3. Gwiazdy w twych oczach

118 10 37
                                    

Komunikację zasadniczo dzieli się na werbalną i pozawerbalną. W skład tej drugiej można wliczyć także to, co w danym momencie robią oczy rozmówcy, przy czym komunikacja pozawerbalna z zasady jest uzupełnieniem słów, bo nie zawsze samą postawą czy gestem można przekazać to, co pragnie się powiedzieć. Dotyczy to zwłaszcza spojrzenia.

A jednak Ichigo i Rukia mogliby napisać własny słownik dotyczący komunikacji wzrokowej.


Zachodziła też pewna zależność pomiędzy stopniem zaangażowania w rozmowy z rodziną, przyjaciółmi czy znajomymi a takim właśnie komunikowaniem się poprzez spojrzenia; im bardziej byli rozgadani z kimś poza sobą, tym częściej, jeśli mieli taką potrzebę, posyłali sobie jedynie porozumiewawcze spojrzenia. I to im wystarczało.

Mówi się, że oczy są zwierciadłem duszy. A kto inny aniżeli osoba, która zna twoją duszę równie dobrze co ty, potrafi czytać z jej zwierciadła niczym z otwartej księgi?

Zwłaszcza jeśli te dwie dusze pośród innych jawią się jako związane czerwoną wstęgą.


Nie umykało to uwadze postronnych.

Kurosaki był znany jako osoba gburowata i milcząca. Rzadko się uśmiechał, rzadko się śmiał. Unikał towarzyskich pogaduszek. Stronił od innych. Zmarszczone brwi i ścięte usta mówiły same za siebie. Oderwany od swych zajęć często zerkał na ludzi spode łba, potęgując wrażenie, że jest rozgniewany.

Dopiero ta jedna, niewysoka kobieta sprawiła, że zaczął się wreszcie uśmiechać.

Przyjaciele rudzielca zauważyli, że w jej towarzystwie, choć zmarszczone brwi, bucowate nastawienie i powściągliwość pozostały, to jego kasztanowe oczy zdawały się odżywać. Błyszczały zwłaszcza wtedy, gdy były skierowane na niepozorną brunetkę. Ich spojrzenie było wówczas tak ciepłe, że niemal można się było przy nim ogrzać.

A kiedy patrzył na nią, często mimowolnie się uśmiechał.

Nie uchodziło to zwłaszcza uwadze Inoue, która zachodziła w głowę, jak to jest, że Ichigo patrzący na nią po prostu patrzył i miała wrażenie, że jego oczy nie odbijały wówczas niczego, w tym jej, zaś przy Kuchiki były pełne blasku, żywotne.


Także w żeńskim gronie poczyniono stosowne obserwacje.

Rukia, w przeciwieństwie do rudowłosego imbecyla, była bardziej obyta towarzysko. Gdy spędzała przerwy w towarzystwie koleżanek z klasy, niejednokrotnie słyszała pytania o tego kretyna. I tak jakoś żadna jej niezbyt wierzyła, że to tylko przyjaźń. Ku niemej rozpaczy Orihime i cichej satysfakcji Chizuru.

Po prostu kiedy o nim mówiła, jej szafirowe oczy błyszczały, zaś pod nimi malował się delikatny rumieniec. Usta zaprzeczały, a oczy śmiały się z nich.


Rodzinie Kurosakich również to nie umknęło.

Karin często głupkowato chichotała pod nosem, widząc swojego brata i jego towarzyszkę razem, a biedna, niewinna Yuzu zachodziła w głowę, o co chodzi jej z tym „niebawem będziesz musiała się uniezależnić od braciszka".

Przecież kochała Rukię jak starszą siostrę! No dobrze, relacja jej i brata była zgoła inna niż taka, która powinna być między rodzeństwem, żeby nie przypominało to „Gry o Tron". Nie była jednak zazdrosna, nie czuła potrzeby rywalizowania z brunetką o uwagę brata, który przecież wciąż czochrał je po włosach, przypominał wespół z ojcem, że oceny są gówno warte, a poza tym spędzał z nimi czas. Z nimi i z Rukią.

Kiedy Yuzu zastanawiała się, jak to jest między nią a braciszkiem, olśnienie nadeszło znienacka. Pewnego dnia, gdy wraz z tatą oglądała rodzinny album, spojrzała na niego akurat w momencie, gdy ten wpatrywał się w fotografię przedstawiającą mamę. Zobaczyła jego wzrok. I zrozumiała.


Mijały lata. On myślał, że już rozumie. Aż do dnia, gdy zgłupiał. Niejednokrotnie widział w tych szafirowych, pięknych oczach łzy, lecz kiedy tak trzymał jej twarz ujętą w swych dużych dłoniach, czuł się tak, jakby zmieścił w nich cały świat, a jej oczy zawarły w sobie bezkres wieczornego nieba, na którym jaśniały gwiazdy. Lśniły. Promieniały. Słuchał i patrzył onieśmielony, aż wreszcie zrozumiał. Wówczas i jego oczy rozbłysły niczym nieboskłon podczas wietrznego zachodu słońca.


Ten szafirowy bezkres nie opuszczał go.

Kiedy widział ten wzrok wlepionych w niego ciemnoniebieskich oczu, nie potrafił się nie uśmiechać. Nawet jeśli wpatrzone w niego niebieskie oczy miały w sobie niewypowiedziane lęki i obawy.

- Naprawdę?

- Naprawdę – uśmiechnął się szerzej, kiedy zobaczył, że wątpliwości umykają w dal, pozostawiając w niebieskich oczach jedynie czystą, niewysłowioną radość.

Wtedy poczuł na ramieniu dotyk ciepłej, drobnej dłoni. Odwrócił głowę w jej stronę i napotkał ponownie szafirowe, pogodne oczy. Ich właścicielka patrzyła na niego z wyrazem twarzy pod tytułem „nie wstyd ci?", lecz jej twarz promieniała.

- Czuję się obgadywana – bezczelnie wgramoliła mu się na kolana, niewinnie zarzucając ręce na jego szyję.

Na kolana Rukii siedzącej na kolanach Ichigo wskoczył dodatkowo rudowłosy chłopiec o oczach niebieskich i ciemnych niczym gwiaździste niebo w pogodną noc.

- Tato powiedział, że będę dobrym starszym bratem! – mały rudzielec wlepił wzrok wielkich, niemal granatowych oczu w mamę, szczerząc się radośnie.

- No popatrz, nawet twój tato raz na jakiś czas powie coś mądrego.

- Podważasz mój ojcowski autorytet!

- Twoje co, Ichi?

- Jesteś bezczelna!

- A ty się wypaplałeś!

- Ja się wypaplałem?! No chyba ty!

- Ja?! Jak?!

- No nie wiem – westchnął cicho, czując na swojej ręce dość solidnego kopniaka, który posłała mu córka, widocznie już pod matczynym sercem grając tacie na nosie – Nie mam pojęcia, Rukia.

______________________________

[A/N] Majaczył mi angst a'la gwiazdy odbijające się w martwych oczach. A potem uznałam, że angstu przy mnie i tak macie dość (: Troszeczkę poszłam w stronę... ginekologicznych tematów.

Jedyny kwiat [IchiRuki Month 2020]Where stories live. Discover now