17. To nie sen, naprawdę tu jestem.

1.8K 135 548
                                    

Praca w mediach od AlfaLyraeV ❤️ Jestem w tym  z a k o c h a n a!

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

Praca w mediach od AlfaLyraeV ❤️ Jestem w tym  z a k o c h a n a!

Kapanie, diabelne kapanie. Myślałam, że zaraz zwymiotuję od piszczenia aparatury i dziwnego uczucia transfuzji krwi czy podania kroplówki. Nie umiałam tego określić, bo moje oczy nie chciały ze mną współpracować. Tak jak i całe ciało. Przez cały ten czas, kiedy leżałam w szpitalu, powieki ciążyły i były jakby przyklejone do siebie. Ręce i nogi miałam przykute do materaca. Wielu ludzi przewijało się przez mój pokój, choć ich głosów nie poznawałam. Dopiero potem wyhaczyłam głos taty, Caroline, a nawet babci Henrietty. Odwiedzało mnie wiele osób, choć sens ich słów do mnie nie docierał. Przynajmniej nie w początkach mojego pobytu w szpitalu. A ile tu leżałam? Nie miałam pojęcia. Zdecydowanie zbyt długo. 

Bałam się o Regana, bo o nim nie wiedziałam niczego. Czy żył? Czy wszystko z nim w porządku? Boże... zniszczono mu jego samochód, ubrania i zdrowie i przez co? Jakiegoś kierowcę, który w nas wjechał. Całe szczęście nie utraciłam pamięci, dużo udało mi się zapamiętać. Miałam nadzieję, że Golden również wyszedł z tego wszystkiego ręką boską.

– Panie doktorze, ile ona będzie jeszcze w tej śpiączce? – Rozpoznałam głos taty, choć oczu dalej nie mogłam otworzyć. 

– Za jakiś czas powinna być już na tyle silna, żeby się obudzić – odpowiedział nieznany mi głos. 

– Czy krwiak się wchłonął? – Usłyszałam Caroline. 

– Powoli, ale na szczęście tak. Ma obite żebra i masę zadrapań, w tym głęboką rysę na brzuchu, którą musieliśmy zszyć, ale na szczęście szkło nie przebiło żadnych narządów. Veronica wyszła z tego obronną ręką. 

– A co z tym chłopakiem? – To babcia Hen.

– Jego stan jest stabilny, ale w szpitalu poleży jeszcze ze dwa czy trzy tygodnie. Więcej informacji nie mogę państwu udzielić jako, że nie jesteście rodziną z poszkodowanym.  

– Chwała Bogu, że to dziecko żyje – wymamrotała staruszka. – Oby nasza Verchy wyszła z tego cało. 

– Leży tu już ponad tydzień i dalej się nie obudziła – westchnął tata. 

– Widocznie jej organizm tego potrzebuje. Odpoczynek dla ciała, duszy, psychiki. – Rzeczywiście, przydatne. 

– I na pewno nic jej nie jest? – upewniała się rudowłosa.

– Tylko to, co państwu przekazałem – odpowiedział lekarz rzeczowo. – Jesteśmy dobrej myśli. Teraz jednak muszę państwa prosić o wyjście, bo za chwilę skończy się czas odwiedzin. 

– Dobrze, i jeszcze jedno, panie doktorze – zaczął tata – czy wie pan coś może na temat...

Nie! Zaczęłam pogrążać się w ciemności. Głosy odchodziły dalej i zamieniły się w echo. Dlaczego musiałam odpłynąć? 

Escape from the darkKde žijí příběhy. Začni objevovat