8. Wschód Słońca, zachód Księżyca

64 8 25
                                    

Zarówno Słońce, jak i Księżyc krążą po swych orbitach niestrudzenie, podążając wytyczoną im przed wiekami ścieżką. Mijają się, bo co jedno zachodzi, to drugie wschodzi.

Jest jednak taki moment raz na ileś lat, że ich drogi przecinają się. I wówczas dochodzi do zaćmienia Słońca, które zdaje się być kompletnie czarne.

Nauka nazywa to zaćmieniem. My jednak, gdy przecinają się drogi dwóch dusz, takie zaćmienie zwykliśmy nazywać po prostu zakochaniem.

Z punktu widzenia astrologii takie zaćmienie następuje, kiedy Księżyc znajdzie się pomiędzy Ziemią a Słońcem, przysłaniając światło słoneczne.

Czyli – najprościej rzecz ujmując – zaćmienie mamy wtedy, kiedy Księżyc wtrynia się Słońcu. Z zakochaniem bywa podobnie – ktoś nagle wtrynia się do twojego życia i wywraca je do góry nogami. I robi się ciemno, bo w obliczu nieokiełznanych uczuć głupieje rozum.

Można rzec, że tak właśnie zrobiła Rukia, pojawiając się w życiu Ichigo.


No bo – jakby nie patrzeć – Kurosaki zachowywał się co najmniej tak, jakby coś mu przygrzało w łeb, kiedy postanowił wyrwać się do Społeczności Dusz, nie mając o niej zbyt wielkiego pojęcia.

Jeszcze bardziej pogrzany wydawał się być, kiedy uznał, że ma w głębokim poważaniu wszelkie obiekcje Byakuyi dotyczące związku jego i Rukii i niezależnie od tego, ile razy będzie musiał znad siebie odganiać kostuchnę przyodzianą w miliony płatków wiśni, to nie ugnie się.

Mówili mu, że jest szalony, kiedy deklarował, że będzie dzielić swe życie na to na Ziemi i na to w Społeczności Dusz. Mówili, że to awykonalne.

Tak samo jak mówili mu, że z tej mąki chleba nie będzie, a już tym bardziej dzieci z tak dziwacznej pary. Zmarła sto pięćdziesiąt lat temu kobieta i mężczyzna, który przyszedł na świat, mając moce po rodzicach.


Jego współpracownicy dziwili się mu, że jako anestezjolog zostaje po zakończonym zabiegu tudzież reanimacji, kiedy nie udawało się zawrócić delikwenta z drogi ku światłości. Mawiano, że choć niby taki gbur i buc, to ma wrażliwe serce, skoro pozostaje jeszcze przez jakiś czas z ciałem zmarłego.

Cóż, ciało Kurosakiego też zostawało przez jakiś czas samo.

- Człowieku, weźże się wreszcie rusz – westchnął ciężko, krążąc po sali operacyjnej w formie Boga Śmierci. Trzymał w ręku swój miecz i oczekiwał na duszę denata.

- Gdzie... gdzie ja jestem? Co to jest, do kurwy nędzy?! – z nakrytego flizelinową płachtą ciała wychynęła wreszcie duchowa forma trupa. Mężczyzna patrzył to na swoje ciało, które niewiele w zasadzie z wyglądu standardowe ciało przypominało po tym, jak zostało zmiażdżone w wypadku samochodowym, to na rudego kolesia, który stał z jakimś jebanym tasakiem w ręce.

- No słuchaj, umarłeś nam tutaj – westchnął Ichigo, przypominając sobie szczegóły dotyczące feralnego zdarzenia, o którym mówili ratownicy, którzy przekazywali im do poskładania tę bezładną kupę mięsa i kości. – Miałeś czołówkę z innym autem.

- Czołówkę... - wydukał mężczyzna, który w momencie zderzenia stracił świadomość i już się nie obudził. – Cholera jasna, papużki!

- Jakie papużki?!

- W domu zostały! Wracałem do domu...

- ... i jebnął cię pijany kierowca z innego auta...

- ... i kto je teraz nakarmi?

- Masz jakąś rodzinę?

- Nie. Mieszkałem sam.

Kurosaki westchnął ciężko.

- Dobrze. A jeśli przypilnuję, żeby ktoś zajął się twoim zwierzyńcem, zgodzisz się pójść do... trochę mniej zmotoryzowanego miejsca?


Współpracownicy dziwnie patrzyli na doktora Kurosakiego, który po takim przesiadywaniu ze zmarłym przez te kilka-kilkanaście minut potrafił napomknąć a to o pozostawionych zwierzakach, a to o jakiejś ważnej dla denata sprawie. Pytali go, skąd on to wie. Wzruszał ramionami, mówił coś o intuicji, a potem wracał do pracy.


Bucowaty anestezjolog nie tylko był aniołem stróżem konających przy nim, lecz także strzegącym całego tego pieprzonego miasta.

W pracy pilnował, aby wschód Słońca witający bladym świtem twarze martwych i tych, co przeżyli, niósł im nadzieję, po którejkolwiek ze stron mieliby się obudzić.

A zachód Księżyca?

Jak Księżyc zachodzi, może nie kojarzył aż tak, ale efekty tego miały rude włosy, niebieskie oczy i biegały radośnie po domu, ogrywając ich w szachy i śmiejąc się pogodnie.

______________________

[A/N] Przyznaję, że wenowo było tu ciężko. A jako że położne bywają położne, lecz miewają myśli zdrożne... :')

Jedyny kwiat [IchiRuki Month 2020]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora