Kolaż autorstwa @Rosiexsli dziękuję bardzo, słoneczko! ❤️Ależ ja kocham siódemki ♡
Zanim przejdziecie do czytania, wiedzcie, że w tym rozdziale stanie się parę rzeczy, które nie każdemu się spodobają. Nawet mnie te sytuacje podnoszą ciśnienie, jednak podczas pisania starałam się jak najbardziej ukazać uczucia nastolatki, która utonęła w samotności i stresie.
Stanęliśmy naprzeciwko siebie. Oboje wpatrywaliśmy się w swoje oczy z beznamiętnością i pustką. Kiedyś jedno spojrzenie powodowało moje szybsze bicie serca, a teraz potęgowało nienawiść, którą poczułam, gdy zobaczyłam go na pogrzebie. Liczyłam na to, że to były moje omamy, ale stojący przede mną Thomas Frighton był żywy i wręcz czułam od niego bijący mrok, z którym kiedyś nauczyłam się żyć. I zdziwiłam siebie sama, ponieważ nie dostałam ataku paniki. Stałam jak marmur i jedynym, co dla mnie się liczyło to te przeklęte tęczówki, w które mogłam się kiedyś wpatrywać godzinami, a w tamtej chwili marzyłam jedynie, by jego tutaj nie było. Moje wargi wykrzywiły się w pogardliwym geście, chociaż przecież nie wypadało, bo to był pogrzeb jego mamy. Jednakże ja nie mogłam na to nic poradzić.
Bo on nie kontaktował się z nikim z nas, a przynajmniej tak podejrzewałam. Ja w międzyczasie odchodziłam od zmysłów i przeżywałam ciężki okres życia, bo miałam co i miałam kogo. I w tamtej chwili na stypie po prostu stałam w niedużej odległości od niego i szukałam sama nie wiedziałam, czego w tych ciemnych tęczówkach. Zaciskałam w tym samym czasie coraz mocniej swoje palce na szklance z ponczem, którą nawet nie pamiętałam, kiedy wzięłam oraz szczękę, gdy emocje potęgowały i miały się przerodzić w czyny. To był jedyny objaw, że rzeczywiście przejęłam się obecnością Thomasa. On z nonszalancją trzymał dłonie w kieszeniach płaszcza i po prostu patrzył. Patrzył prosto na mnie. Bez iskierek i bez jakiegokolwiek gestu. Wydawał się niewzruszony tym, że jego mama odeszła, choć z całą pewnością tak nie było. Tego mogłam być pewna.
I wtedy ja zaczęłam działać. Postawiłam szklankę na stole obok i nie bacząc na nikogo w pomieszczeniu, wyminęłam Frightona, trącając go mocno ramieniem, żeby wyjść na świeże powietrze. Wiedziałam, że i Amy, i Dylan byli w szoku. Buzowałam złymi emocjami i nie potrafiłam się opanować. Moją ofiarą stała się pustka na zewnątrz, gdy wrzasnęłam na całe gardło i ukucnęłam, chwytając się u nasady włosów. Oddychałam ciężko, a fala nieproszonych myśli nie potrafiła dać mi spokoju. Wciąż przed oczami miałam ten wzrok, który kiedyś stanowił dla mnie tak wiele, a dzisiaj spowodował, że zburzył moją rutynę i spokój, nawet jeśli tylko na pozór to był spokój.
– Veronica Gryffin. – Usłyszałam za sobą. Uniosłam się w górę i odwróciłam się powoli, skanując jego postawę z cynicznym wyrazem twarzy. Po tym wszystkim mógł powiedzieć mi tylko to?! Nawet nie sądziłam, że za mną wyjdzie!
– Nie mów nic do mnie – syknęłam, podchodząc bliżej niego. I tak, powinnam być bardziej wyrozumiała, bo stracił mamę, ale ja przez jego upozorowaną śmierć straciłam część siebie. Sporą część siebie.
YOU ARE READING
Escape from the dark
RomanceThe second part of the ''Darkness'' trilogy ~ Próbowaliśmy wypłynąć z ciemności, która wciągała nas w ten mrok. Nie chcieliśmy cierpieć, choć żadne z nas nie umiało pływać w ciemnościach. Tylko wiara pozwalała nam przetrwać. Wiara i my sami. W czel...