The second part of the ''Darkness'' trilogy
~ Próbowaliśmy wypłynąć z ciemności, która wciągała nas w ten mrok.
Nie chcieliśmy cierpieć, choć żadne z nas nie umiało pływać w ciemnościach. Tylko wiara pozwalała nam przetrwać. Wiara i my sami. W czel...
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Niespodzianka!!!
Fale światła próbowały przebić się przez moją barierę, ale uparcie nie otwierałam oczu, choć doskonale już wiedziałam, gdzie byłam. Nie chciałam udowadniać tego przed samą sobą i chyba łudziłam się, że jeśli nie otworzę przeklętych powiek to będę w swoim łóżku, a nie na kanapie Thomasa Frightona, który to mnie tutaj przywiózł wczorajszego wieczora, dał walentynkowy prezent i, och, Boże, którego pocałowałam. Nie było sensu kłamać, on też doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
W końcu zmusiłam się do wstania, gdy mój telefon po raz kolejny zawibrował mi przy uchu. Kiedy się rozejrzałam, mój wzrok przykuła taca pełna jedzenia, a także szklanka wody, którą brunet musiał mi tu przynieść.
– Halo? – mruknęłam zaspana w słuchawkę.
– Veronica! – Fuknięcie ojca mnie dobudziło. – Tak się martwiłem, Jezus, Maria, czy ty nie masz rozumu?
– Dobrze, że Dylan przekazał Caroline wiadomości, bo inaczej zszedłbym na zawał – burknął, a ja sięgnęłam po szklankę wody i wypiłam ją za jednym razem.
– Hmm, co mówił? – Jeśli powiedział, że pojechałam z tym Thomasem Frightonem to po mnie.
– Że nocujesz u Chloe.
– Za jakieś dwie godziny wrócę do domu – zadeklarowałam, dziękując mądrości Jaydena, która coraz częściej się uaktywniała.
– Dobrze. Ale wciąż jestem obrażony i zastanawiam się nad karą dla ciebie – oznajmił obrażony, a potem się rozłączył. Spojrzałam z zaskoczeniem na wyświetlacz.
Nie dlatego się zdziwiłam, że dochodziła dziesiąta, a z tego powodu, że mój ojciec rzucił słuchawką. Nigdy, przenigdy tego nie zrobił i zastanawiałam się czy Caroline Davis miała na niego wpływ, że zachował się tak dramatycznie, oczywiście nie ubliżając rudowłosej.
Westchnęłam przeciągle i podniosłam się do siadu, przecierając oczy. Miałam na sobie jedynie bieliznę i koszulkę Thomasa. Kiedy ja się w nią przebrałam? Zdecydowałam się ukryć twarz w dłoniach i chwilę tak posiedzieć, by przemyśleć swój idiotyzm i naiwność. Ostatecznie powlekłam się do łazienki i wzięłam prysznic, umyłam zęby z pomocą palca i wróciłam do salonu, gdzie kanapa została już złożona, a jej właściciel siedział przy dużym stole, obracając w palcach sztucznego kwiatka, którego mi wczoraj podarował.
– Um, cześć – powiedziałam, przygładzając materiał sukienki. Dłoń chłopaka znieruchomiała, gdy otaksował mnie spojrzeniem.
– Dzień dobry – odpowiedział beznamiętnie. Czyli wracamy do normalności. – Zjedz śniadanie i odwiozę cię do domu – dodał, a następnie się podniósł i wyszedł z pokoju.