ded

8 0 0
                                    

Po najgorszej nocy jaką kiedykolwiek przeżyła, Natalia nie mogła spać. Kiedy zamykała oczy znów czuła jego dotyk, nie wiedząc co się zaraz wydarzy. Nie mogła powstrzymać łez.

Łkała jak najciszej mogła by nie obudzić tego... Potwora.

Tak go teraz widziała - chory psychopata, który zamiast jej pomagać pogarsza jej stan psychiczny.

Co chwilę zadawała sobie jedno pytanie.

"Dlaczego?"

Dlaczego to ona musiała na niego trafić?

Dlaczego nie mogła od niego uciec?

Dlaczego właśnie ją to spotyka?

To wszystko wprowadzało ją w stan paniki i histerii. Nie mogła mogła opanować swojego ciała, które całe się trzęsło.

Ona nie da rady się teraz uspokoić, po prostu nie da.
Zabrała z siebje ręce swojego porywacza po czym wstała. W jej głowie kręciło się, jej ciało dalej ukazywało jak bardzo jest teraz roztrzęsiona, jej wzrok był pusty. Jedynie łzy pokazywały, że potrzebuje pomocy, której nie uzyska.

Powolnym krokiem ze zgarbionymi plecami udała się do wyjścia z pokoju. Delikatnie złapała za klamkę dysząc i próbując się opanować. Wyszła na korytarz gdzie już po prostu zaczęła biec.

Stukot paneli pod jej stopami rozniósł się po mieszkaniu. Nastolatka wbiegła do pierwszego otwartego pokoju, którym była łazienka. Gwałtownie otwierała szafki i szuflady w poszukiwaniu tej jednej rzeczy, która ją uspokoi. Rzecz, która łączyła nagrodę i karę. Rzecz, którą właśnie teraz trzyma w ręce.

Żyletka.

Zawsze gdy miało dojść do samookaleczeń ona się opanowywała. Nigdy nie cięła się po żyłach, tylko w miejscach gdzie ran nie trzeba było zszywać. Teraz nic ją to nie obchodziło.

Jeśli nie ucieknie żywa to ucieknie martwa.

Pewnym pociągnięciem ręki nacięła sobie skórę. Czerwona ciecz od razu wylatywała z rany. Palce m starła płynną substancję i podeszła do lustra.

Przed zaplanowanym krokiem spojrzała na swoje odbicie. Widziała w nim zapłakane oczy, ślady ugryzień, pocałunków, świeże cięcia skalpelem.
Ten widok tylko wszystko jej przypomniał.

Po raz kolejny zaczęła się trząść, upadła na podłogę.

Miała dość.

Życie stało się dla niej torturą, koszmarem z którego nie mogła się obudzić.

Złapała się za głowę, jej myśli mówiły jedno

"Skończ to, zabij się!"

Czy widziała inną możliwość uwolnienia się z piekła na ziemi, od tyrana w postaci ratownika życia?

Nie.

Chciała to zrobić.

Na jej ręce pojawiło się więcej ran, głębokich i niekontrolowanych.

Czy to wystarczy?

Czy od tego zginie?

Czuła niedosyt.

Chciała czegoś więcej niż samobójstwa.

Chciała go ukarać, tylko, że jej śmierć byłaby dla niego karą.

Poczułby, że nie zadbał o nią, nie upilnował jej.

Dziewczyna uśmiechnęła się, śmiejąc się cicho.

Tak.

Tak się na nim zemści.

Postanowiła zrobić to co chciała wcześniej - napisać ostatnią wiadomość. Tylko tym razem tak, żeby poczuł się okropnie, tak jak powinien.

Jeszcze raz dotknęła swojej krwi, po czym na lustrze napisała coś prosto z serca:

"To ty do tego doprowadzileś. Nienawidzę cię. Bardzo"

Ostatnie słowo podkreśliła po czym upadła słaba i wycieńczona. Jej głowa opadła bezwładnie, jej rąk dalej leciała ciepła krew. Powieki zaczęły same się zamykać. Powoli zapadała w wieczny sen.

Ostatnie na co miała siły to uśmiech.

Szeroki, szczery uśmiech...

Abominacja, która powstała w trakcie mojego pobytu w szpitaluWhere stories live. Discover now