej. - szepnęła, a ja wybałuszyłem oczy na nią, nie wierząc w to, co się właśnie dzieje. - Pójdziesz schodami trzy piętra wyżej i tam zjedziesz windą. - podała mi kluczyki od samochodu i wypchała z mieszkania. Ja oszołomiony ruszyłem w stronę schodów, a w tym samym czasie było słychać odgłos windy, która dojechała na piętro.

- Mieszkanie po prawej. Jazda, jazda! - odgłos ciężkich kroków, wyważenie drzwi i krzyki. Ludzie z mieszkań obok zaczęli wychylać się zza drzwi by zobaczyć co się dzieje, a ja stałem oparty o ścianę i nasłuchiwałem rozmów.

- Ale panowie. Dlaczego najeżdżacie na moje mieszkanie, z samego rana, bez żadnego nakazu? Ja muszę wstać o godzinie ósmej, by zdążyć do pracy. - warknęła różowowłosa.

- Dostaliśmy informację iż pod tym adresem zamieszkuje terrorystka, niejaka Luna Trens. Mamy nakaz ją aresztować. - chwilę się zastanowiłem, a później przypomniałem sobie, że ona ma milion peruk. Ich dalsza rozmowa trwała, a ja zacząłem się powoli wycofywać. Jakby mnie zobaczyli, od razu by były wielkie podejrzenia. Ostrożnie wyszedłem z budynku i zacząłem się rozglądać gdzie jestem. Niby wiedziałem, że to bogata dzielnica, ale straciłem całkowicie orientację w terenie. Ruszyłem dość dużymi skrótami, w między czasie tracąc nadzieję, na jakąkolwiek pomoc czy odnalezienie. Ale gdy tylko skręciłem w kolejną uliczkę, zobaczyłem swój samochód.

- Dzięki Bogu! - otworzyłem drzwi i wsiadłem za kierownicę. Gdy tylko odpaliłem silnik i usłyszałem jego warczenie, za którym bardzo przepadam, zobaczyłem, na ekranie, milion nieodebranych połączeń. Kate, David, Ferguson, Patrick, Bob i ponownie nieznany. Wybrałem szybko numer do Stephana.

- Borys?! - odebrał po jednym sygnale.

- Nie, Święty Mikołaj. No przecież, że ja! - rzuciłem ironicznie.

- David! Odebrał! - chwilę zajęło, bym usłyszał głos swojego szefa.

- Borys, jesteś teraz na wszystkich kanałach telewizyjnych. - zmarszczyłem lekko brwi. Zacząłem się rozglądać czy aby na pewno nikt mnie nie obserwuje.

- Jak to na wszystkich kanałach? Przecież mnie nie było raptem... - spojrzałem na wyświetlacz, który wskazywał czwartą rano. - Sześciu godzin. - głośne westchnienie odbiło się w mikrofonie telefonu, a później ruszył, prawdopodobnie, do swojego biura, ponieważ przycichły odgłosy z całej hali.

- Ktoś cię widział z Trens na parkingu, jak żeście. - odchrząknął. - Romansowali...

- Moment, moment, moment! - musiałem mu przerwać. Nienawidzę jak ktoś zaczyna stawiać tak pochopnie wnioski, w związku z moimi błędami, które, w tamtym momencie, nie były spowodowane przeze mnie. - To nie było romansowanie, ale odciąganie mojej uwagi.

MafiaTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon