17. Koronacja

180 9 58
                                    

[A/N] Uwaga - kontynuacja shota z 12. rozdziału!


Mężczyźni zostali wtłoczeni w pewien kod kulturowy, toksyczny nie tylko dla kobiet, ale także i dla nich samych. Zwłaszcza w konserwatywnej Japonii królowało jeszcze myślenie o mężczyźnie jako głównym żywicielu rodziny i kobiecie jako kurze domowej, której zadania można było sprowadzić do zajmowania się domem i dziećmi. A mężczyzna miał być tym, który w domu bardziej ma status gościa. Nawet w podręcznikach widywało się ilustracje, gdzie matka i żona stoi przy garach, a mąż odpoczywa, spożywa posiłek, czyta gazetę czy relaksuje się w kąpieli po pracy.

No i rzecz jasna ten stereotyp, gdzie mężczyźnie nie wypadało być „zbyt": zbyt gadatliwym, zbyt uczuciowym, zbyt wylewnym.

I nie trzeba chyba wspominać, gdzie Kurosaki miał te wszystkie społeczne nakazy.


Zwłaszcza w chwilach takich jak te, kiedy z niewinnie brzmiących słów dotyczących braku konieczności uzupełniania listy zakupów o pewną istotną rzecz odczytał wiadomość, którą pragnęła mu przekazać jako pierwszemu.

Że w ich życiu za jakiś czas pojawi się nowy członek rodziny.

Zaśmiała się cicho, kiedy zobaczyła, jak wyraz twarzy rudzielca zmienia się z dezorientacji, przechodzi przez fazę głębokiego zastanowienia, aż wreszcie te zmarszczone brwi unoszą się w niedowierzaniu. Źrenice rozszerzyły się, kasztanowe oczy rozbłysły. Jego warga zadrżała ostrzegawczo, gdy bezgłośnie wymawiał jej imię.

- Och, Ichi... - czuła, jak coś w niej mięknie, gdy spostrzegła dwie wielkie, bezwstydne łzy spływające po jego zaczerwienionych policzkach. Jej też jakaś podejrzana gula uwięzła w gardle na ten widok. Zawsze rozczulało ją to, jak ten rudy kretyn się wzrusza.

Tylko przy swych najbliższych nie wstydził się okazywać tak silnych emocji. A jego łzy wzruszenia zarezerwowane były dla ukochanej żony i ich pociech. Widok łez na twarzy Kurosakiego był kłopotliwy nawet dla jego przyjaciół; wciąż pamiętała, jak ten gburowaty imbecyl rozkleił się na ich ślubie. Biedna Orihime nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić, zaś skrępowany Ishida zaczął tak jakoś nagle czyścić okulary, Mizurio musiał uspokajać Keigo i tylko Sado i Tatsuki spojrzeli na siebie z porozumiewawczymi uśmiechami.

Widziała, że Ichigo próbuje coś powiedzieć, ale zapowietrzył się z wrażenia i głos uwiązł mu w gardle, które wydało z siebie jakiś cichy, nieokreślony jęk. Zacisnęła powieki, pozwalając też swoim łzom szczęścia płynąć, kiedy mąż tulił ją mocno, starając się uspokoić, a ona mierzwiła jego bujną czuprynę. To była ich chwila. Trzeba będzie powiedzieć Isshinowi, Yuzu i Karin, Byakuyi, a potem przyjaciołom, ale teraz mogli bez skrępowania okazywać sobie najgłębiej kamuflowane uczucia, gdy Kazui radośnie bujał się na naoliwionej, ogrodowej huśtawce.

Kochała tę jego miękką stronę, tak sprzeczną ze stereotypowym wizerunkiem niewzruszonego twardziela, który od dziecka wpajano zbyt wielu chłopcom.


Minęło kilka dni. Postanowili, że Kazuiemu powiedzą później, kiedy zacznie już zauważać, że ciało mamusi się zmienia, więc radosną nowinę musieli przekazać Isshinowi i siostrom Ichigo tak, by młody się niczego nie domyślał. Potem podrzucili go im na weekend, żeby zajrzeć do Społeczności Dusz; wszak i Byakuya musiał wiedzieć, że zostanie wujem po raz drugi. I ten drugi raz do przekazania był łatwiejszy aniżeli pierwszy, choć przecież pomimo początkowych, dość mocnych zgrzytów finalnie Ichigo i Byakuya zaczęli się traktować jak szwagrowie powinni, zaś Kapitan VI Dywizji cieszył się, że jego siostra trafiła na tak oddanego jej mężczyznę.

Jedyny kwiat [IchiRuki Month 2020]Where stories live. Discover now