10. To tylko przyjaźń

81 8 21
                                    

Kiedy wspominała to swoje gadanie, że Bogom Śmierci zbędne są uczucia, miała ochotę odnaleźć siebie z niedalekiej przecież przeszłości, chwycić ją za bety i natrzaskać po ryju.

Chociaż w jednym musiała jej przyznać rację. Czasami wolałaby nie mieć uczuć, kiedy patrzyła na tego rudowłosego imbecyla i uświadamiała sobie, że z jego strony to tylko przyjaźń, nic więcej.


Nawet jeśli kłócili się o totalne bzdury, wkurwiał ją bezczelnym afiszowaniem się swoją klatą, kiedy ona mogła sobie tylko popatrzeć czy czepianiem się jej rysunków, doceniała każdą chwilę spędzoną z nim.

Kiedy już nawyzywali na siebie przy kolacji, że ona niepotrzebnie czekała, a on jest niewdzięczny i powinien okazać choć trochę uprzejmości, że nie zaczęła jeść bez niego.

Kiedy już przestał marudzić, obudzony w środku nocy, bo Puści.

Kiedy już odczepiali się od swych przywar i skąpani w ciemności rozmawiali. Na tematy mniej lub bardziej poważne. Czasami z otwartego okna w ich (niby jego, ale niech się wypcha, rudy kretyn!) pokoju dochodził donośny śmiech, kiedy byli na maksa zmęczeni i udzielała im się głupawka.

A ona uwielbiała jego śmiech.


Tyle że ostatnio śmiał się coraz rzadziej. Uśmiechał się coraz mniej. Zastanawiała się, czy to przez rocznicę śmierci jego matki, ale nie zamierzała naciskać na niego i wchodzić z butami do jego serca.

Widocznie nie dla niej były te zwierzenia. Wszak była tylko przyjaciółką.


Znikał nawet na przerwach w szkole. Rzadko się odzywał. Stronił od ludzi. Ona rozumiała, że może mieć w życiu trudniejszy emocjonalnie okres. Może się zakochał?

W sumie tę ostatnią teorię potwierdzał dla niej fakt, że ostatnio, kiedy tak znikał na przerwach, Inoue markotniała, a kiedy już z nimi przebywał podczas drugiego śniadania, była tak rozmowna, że czasem – zapewne nieświadomie – wtryniała jej się w zdanie, kiedy próbowała zacząć jakąś niezobowiązującą rozmowę z tym rudym durniem.


Przyjaciele zaczęli martwić się także o nią. Może z tego wszystkiego gdzieś i jej aktorska poszła się kochać, że dawała po sobie poznać niepokój?

Czuła się bezradna. Ciało znów było pokonywane przez serce.

W takich chwilach miała ochotę schwycić tego idiotę za kołnierzyk i przytulić go mocno. Niepodobne do niej? Może i tak. Ale nawet ona musiała przed sobą przyznać, że zakochała się w tym rudym gburze i nic na to nie poradzi.


Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Mniej rozmawiali, nawet mniej się kłócili. Oboje stali się milczący. A ona miała już tego dość i postanowiła wbić szpilę w ten tłamszący im przestrzeń balonik.

I jak to przy przebijaniu balonika, było dość głośno.


- Ichigo – zaczepiła go któregoś wieczora, kiedy on szukał czegoś w szafce nocnej, zaś ona siedziała na futonie w swojej szafie i usiłowała doczytać dawno zaczętą książkę, ale nie miała na to siły. – Co się z tobą ostatnio dzieje? Wydajesz się być przybity.

- No chyba ty – odburknął, nawet na nią nie patrząc.

Ooo nie. Niedoczekanie twoje, gówniarzu! Nawet nie był łaskaw na nią spojrzeć!

- Znikasz na przerwach. Unikasz nas. Jeśli coś się dzieje, przecież możesz mi o tym powiedzieć.

- Nie, Rukia. Nie mogę.

Zeskoczyła z futonu i podeszła do niego. On także wstał i odwrócił się w jej stronę. Przez chwilę patrzyli sobie w milczeniu prosto w oczy, jakby jedno chciało samym wzrokiem w stronę drugiego przepchnąć jakiś niewidzialny pocisk, który skłoniłby drugą stronę do uległości.

- Inoue się o ciebie martwi.

Milczał. Uciekł wzrokiem gdzieś w bok.

- Czyli to o nią chodzi? Słuchaj, może jestem trochę staroświecka, ale...

- Jesteś głupia.

- ... przecież możesz mi o tym powiedzieć. Może mogłabym...

- ... się zamknąć na przykład.

Zapowietrzyła się. Był bezczelny.

- Słuchaj no, ty pieprzony ignorancie – warknęła już całkiem wybita z równowagi psychicznej.

- Nie, to ty posłuchaj! – nagle nachylił się do niej, piorunując ją wzrokiem, co jeszcze bardziej ją rozsierdziło. – Przestań wpierdalać się w sprawy, o których nie masz pojęcia! Kocham cię!

Zamarła. Zamarł i on. Już pomijając fakt, że to było tak wyrwane z kontekstu, to te dwa słowa mówił do niej tylko w jej wyobrażeniach i snach.

Cofnął się o krok, najwyraźniej uświadomiwszy sobie, co powiedział.

- Rukia, ja... - zaczął speszony, spuszczając głowę. – Przepraszam! Boże, Rukia! Przepraszam, ja napraw-

Nie pozwoliła mu dokończyć. Podeszła do niego, złapała go za poły koszuli i przyciągnęła do siebie. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, gdy zachłannie wpiła się w jego usta.

I zabrakło jej tchu, gdy poczuła, że ten pieprzony, rudy idiota odwzajemnia jej pocałunek, a po chwili leżą na jego łóżku, zapominając i o kłótni, i o ostatnich dniach pełnych milczenia.


Bo tylko przyjacielowi można zaufać tak, by powierzyć mu swoje serce.

________________________

[A/N: Niby oneshoty miały być, a jednak znów pomyślałam, że wrócę do któregoś z poprzednich. Bolączką Ichigo z pierwszego w tej serii był fakt, że jego uczucia – przynajmniej według niego – nie były odwzajemnione i tym samym nie chciał zniszczyć przyjaźni z Rukią. No to teraz shot pokazujący te wydarzenia z jej perspektywy.]

Jedyny kwiat [IchiRuki Month 2020]Where stories live. Discover now