- Rozdział 10 | Śliwek -

22 4 13
                                    

- I jak? - Szeptała kotka. - Widzisz coś?

- Zamknij się i daj mi się skupić! - Uczeń odsyknął jej. - Jak będziesz ciągle coś gadać to nic nie usłyszę i nic nie zobaczę!

Dało się zauważyć, że kotka trochę się speszyła, więc zamilkła, tak jak tamten ją poprosił. Teraz dwa koty kryły się w krzakach i do ich uszu docierały odgłosy toczonej bitwy z nowym wrogiem (albo wrogami). Kocur spoglądał uważnie w miejsce krzyków; udało mu się dostrzec parę razy futra kotów klanowych, ale nigdzie nie widział mentorki. Przypomniał sobie słowa tamtego kocura:
„Aby zwyciężyć będą ci potrzebni sojusznicy, lecz zanim zostaniesz wojownikiem niech Rumiankowy Skok nauczy cię wszystkiego, co umie. Ona jest najlepsza. Dzięki niej wespniesz się na wyżyny."

- Ta, ta jasne.. Na wyżyny.. Pewnie po prostu jest kimś ważnym dla niego.. w każdym razie i tak nie może umrzeć.

Uczeń przemknął przez kolejne kilka krzaków zostawiając Koniczynową Łapę w tyle. Kocur starał się jak najbardziej nie rzucać się w oczy tak jak robił to poprzednio.

- Gdzie idziesz! - Pisnęła kocica tym samym przerywając mu proces zastanawiania się w którym kierunku się udać. Kolorowy parsknął cicho zlewając ją kompletnie i idąc dalej. Jednak brązowa kotka, tak jak wcześniej, nie dawała dać za wygraną i co chwilę mu w jakiś sposób przeszkadzała. W końcu poziom irytacji u Śliwkowej Łapy wzrósł na tyle, aby być w stanie jej wytłumaczyć gdzie idą, tylko po to, aby dała mu święty spokój.

- Idziemy odszukać Rumiankowy Skok.

Koniczynowa Łapa nie wyglądała na przekonaną, kiedy to usłyszała; wręcz przeciwnie. Kotka zbliżając się do prawego boku drugiego kota drążyła temat.

- Dobrze, a po co? Co chcesz z nią zrobić? - Uczennica dostała od niego zimne spojrzenie i skrzywiła się lekko.

- Skoro są tutaj wojownicy to nic jej nie grozi, prawda?

Więc kiedy kotka nadal nie dostawała najmniejszej odpowiedzi, chociażby pomruku, pacnęła go łapą w czoło. Kolorowy uczeń spojrzał na nią. Myślał, że za chwilę powyrywa jej wszystkie flaki, jeżeli go nie zostawi.

- Było jej nie brać. - Usłyszał znajomy głos w głowie.

- Wtedy wygadałaby wszystkim gdzie idę. - Stwierdził.

Dopiero po chwili uczeń zrozumiał, że stoi w miejscu przez dłuższą chwilę i z punktu widzenia Koniczynowej Łapy musi to dziwnie wyglądać. W takim rozwoju wydarzeń udał, że zastanawia się jeszcze bardziej nad odpowiedzią. Kiedy dla kotki trwało to już za długo powiedziała zrezygnowana:

- Dobra nie musisz mi mówić po prostu prowadź.

Dla Śliwkowej Łapy oznaczało to jako takie zwycięstwo i poczuł jak duma wlewa się do jego wnętrza. Oczywiście nie chciał dać tego po sobie poznać, więc jego wyraz pyska był taki sam jak przedtem.

- Wróć się za mną i podążaj moim śladem, jasne?

- Jasne.

Skoro już wszystko było na swoim miejscu można ruszać. Koty ponownie skradały się od krzaka do krzaka i czym dalej szli tym głośniej było, jednak uczeń nadal nie mógł dostrzec swojej mentorki. Przeszedł go dreszcz niepokoju.

- Muszę ją znaleźć! - Pomyślał w akcie desperacji.

Uczeń za bardzo skupiając się na swoim celu, przestał skupiać się tak bardzo gdzie stawia łapy i zanim zdążył jakkolwiek zareagować coś przybiło go ziemi. Kocur próbował się podnieść, ale jedyne co usłyszał to zmartwiony pisk Koniczynowej Łapy brzmiący „Śliwkowa Łapo! Nic ci nie jest!?", „Tak, świetnie się czuję". Zirytowany do granic możliwości wydał z siebie wściekły jęk bólu i wyczołgał się spod kupy futra. Kiedy spoglądał na ową „kupę futra", jak to wcześniej nazwał zdał sobie sprawę, że to nie byle jaka kupa futra. To jest, a raczej była bardzo młoda kupa futra. Ucznia po prostu zamurowało. Nie wiedział, co ma zrobić, czy jak zareagować. Można powiedzieć, że nawet ogarnął go smutek, ale i tak starał się zignorować to uczucie straty.

