7. Veronica Gryffin.

2.6K 187 1.2K
                                    

Kolaż autorstwa @Rosiexsli dziękuję bardzo, słoneczko! ❤️

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Kolaż autorstwa @Rosiexsli dziękuję bardzo, słoneczko! ❤️

Ależ ja kocham siódemki

Zanim przejdziecie do czytania, wiedzcie, że w tym rozdziale stanie się parę rzeczy, które nie każdemu się spodobają. Nawet mnie te sytuacje podnoszą ciśnienie, jednak podczas pisania starałam się jak najbardziej ukazać uczucia nastolatki, która utonęła w samotności i stresie.

Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje oczy z beznamiętnością i pustką. Kiedyś jedno spojrzenie powodowało moje szybsze bicie serca, a teraz potęgowało nienawiść, którą poczułam, gdy zobaczyłam go na pogrzebie. Liczyłam na to, że to były moje omamy, ale stojący przede mną Thomas Frighton był żywy i wręcz czułam od niego bijący mrok, z którym kiedyś nauczyłam się żyć. I zdziwiłam siebie sama, ponieważ nie dostałam ataku paniki. Stałam jak marmur i jedynym, co dla mnie się liczyło to te przeklęte tęczówki, w które mogłam się kiedyś wpatrywać godzinami, a w tamtej chwili marzyłam jedynie, by jego tutaj nie było. Moje wargi wykrzywiły się w pogardliwym geście, chociaż przecież nie wypadało, bo to był pogrzeb jego mamy. Jednakże ja nie mogłam na to nic poradzić.

Bo on nie kontaktował się z nikim z nas, a przynajmniej tak podejrzewałam. Ja w międzyczasie odchodziłam od zmysłów i przeżywałam ciężki okres życia, bo miałam co i miałam kogo. I w tamtej chwili na stypie po prostu stałam w niedużej odległości od niego i szukałam sama nie wiedziałam, czego w tych ciemnych tęczówkach. Zaciskałam w tym samym czasie coraz mocniej swoje palce na szklance z ponczem, którą nawet nie pamiętałam, kiedy wzięłam oraz szczękę, gdy emocje potęgowały i miały się przerodzić w czyny. To był jedyny objaw, że rzeczywiście przejęłam się obecnością Thomasa. On z nonszalancją trzymał dłonie w kieszeniach płaszcza i po prostu patrzył. Patrzył prosto na mnie. Bez iskierek i bez jakiegokolwiek gestu. Wydawał się niewzruszony tym, że jego mama odeszła, choć z całą pewnością tak nie było. Tego mogłam być pewna.

I wtedy ja zaczęłam działać. Postawiłam szklankę na stole obok i nie bacząc na nikogo w pomieszczeniu, wyminęłam Frightona, trącając go mocno ramieniem, żeby wyjść na świeże powietrze. Wiedziałam, że i Amy, i Dylan byli w szoku. Buzowałam złymi emocjami i nie potrafiłam się opanować. Moją ofiarą stała się pustka na zewnątrz, gdy wrzasnęłam na całe gardło i ukucnęłam, chwytając się u nasady włosów. Oddychałam ciężko, a fala nieproszonych myśli nie potrafiła dać mi spokoju. Wciąż przed oczami miałam ten wzrok, który kiedyś stanowił dla mnie tak wiele, a dzisiaj spowodował, że zburzył moją rutynę i spokój, nawet jeśli tylko na pozór to był spokój.

– Veronica Gryffin. – Usłyszałam za sobą. Uniosłam się w górę i odwróciłam się powoli, skanując jego postawę z cynicznym wyrazem twarzy. Po tym wszystkim mógł powiedzieć mi tylko to?! Nawet nie sądziłam, że za mną wyjdzie!

– Nie mów nic do mnie – syknęłam, podchodząc bliżej niego. I tak, powinnam być bardziej wyrozumiała, bo stracił mamę, ale ja przez jego upozorowaną śmierć straciłam część siebie. Sporą część siebie.

Escape from the darkWhere stories live. Discover now