20. Romeo i Julia

131 9 54
                                    

[A/N, PART 1] Kochane Osoby, shoty z szóstej i trzynastej części miały zamknąć się w depresyjnym, ponurym dyptyku, ale wpadłam na pomysł na jeszcze jednego shota. W zamyśle wydawał mi się być zajebisty, jak wyszło - same i sami oceńcie. Pomimo pewnego niezadowolenia jestem szczęśliwa, że to z siebie wyrzuciłam.

_______________________

Od jedenastu lat każdy piętnasty czerwca był w klinice Kurosakich wyjątkowo ponury. Nie inaczej było tego ciepłego, nieomal już letniego popołudnia.

Kazui leżał w swoim pokoju, będącym niegdyś pokojem jego ojca, ze słuchawkami na uszach i starając się ignorować dźwięki dochodzące z dołu. Kolejny pieprzony spęd rodzinny, podczas którego wspominano jego zmarłego tragicznie tatę, który świętować powinien kolejne urodziny. Znaczy może i świętował, lecz w innym towarzystwie i raczej poza ich ziemskim zasięgiem.

Dwa dni później przychodziła rocznica śmierci jego oraz jego matki. Przez te trzy dni przez ich dom przewijało się wiele osób. Przychodzili i wspólnie wspominali nie tylko zmarłych Kurosakich, lecz także wszystkich tych, którzy odeszli lub zaginęli, a byli im bliscy.

W okolicach tych trzech dni wpadała także Ichika wraz z rodzicami. Czasami zdążyli na urodziny Ichigo, czasami dopiero na rocznicę jego śmierci. Stąd też Kazui nie przejmował się faktem, że na dole, poza tymi wszystkimi wujkami i ciotkami oraz matką, nie ma ani ciotki Rukii, ani wuja Renjiego, ani Ichiki.

A bez Ichiki tym bardziej nie zamierzał tam siedzieć. Co jak co, ale jego dziewczyna była jedyną osobą, która – pomimo swej cholerycznej natury - potrafiła przywołać go do porządku, gdy włączała się jego antyspołeczna strona.

Dopiero kiedy zabrzęczał komunikator leżący na szafce nocnej, westchnął ciężko, sięgnął po niewielkie urządzenie i przysunął go sobie do oczu, by odczytać treść wiadomości, która wylądowała w jego skrzynce odbiorczej.

Z każdym zdaniem, pomimo ciepłego wiatru wpadającego przez otwarte na oścież okno, było mu coraz zimniej. Doczytał wiadomość, a komunikator wypadł mu z rąk, upadając prosto na nos. Rudzielec zaklął siarczyście, wyłączając muzykę, ściągając słuchawki i wybiegając z pokoju tak szybko, że omal nie spadł ze schodów.

- Idę do sklepu Urahary i nie wiem, kiedy wrócę! – rzucił w pośpiechu, łapiąc klucze, wciągając buty i nim Orihime zdążyła za nim cokolwiek zawołać, drzwi zamknęły się za rudym, pędzącym tornado.

Zgromadzeni przy stole jeszcze przez chwilę patrzyli w miejsce, gdzie moment wcześniej zamajaczył im Kazui, nim puścił się pędem ku wyjściu z kliniki.

- To, jak wdał się w Ichiego, jest niesamowite – westchnęła Karin, uśmiechając się nieznacznie. Wciąż pamiętała, jak jej ukochany brat nie miał wiecznie czasu zjeść, tylko łapał coś na ząb w pośpiechu i wybiegał do szkoły. – Yuzu, pamiętasz jeszcze, jak denerwowałaś się na niego, bo robiłaś mu śniadanie, a ten się wiecznie spieszył?

- Do czasu. Jak Rukia-chan zamieszkała z nami, potrafiła go przywołać do porządku – dodała młodsza z bliźniaczek, patrząc na siostrę.

- Historia zatacza koło, co? Może trzeba poprosić Ichikę, żeby przemówiła mu do rozsądku mniej lub bardziej dyplomatycznymi metodami? – Tatsuki spojrzała na wdowę po swym przyjacielu z dzieciństwa, która milczała i wbijała wzrok w kubek z herbatą.

- Daj spokój – Uryū spojrzał znacząco na Arisawę. Doktor, który od czasu śmierci przyjaciela zajmował się także jego kliniką, aż za dobrze wiedział, jak bardzo dla Orihime jest to drażliwy temat.

To nie tak, że Orihime nie lubiła Ichiki. Panienka Abarai była rezolutną, inteligentną, uprzejmą dziewczyną, lecz nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Aż za bardzo przypominała w pewnych aspektach swoją matkę. No i w pakiecie z dziewczyną swojego syna dostała nie tylko gburowatego Renjiego, ale także ją.

Jedyny kwiat [IchiRuki Month 2020]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz