The second part of the ''Darkness'' trilogy
~ Próbowaliśmy wypłynąć z ciemności, która wciągała nas w ten mrok.
Nie chcieliśmy cierpieć, choć żadne z nas nie umiało pływać w ciemnościach. Tylko wiara pozwalała nam przetrwać. Wiara i my sami. W czel...
Nie mogłam uwierzyć w słowa stojącego przede mną bruneta. Naprawdę tak uważał i czy sądził, że by mnie zranił, gdyby spróbował związku? Czy rzeczywiście dobrze zrozumiałam jego słowa? Pokręciłam głową i odważnie parsknęłam. I na swoje bezsensowne rozmyślania, i na jego mocne słowa. Czemu w ogóle to rozważałam?
− Thomas... − zaczęłam, ponownie kręcąc głową. − O czym ty mówisz?
− Wiesz co? Nieważne. − Zrobił dwa kroki w tył z neutralnym wyrazem twarzy. − Schowaj pieniądze i uważaj na siebie, Dark.
Minął mnie i podszedł do drzwi, jednakże nie on je otworzył, a mój ojciec. Stanęli twarzą w twarz, a ja skorzystałam z okazji i zarzuciłam kołdrą na pieniądze. Jeszcze tego by brakowało, żeby tata to zauważył.
− Dobry wieczór, panie Gryffin − zwrócił się do taty Frighton.
− Dobry wieczór, Thomasie − odparł poważnie i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. − Co tu robisz?
− Właśnie wychodzę. − Byłam pewna, że posłał mu jakiś wymuszony uśmiech. Stał do mnie tyłem i to tata miał wgląd na mnie.
− Mam nadzieję, że pamiętasz moją propozycję wspólnego obiadu? − Dostawiłam dłoń do gardła, delikatnie w nie uderzyłam i posłałam ojcu spojrzenie, które miało na celu kazać mu się wycofać.
− Owszem, pamiętam − odpowiedział prosto chłopak. − Może mógłbym zjawić się w tę niedzielę? Sprawiłoby mi to ogromną przyjemność. − Dzięki temu, że stał do mnie tyłem, widziałam jak skrzyżował palce. Skrzyżował palce!
− Oczywiście. − Tata się uśmiechnął, a ja przewróciłam oczami. Byłam pewna, że Fear specjalnie tak to rozegrał, żeby mnie zdenerwować. Co za idiota. − Co powiesz na drugą w niedzielę?
− Mogę mieć drobny problem, ale... postaram się wyrobić. − Ach, no tak, też miał wizyty u psychologa.
Czemu ja w ogóle milczałam?
− Tato, przecież o drugiej mam wizytę u Ruth − przypomniałam mu. Teraz oboje na mnie zerknęli.
− Ruth? − powtórzył Frighton, unosząc brew. Ups, on nie wiedział.
− Ach, faktycznie − wtrącił się ojciec. Chyba rzeczywiście o tym zapomniał. − To może czwarta? W ten sposób chyba wszystkim będzie pasowało...
− Perfekcyjnie − podsumował Fear. − Panie Gryffin, chętnie bym jeszcze porozmawiał, ale niestety, obowiązki wzywają. − Uśmiechnął się przepraszająco.
− Pracujesz? − zdziwił się tata. Przewróciłam oczami na tę farsę i westchnęłam.
− W warsztacie dziadka − potaknął brunet. − Czasem sobie dorabiam też w innych pracach, zależnie od tego, gdzie uda się załapać. − Spojrzał na mnie i chyba zobaczył irytację na mojej twarzy, bo się wesoło uśmiechnął. − A teraz przepraszam, ale naprawdę muszę iść.