- Przecież to.. - Usłyszał załamany głos jego kompanki. Była cała oszołomiona tą sytuacją.

Kocura ogarnęły wyrzuty sumienia; przecież nie musiał jej tutaj zabierać, w ogóle nie musiał tutaj iść, napewno jego mentorka sobie poradzi. A teraz stał przed ciałem brązowego kocura, tylko się na niego patrząc.

- On nie musiał umierać... - Kontynuowała Koniczynowa Łapa.

Śliwkowa Łapa jeszcze bardziej posmutniał na jej słowa. W końcu dziewczyna miała rację. Podszedł do niej, przytulił ją swoim ciałem.

- Wszystko będzie dobrze. - Próbował ją pocieszyć, ale powiedzmy sobie szczerze: w takim momencie nie da się kogoś pocieszyć. - Musimy iść dalej. - Wyszeptał ledwo słyszalnym głosem.

To, że umarł kot z jego klanu nie oznacza, że Rumiankowy Skok ma czekać na ratunek. Ona też może umrzeć, a jest o wiele więcej warta od tego tutaj.

- Ale Biedronkowe Skrzydło... - Kotka zakrztusiła się własną śliną i zaczęła kaszleć. Śliwkowa Łapa nie próbował jej pomagać, bo wiedział, że poradzi sobie z taką błahostką. Nie czekając na nią przykucnął ponownie i zaczął dalej się skradać.

Kocur posmakował powietrza, ale nie wyczuł w pobliżu zagrożenia. Koniczynowa Łapa szła zanim, ale nie była taka ciekawska i rozgadana, jak wcześniej. Była po prostu cicha. Uczeń już nie miał ochoty kontynuować tej misji. Najzwyczajniej na świecie chciał wrócić do domu, otulić kotkę, by się nie martwiła, usnąć i nie wracać do świata realnego...

- Dlaczego to takie przytłaczające? Czym sobie na to zasłużyłem..? - Dręczące pytania zadawane samemu sobie w głowie.

Oba koty szły w wyjątkowo ponurych nastrojach, lecz Śliwkowej Łapie humor nagle się poprawił, gdy poczuł woń innej kotki, mentorki i zastępczyni. Miał ochotę wykrzyknąć jej imię na głos, że ją znalazł, ale natychmiast się powstrzymał, kiedy do jego nozdrzy dotarły inne zapachy. Zapach krwi i lisa. Może nawet lisów? Może ona już nie żyje.. Nie. Nie mogę tak myśleć.

- Czy to zapach Rumiankowego Skoku..? - Wydusiła z siebie Koniczynowa Łapa.

- Tak. - Odpowiedział jej najłagodniejszym głosem na jaki był w stanie się teraz zdobyć. - Jesteś w stanie walczyć?

Kocur szczerze wątpił, aby teraz po takim silnym załamaniu nerwowym kotka była w stanie się pozbierać. Jednak kolorowy bardzo się pomylił.

- Oczywiście, że tak. - Otrzymał odpowiedź. - Niezależnie od tego, co się stało i tego co widziałam, wojownik musi być w stanie walczyć do upadłego. Siedzenie w takim momencie w krzakach i błaganie Klan Gwiazdy, aby to się skończyło byłoby najgłupszym wyjściem. - Trzeba przyznać, że Śliwkową Łapę zaskoczyły słowa brązowej kocicy. Nie myślał, że jest tak inteligentna i pewna siebie. Właściwie to zrobiło mu się trochę głupio, bo sam miał ochotę teraz siedzieć w krzakach i z nich nie wychodzić dopóki to się nie skończy. - A ty jesteś gotowy? - No i w tym momencie całe jego zachwycenie kotką właśnie poszło się burzyć. On by nie był gotowy? Pff. - Ja zawsze jestem gotowy. - Przeszył ją swoim spojrzeniem.

1049 słów

gwiazdki i komentarze mile widziane

No i mamy pierwsze 10 rozdziałów książki!! Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że podoba wam się rozwijająca się akcja <3

Dajcie znać, co sądzicie o tej książce

Do następnego Szynszylki!

       - glue

- Kolor | Odnaleźć się | Tom 1 | gluestar -Where stories live. Discover now